Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głuchoniemi pokonują bariery i migają swoje marzenia

Roman Laudański [email protected]
Ich marzeniem jest, aby mogli nadal spotykać się w ramach Stowarzyszenia "Ludzie -Ludziom"
Ich marzeniem jest, aby mogli nadal spotykać się w ramach Stowarzyszenia "Ludzie -Ludziom" Fot. Roman Laudański
Pomiędzy stołami biegają dzieci wypatrujące pierwszej gwiazdy. Towarzyszą im dwa psy. A przy wigilijnym stole trwa w najlepsze kilka rozmów. Prowadzą je... głuchoniemi.

Projekt "Pokonaj bariery, wykorzystaj szanse" realizowany był na zlecenie Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Chełmnie przez Stowarzyszenie "Ludzie-Ludziom", a współfinansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego.

Barbara Sumeracka mieszka w Chełmnie od siedmiu lat i nie pamięta, by na ulicy spotykała rozmawiających w języku migowym głuchoniemych. - A teraz idę przez miasto i widzę - nie kryje zadowolenia pani Barbara. - Coś się po tym kursie zmieniło.

W Chełmnie przygotowali dla sześciu głuchoniemych specjalny program: "Pokonaj bariery, wykorzystaj szanse". Zaczęło się od tego, że Barbara Sumeracka, opiekunka grupy niepełnosprawnych, wybrała się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, by poprosić o dofinansowanie letniego wyjazdu.

- Pieniędzy nie dostałam, bo było już za późno, ale w PCPR nas zauważyli - przypomina pani Basia. Głuchoniemi spotykają się od kilku lat w ramach Stowarzyszenie "Ludzie-Ludziom".

Bądźcie aktywni
- Istotą stowarzyszenia jest aktywność członków, a w przypadku głuchoniemych mieliśmy raczej do czynienia z postawą roszczeniową - informuje Dariusz Jach, radny powiatowy i członek stowarzyszenia. - Zastanawialiśmy się, jak zmienić to myślenie i pobudzić ich do działania.

Wymyślili mocne "przebudzenie". Kilkoro głuchoniemych zaczęło się uczyć obsługi komputera, poruszania się po internecie, przeszli też spotkania z doradcą zawodowym i pedagogiem.

Dariusz Jach jest pedagogiem od czternastu lat, ale sam przyznaje, że nie miał pojęcia, jakie skutki rodzi niepełnosprawność głuchoniemych, którzy czerpią wiedzę o świecie jedynie za pomocą języka migowego! - Nie mogą skorzystać z klasycznych form komunikacji i kiedy mówiłem do nich o funduszach europejskich, to otwierali szeroko oczy ze zdumienia i pytali, co to jest ta Unia Europejska, bo coś słyszeli, ale nie bardzo wiedzą, o co chodzi - mówi Dariusz Jach. - To są ludzie sprawni fizycznie i mogliby wykonywać wiele różnych zawodów, ale podstawową barierą jest brak porozumienia. I jak mają iść na rozmowę z pracodawcą?

Barbara Sumeracka zastanawia się, jaki obraz świata mogą przyswoić sobie głuchoniemi na podstawie tłumaczonych z rzadka wiadomości lub obchodów państwowych świąt? Głuchoniemi przynoszą jej gazetę i proszą, by tłumaczyła im informacje na język migowy, bo wyrazy są dla nich za trudne.

Inne światy w sieci
Podczas kilkumiesięcznego szkolenia grupa m.in. poznawała podstawy komputera oraz internetu, poznawała też swoje słabe i silne strony, by lepiej zaprezentować się przyszłym pracodawcom.

- Odkryli w sobie podziw dla internetu - mówi Barbara Sumeracka. - Wielu z nich nie ma w domu komputera, a jeśli już ktoś ma, to bez internetu. Nauczyli się podstaw i teraz chcieliby jeszcze więcej. Przydałyby się komputery w świetlicy, z której korzystamy. Szkolenie coś w nich zmieniło, stali się odważniejsi, potrafią się postawić, pytać o swoje sprawy. Co prawda jeszcze nie pójdą do urzędów, żeby coś załatwić, ale i na to przyjdzie pora. Na razie udało się przekonać panią kierownik PCPR, Ewę Wirosławską i Mariusza Kędzierskiego, burmistrza Chełmna, że przydałyby się dyżury tłumaczy języka migowego w urzędach.

- Cieszę się, że ktoś ich zauważył - powtarza Barbara Sumeracka. - Wcześniej byłam sama, teraz pomaga nam stowarzyszenie. Już myślimy o nowym programie, o dotacjach do zakupu komputerów.

Dariusz Jach zwraca uwagę na jeszcze jedna potrzebę: naukę literackiego języka polskiego od podstaw. - E-maile i esemesy piszą tak samo, jak mówią, a dla zwykłego człowieka to jest niezrozumiałe.

Niech uczą się migania
Wszyscy chcieliby pracować, bo w większości są to ludzie dorośli. A pracę mają nieliczni.

