https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Generał Czesław Kiszczak chroni esbeków i agentów

Hanka Sowińska [email protected]
W celu ochrony informacji pozyskanych np. z podsłuchów telefonicznych czy podglądu SB "przerabiała" cenne wiadomości na notatki pochodzące od tajnych współpracowników.

Taką informację ujawnił w poniedziałek 29 grudnia w opublikowanym oświadczeniu, gen. Czesław Kiszczak, w latach 1981-1990 szef MSW.

Po dwóch latach wraca sprawa rzekomego fałszowania akt, które SB sama wytwarzała. Stało się tak za sprawą "otwartego oświadczenia" gen. Kiszczaka.

Generał napisał: "Informacje uzyskane za pomocą techniki operacyjnej przypisywano w dokumentacji źródłom osobowym: tajnym współpracownikom, istniejącym faktycznie lub stworzonym przez SB na użytek wewnętrznej konspiracji, kandydatom na TW, a także, choć rzadziej, kontaktom operacyjnym, osobowym, służbowym".

Jaki był powód tego procederu? Były szef MSW twierdzi, że chodziło o ochronę i zakonspirowanie źródła pochodzenia informacji (np. podsłuchu). Dlatego w styczniu 1982 r., podobno w obawie przed infiltracją SB przez ludzi "Solidarności", wydał specjalną instrukcję, dotyczącą postępowania z dokumentami pochodzącymi m.in. z tajnych przeszukiwań, podsłuchów i obserwacji.

Dokument ten został opublikowany w maju 2006 r. w "Biuletynie" IPN-u. Problem w tym, że nie ma w nim ani słowa, aby notatki z podsłuchu przerabiać jako doniesienia TW, a tak dziś wmawia nam Kiszczak.

Były szef MSW twierdzi, że funkcjonariusze, wykonując te czynności, "działali w ramach pragmatyki służbowej", więc dziś nie powinni być za to pociągani do odpowiedzialności.

Pytany, dlaczego wydał oświadczenie, powiedział: - Chcę bronić tych, których usiłuje wmieszać się we współpracę z SB.

Zdaniem historyka, prof. Andrzeja Paczkowskiego oświadczenie Kiszczaka jest "próbą robienia zamieszania".

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
memento
Tak rodziła się III RP... Kiszczakowi jako głównemu architektowi Okrągłego Stołu nie udało się uratować PRL. Jednak udało mu się wspólnie z towarzyszami i bezpieką coś znacznie (z ich punktu widzenie) cenniejszego. Zdołali swój czerwony, przestępczy gang przeprowadzić suchą nogą w nową rzeczywistość i wytworzyć płaszczyznę, na której z biegiem lat funkcjonariusze tegoż gangu dopiero rozwinęli skrzydła, przenikając do polityki, biznesu, mediów i „nowych” służb.
 
Zmarły Kiszczak przez lata był w wolnej Polsce sądzony za liczne zbrodnie. Był sądzony tak, aby osądzony nie został. Włos do końca nie spadł mu z głowy. Umarł spokojnie, pobierając do końca sowitą emeryturę. Emeryturę, którą ta podobno wolna Polska mu zafundowała za kilkadziesiąt lat wiernej służby systemowi zbrodni, terroru i kłamstwa, ale czyż może to w ogóle dziwić w kontekście początków III RP? Wdzięczna III Rzeczpospolita nie dała zrobić krzywdy swemu wielkiemu dobroczyńcy.
 
Adam Michnik określił tego funkcjonariusza „człowiekiem honoru”.
 

 

O
Obudź sie Narodzie

Już nie, na szczęście !

T
Topór
Kiszczakowi nie można wierzyć, jak wściekłemu psu!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska