Dlaczego nie wcześniej? Bo będzie obowiązywał nowy wzór kontraktów i tylko na tej podstawie zawodnicy zostaną zatwierdzeni do rozgrywek. Speedway Ekstraliga zwleka z publikacją dokumentów do otwarcia okienka transferowego 1 listopada, bo uważa - nie bez racji - że w innym wypadku zawodnicy masowo podpisywaliby umowy wcześniej, ale z datą 1 listopada.
Nie jest wielką tajemnicą, że karty na tegorocznym rynku rozdaje Get Well. Po niepowodzeniu i totalnej porażce w minionym sezonie Przemysław Termiński i wszyscy w klubie są żądni rewanżu. Jacek Frątczak został zatrudniony w jednym celu - ma zbudować zespół, który wróci na podium w przyszłym roku.
Koszty nie są istotne. Torunianie bez problemu przebili ofertę Unii Tarnów dla Nielsa Kristiana Iversena czy przekonali Jasona Doyle’a do rozwodu z Zieloną Górą. Australijczyk przy dobrym sezonie i z premią za mistrzostwo może zgarnąć nawet 2 mln zł.
Wokół Get Well wciąż przewija się kilkanaście nazwisk, ale niektóre informacje wydają się pewne. Zacznijmy od juniorów: w tym wypadku nic się nie zmieni i podstawową parę będą tworzyć Daniel Kaczmarek i Igor Kopeć-Sobczyński. Frątczak wierzy, że zwłaszcza leszczynianin drugi sezon w Toruniu będzie miał bardzo udany.
Nowymi liderami zespołu mają być Niels Kristian Iversen i Jason Doyle. Obaj zaakceptowali warunki kontraktów. Duńczyk już odrzuca oferty z innych klubów, mały znak zapytania trzeba postawić przy Australijczyku, o którego wciąż mocno walczy Falubaz.
W przyszłym roku będzie w drużynach ekstraligowych rezerwowy do lat 23 i w Toruniu to miejsce zajmie Jack Holder - to także wiadomo od dawna.
Zostają więc trzy seniorskie miejsca, z których dwa, zgodnie z regulaminem, muszą zająć Polacy. W Get Well od początku pewniakiem był Paweł Przedpełski, zostanie także Adrian Miedziński. Tego drugiego mógł zastąpić Jarosław Hampel, ale wybrał Leszno, a innych polskich żużlowców na odpowiednim poziomie na rynku nie ma.
Dla kogo ostatnie miejsce w drużynie? Kandydatów od dawna było trzech: Chris Holder, Greg Hancock i Michael Jepsen Jensen. Gdyby Amerykanin nie był kontuzjowany, nikt by się nie zastanawiał i to on byłby pewniakiem. Problem w tym, że jest po operacji, rehabilitacja może się przeciągnąć do początku przyszłego roku. Wszystko wskazuje więc na to, że w Toruniu na jedenasty sezon z rzędu pozostanie Chris Holder.
Australijczyk ma za sobą najsłabszy w karierze sezon, ale na pewno stać go na dużo więcej. Dodatkowym atutem wydaje się wsparcie kibiców, z których zdecydowana większość chce „Aniołów” z Chrisem w składzie.