W Toruniu w ub. roku odnotowano108 fałszywych alarmów o pożarze, wypadku lub innym zagrożeniu. Na miejsce jechały wozy straży pożarnej, ale okazywało się, że nic się nigdzie nie stało. - Prawdziwą plagą są natomiast połączenia od nastoletnich żartownisiów, którzy dzwonią i odkładają słuchawkę. Telefonów z wyzwiskami, jakie padają pod adresem dyżurnych nikt nie liczy.Tego jest multum - opowiada Paweł Frątczak z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej.
14-letni dowcipnisie
W czwartek na 998 i 999 w Toruniu około godz. było kilka fałszywych alarmów. Tym razem udało się jednak ustalić, że to "żarty" i dyspozytorzy nie wysłali na miejsce jednostek ratowniczych. Zidentyfikowano natomiast numer i okazało się, że połączenia są wykonywane z automatu na Wielkich Garbarach. Ta ulica objęta jest systemem monitoringu i na zainstalowanych w Centrum Koordynacji Ratownictwa monitorach doskonale było widać żartownisiów. Na miejsce natychmiast pojechał patrol straży miejskiej. Zatrzymani mają po 14 lat, są uczniami pobliskiej szkoły.
Chciał przerwać egzamin
W ostatnim czasie nie ma w Toruniu fałszywych alarmów bombowych. - Żartownisiów, którzy je w różnych częściach Polski wywoływali i doprowadzali do ewakuacji złapano, zapadły surowe wyroki nagłośnione media i całe szczęście jest spokój - mówi Marek Demski, z toruńskiej straży pożarnej. Ostatni taki alarm był w czerwcu. Mieszkaniec Włocławka z budki u zbiegu ulic Reja i Broniewskiego zadzwonił na policję z informacją, że w jednym z budynków uniwersyteckich jest bomba. W ten sposób chciał doprowadzić do jego ewakuacji, bowiem w tym czasie zdawała w nim egzamin jego dziewczyna. Został zatrzymany przez policjantów błyskawicznie, zanim zdążył odłożyć słuchawkę.
Nie dodzwoni się potrzebujący
Problemem są natomiast głuche połączenia, albo telefony z wyzwiskami, niewybrednymi komentarzami. - Są dni, że jest ich nawet po pięćdziesiąt. Najczęściej dzwonią dzieci w wieku szkolnym, często z komórki podczas lekcji. Odkładają od razu słuchawkę, wymyślają jakieś niestworzone historie, a w tle słychać głos nauczyciela, który właśnie przerabia jakiś temat - opowiada Renata Lewandowska, dyspozytorka toruńskiego pogotowia. - Takie żarty mogą doprowadzić do tragedii. Ilość linii jest ograniczona. W czasie, gdy dowcipnisie blokują nam linię, ktoś naprawdę potrzebujący pomocy nie dodzwoni się na czas.
Głupota telefoniczna
Kamil Sakałus

W pogotowiu odbierają wiele telefonów od żartownisiów.
Do 50 głuchych telefonów odbierają dziennie dyspozytorki pogotowia ratunkowego. Przedwczoraj wpadło dwóch 14-latków, którzy z nudów dzwonili na 999 i 998.