W 2025 roku Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu obchodzi 80-lecie powstania uczelni. Czy przed uroczystymi obchodami sąd rozstrzygnie kontrowersyjną sprawę lustracji jednego z byłych rektorów UMK? Wiele wskazuje na to, że wreszcie się to uda.
Co się wydarzy w styczniu w sądzie? Spodziewany nowy materiał dowodowy - z ABW
Od 3 lat przed Sądem Okręgowym w Toruniu trwa proces lustracyjny prof. Andrzeja Jamiołkowskiego. Według prokuratury Instytutu Pamięci Narodowej, dopuścił się on kłamstwa lustracyjnego, bo zataił współpracę z esbecją jako tajny współpracownik "Edmund".
Rozstrzygające orzeczenie sąd miał już ogłosić 6 lutego ubiegłego roku, o czym w "Nowościach" pisaliśmy. Doszło wtedy jednak do niespodzianego zwrotu akcji. Sędzia prowadząca sprawę wznowiła zamknięty już wtedy przewód sądowy. Z jakiego powodu? - Wobec konieczności uzupełnienia materiału dowodowego - przypomina Jarosław Szymczak, asystent rzecznika SO w Toruniu.
Od tego momentu, czyli przez prawie rok, trwało owo uzupełnianie i żadna rozprawa się nie odbyła. Teraz wreszcie - w styczniu - lustracja prof. Jamiołkowskiego wraca na sądową wokandę. Dokładnie: 20 stycznia. Jest całkiem prawdopodobne, że sędzia Izabella Skórzyńska po zapoznaniu się z zebranym materiałem i jego ocenie będzie gotowa zmierzać do finału sprawy.
O jaki dowód chodzi? - O dokumenty z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która w przeszłości "sprawdzała" prof. Jamiołkowskiego także pod kątem inwigilacji przez bezpiekę. Oczekiwanie na te właśnie dokumenty trwało kilka miesięcy - mówi "Nowościom" adwokat Jan Kwietnicki, obrońca naukowca.
Obrońca byłego rektora UMK: miał kontakty z bezpieką, ale nie współpracował jako TW
Dr. hab. Andrzej Jamiołkowski, profesor UMK, pełnił funkcję rektora przez trzy kadencje - w latach 1993-1999 oraz 2005-2008. Karierę naukową robił na toruńskim uniwersytecie od roku 1973.
Jak dowodzi Oddziałowe Biuro Lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, w roku 2008 złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Miał zataić, że w czasach PRL-u współpracował ze służbą bezpieczeństwa jako TW "Edmund". Zachować się miała jego teczka personalna; ma być też przynajmniej jeden ważny świadek podejrzewanej współpracy. Naukowiec do winy się nie przyznaje.
Proces naukowca ruszył w styczniu 2022 roku. Mediom były rektor przekazał, że nie kryje personaliów ani wizerunku. Na sali Sądu Okręgowego w Toruniu złożył wtedy wyjaśnienia. Towarzyszył mu obrońca - adwokat Jan Kwietnicki, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Toruniu i doświadczony prawnik. Bronił między innymi w sprawie lustracyjnej innego eksrektora toruńskiej uczelni, prof. Jana Kopcewicza. Ten został z zarzutów całkowicie oczyszczony.
Prof. Andrzej Jamiołkowski do zarzutu zatajenia tajnej współpracy z SB się nie przyznaje. W okresie objętym zarzutami był prorektorem ds. nauki i kontaktów z zagranicą. Jak wyjaśniał, w czasach PRL-u pomagał w wyjazdach naukowcom. Zobowiązany też był do raportowania o tychże wyjazdach. Kontakty z przedstawicielami służb miał, ale - jak podkreślał - nie współpracował z nimi jako TW. Spotkania z funkcjonariuszami służb, jak wyjaśniał dziś były rektor UMK, nie były tajne. Dochodzić do nich miało nie tylko na komendzie MO, ale i np. przed blokiem, czyli w przestrzeni publicznej. Naukowiec miał nie kryć tego, że takie spotkania miały miejsce.
-Profesor w czasach PRL-u miał kontakty z przedstawicielami służby bezpieczeństwa, ale miał je praktycznie każdy pełniący jakieś kierownicze stanowisko na każdej uczelni. Nie były to jednak kontakty wyczerpujące ustawową definicję świadomej i tajnej współpracy, czego postaramy się przed sądem dowieść - przekazał "Nowościom" adwokat Jan Kwietnicki przed startem procesu.
Prokuratura IPN jest jednak przekonana, że zgromadziła mocny materiał dowodowy. Toruński sąd potwierdzał nam, że w przypadku prof. Andrzeja Jamiołkowskiego wniosek o lustrację był bardzo obszerny oraz poparty dużą ilością dokumentów zgłoszonych w charakterze dowodów.
Do sprawy wrócimy po 20 stycznia.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
