- Zostałam ostatnio ukarana przez straż miejską za palenie obok przystanku MZK - opowiada Magdalena, mieszkanka osiedla Leśnego w Bydgoszczy. - Stałam kilka metrów od wiaty, obok kosza na śmieci, więc zapytałam funkcjonariusza w jakiej odległości musiałabym palić, żeby nie dostać mandatu. Stwierdził, że musi to być dwadzieścia metrów - dodaje Magda.
Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskich municypalnych, twierdzi, że znowelizowana w listopadzie 2010 roku Ustawa o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych nie wspomina o odległości, na jaką trzeba oddalić się od przystanku. - Także w uchwale Rady Miasta, mówiącej o zakazie palenia pod wiatami, wyprzedzającej Ustawę, a później przez nią niejako wchłoniętą, nie było o tym mowy - tłumaczy Bereszyński. - Przyjęliśmy, że jeśli odległość jest dyskusyjna, to nie wręczamy mandatów, a jedynie pouczamy osobę palącą.
Granicę "bezpiecznej" odległości od przystanku można zauważyć np. pod kładką przy ul. Wojska Polskiego.
Więcej w środę (7 marca) w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »