Taką informację ujawnił w poniedziałek 29 grudnia w opublikowanym oświadczeniu, gen. Czesław Kiszczak, w latach 1981-1990 szef MSW.
Po dwóch latach wraca sprawa rzekomego fałszowania akt, które SB sama wytwarzała. Stało się tak za sprawą "otwartego oświadczenia" gen. Kiszczaka.
Generał napisał: "Informacje uzyskane za pomocą techniki operacyjnej przypisywano w dokumentacji źródłom osobowym: tajnym współpracownikom, istniejącym faktycznie lub stworzonym przez SB na użytek wewnętrznej konspiracji, kandydatom na TW, a także, choć rzadziej, kontaktom operacyjnym, osobowym, służbowym".
Jaki był powód tego procederu? Były szef MSW twierdzi, że chodziło o ochronę i zakonspirowanie źródła pochodzenia informacji (np. podsłuchu). Dlatego w styczniu 1982 r., podobno w obawie przed infiltracją SB przez ludzi "Solidarności", wydał specjalną instrukcję, dotyczącą postępowania z dokumentami pochodzącymi m.in. z tajnych przeszukiwań, podsłuchów i obserwacji.
Dokument ten został opublikowany w maju 2006 r. w "Biuletynie" IPN-u. Problem w tym, że nie ma w nim ani słowa, aby notatki z podsłuchu przerabiać jako doniesienia TW, a tak dziś wmawia nam Kiszczak.
Były szef MSW twierdzi, że funkcjonariusze, wykonując te czynności, "działali w ramach pragmatyki służbowej", więc dziś nie powinni być za to pociągani do odpowiedzialności.
Pytany, dlaczego wydał oświadczenie, powiedział: - Chcę bronić tych, których usiłuje wmieszać się we współpracę z SB.
Zdaniem historyka, prof. Andrzeja Paczkowskiego oświadczenie Kiszczaka jest "próbą robienia zamieszania".