Barbara Sumeracka. - Mój ojciec i mama są głuchoniemi. Tata przepracował 44 lata w zakładach graficznych jako introligator, mama w spółdzielni inwalidów. Praca była dla niepełnosprawnych ruchowo i umysłowo. Teraz, choć wiele jest zakładów pracy chronionej, o zatrudnianiu głuchoniemych nikt nie chce słyszeć. To były inne czasy, ale oni też mieli swoich przełożonych, z którymi musieli się komunikować, najczęściej pisząc coś na kartkach. Pamiętam z dzieciństwa, że w szkole bardzo mi dokuczano, ale walczyłam o swoich rodziców. Kiedy szliśmy przez miasto i rodzice rozmawiali rękoma, to słyszałam te docinki. Wtedy potrafiłam się odwrócić i powiedzieć, żeby się taki ktoś nauczył języka migowego, to wtedy będzie wiedział, o czym rozmawiają. Dlatego mówię naszym rodzinom, w których są mówiące dzieci, że one w przyszłości będą ich tłumaczami. Niech uczą się migania.

Czasem jest tak, że najbliższa rodzina zabrania głuchoniemym rozmowy rękami na przykład przed domem, bo to wstyd. W innych domach dzieci nie uczą się języka migowego, ale pokazują wszystko palcami.

Pani Barbara wspomina - poszły niedawno do lekarza, a w poczekalni usłyszały, że głuchoniemi nie powinni mieć dzieci. - A dlaczego?! - pyta bardzo zirytowana. - Społeczeństwo jest nieuświadomione. Rzadko dzieci rodzą się głuchonieme, chyba że są uwarunkowania genetyczne. Oni przeważnie zachorowali na zapalenie ucha środkowego i źle podano im penicylinę. I uszczerbek na zdrowiu na całe życie. Dzieci powinny też zwracać głuchoniemym rodzicom uwagę przy jedzeniu. Dorośli nie słyszą, mlaskają, siorbią. Rodzice zawsze prosili, żebym dawała im znać, kiedy coś jest nie tak. Ja uczyłam się dobrych manier i czuwałam nad rodzicami.

Idźcie do pracy
Kolejne osoby przychodzą do świetlicy. Jest Wiesio, który miał problem z alkoholem, bo jak tylko dostawał pieniądze, to zaraz znajdowali się koledzy, którzy zachęcali go do stawiania, póki pieniądze się nie skończyły. Zmienił się, zaczął dbać o siebie. - Bardzo jestem z niego dumna - mówi Barbara Sumeracka. - Chce się uczyć, jest ciekawy świata.

Iwona - najbardziej "wygadana" z grupy ma również głuchoniemego męża Ryszarda i dwoje dzieci. To właśnie jej syn Emil wypatruje pierwszej gwiazdki, by przełamać się opłatkiem. Mieszkają w malutkim pokoiku z kuchnią. Ryszard pracuje tylko dorywczo. Iwona próbowała szyć meblowe obicia, ale miała problemy zdrowotne. Opowiada, że najwięcej dały jej zajęcia z Dariuszem Jachem. I bardzo chciałaby pracować.

Dalej przy stole siedzi Renata - według lekarzy orzeczników jest zdrowa i powinna iść do pracy. Czasem ma napady padaczki, dlatego sama wolałaby pracować, np. przy pakowaniu. Musi się utrzymywać ze 153-złotowego zasiłku pielęgnacyjnego. Gdyby nie pomoc rodziców - byłoby ciężko.

Czują się źle z rentami socjalnymi, bo woleliby zarabiać pieniądze pracując. Chcą zasłużyć na te pieniądze.

Mają marzenia
Tomek ma szczęście, dostał pracę w Urzędzie Gminy w Kijewie Królewskim. Jak trzeba przycinać gałęzie - przycina, naprawić dziurę w drodze - naprawia. Mieszka w swoim gospodarstwie, gdzie też pracuje. Z kierownikiem kontaktuje się za pomocą kartek i bardzo sobie chwali pracę. Krzysztof, mąż Joanny pracuje w stolarni. Chciałby jeszcze zakończyć remont w domu, zaadaptować strych. A każde z nich ma swoje marzenia. Piotr, który przez trzydzieści lat nie wyjeżdżał z Chełmna, chciałby wyjechać w góry na długi turnus rehabilitacyjny. Turystyczne marzenia ma również Iwona. Gdyby tylko mogła choć raz zobaczyć zagranicę i poznać historię innego państwa, to już byłoby coś. Tata pani Basi, uczestniczący w spotkaniu, prosi tylko o więcej zdrowia, by nadal mógł podróżować.

Ryszard dziękuje za to, że jest grupa głuchoniemych, w której dobrze się czuje. Chciałby, żeby na spotkania przychodziło jeszcze więcej ludzi, no i gdyby mogli się tu zawsze spotkać. Marzenie Joanny jest bardzo prozaiczne - praca. Wiesia - własny kąt, mieszkanie. I jeszcze podróż w góry. Bo pamięta, że jak kiedyś pracował w klasztorze u sióstr, to raz go zabrali i bardzo mu się podobało.

Renata chciałaby mieć pracę i własne mieszkanie. Marzeniem najmłodszej, 19-letnia Agnieszki jest praca. Podobnie jak Lucyny. Mogłaby robić cokolwiek. Tomkowi marzy się luksusowe auto. Dorocie po prostu dobrze przy mężu i niech tak dalej będzie.

A dzieci? Emil chciałby objechać cały świat, a Weronika - pojechać w góry z mama i tatą.

Barbara Sumeracka chciałaby, żeby wszyscy jej podopieczni znaleźli pracę, bo jak będą mieli pełne portfele, to spokojnie i bezstresowo wychowają swoje dzieci.
- Chciałabym też, żeby zrealizowali swoje marzenia - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska