https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ratownik medyczny apeluje: - Wzywajmy pogotowie z głową! To nie taxi ani przychodnia

Grażyna Rakowicz
Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik Działu Usług Medycznych i Szkoleń Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.
Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik Działu Usług Medycznych i Szkoleń Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy. nadesłane
Takie dramatyczne wezwania telefoniczne, czasami wręcz błagania o ratunek, że ktoś potrzebuje pilnie pomocy – w regionie są cały czas. Brzmią niepokojąco i realnie, stąd dyspozytor bez wahania wysyła ambulans w trybie pilnym. (…) Pędzimy na włączonych sygnałach świetlnych i dźwiękowych, bo liczy się czas. A tu niespodzianka… - mówi Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik Działu Usług Medycznych i Szkoleń Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.  

Głupie żarty. Zabawa. Chęć zaimponowania przed znajomymi. Niestety, mimo próśb czy apeli, ciągle zdarzają się fałszywe wezwania służb ratunkowych.
Zgadza się. Mamy wezwanie: „Leży człowiek, nie oddycha, prowadzimy reanimację!”. Przyjeżdżamy na miejsce – pacjenta nie ma. Inny przykład: „Doszło do wypadku komunikacyjnego, w samochodzie są zakleszczeni ludzie i krwawią, nie poruszają się”. Przyjeżdżamy - brak zdarzenia. Kolejny przykład: „Pomocy, dławi mi się dziecko. Ratujcie, jest już sine!”. Pędzimy karetką – na miejscu nikt nie otwiera drzwi. Wzywamy policję i straż pożarną, wyważamy te drzwi i co się okazuje? W mieszkaniu nikogo nie ma. Mógłbym tak wymieniać bez końca... Takie dramatyczne wezwania telefoniczne, czasami wręcz błagania o ratunek, że ktoś potrzebuje pilnie pomocy – w regionie są cały czas. Brzmią niepokojąco i realnie, stąd dyspozytor bez wahania wysyła ambulans w trybie pilnym. Wyjeżdżamy jako pojazd uprzywilejowany - w kodzie pierwszym, bo życie ludzkie jest zagrożone. Pędzimy na włączonych sygnałach świetlnych i dźwiękowych, bo liczy się czas. A tu niespodzianka… Po dotarciu zespołu ratownictwa medycznego na miejsce wezwania okazuje się, że nie ma tam pacjenta z zatrzymanym krążeniem lub osoby poszkodowanej w wypadku, bo do niego w ogóle nie doszło. Że w ogóle nie ma żadnego stanu zagrożenia zdrowotnego! Jeszcze przez jakiś czas szukamy pacjenta, bo może ktoś w stresie pomylił adres - upewniamy się, dopytujemy okolicznych mieszkańców. A czas biegnie… I wreszcie uświadamiamy sobie, że to było fałszywe wezwanie. Głupi żart. Takich każdego roku mamy w województwie kilkadziesiąt.

Niekiedy przyjazd zespołu ratownictwa medycznego jest dodatkowo przez sprawców, żartownisiów, filmowany z ukrycia i z oddali.
I niestety, mają oni dobrą zabawę, widząc, jak ratownicy nerwowo się rozglądają, szukają i w efekcie nikogo nie znajdują. Takie zachowanie to igranie z ludzkim życiem, bo w tym czasie ktoś inny może faktycznie potrzebować pomocy medycznej. Gdzieś, ktoś inny w tym czasie, umiera! Ktoś inny się dławi, dusi czy ma silny krwotok, zatrzymanie krążenia, a nie ma ambulansu, żeby wysłać do niego pomoc, bo ostatni wolny zespół ratownictwa właśnie wyjechał do fałszywego zdarzenia. Dramat ludzki gotowy, bo w wielu realnych przypadkach trzeba szybko wdrożyć medyczne czynności ratunkowe, żeby dać komuś szansę na przeżycie. Dać szansę na wyjście ze szpitala bez powikłań – to jest nasz główny cel. Często w rzeczywistości, gdy zespół ratownictwa udaje się do fałszywego zdarzenia, to do tego prawdziwego, w rejonie operacyjnym, nie ma komu pojechać i wtedy jest wysyłany ambulans na przykład z innego miasta, powiatu. Czas się wydłuża, a pacjent nie może czekać…

Ten pędzący na sygnale zespół ratownictwa też jest zagrożony...
Jak najbardziej. W takiej sytuacji są zagrożeni nie tylko medycy w ambulansie, ale też inni uczestnicy ruchu drogowego, w tym piesi, ponieważ na drodze mogą zdarzyć się różne sytuacje. Kierowcy, gdy usłyszą lub zobaczą jadący na sygnale ambulans, zachowują się czasem irracjonalnie, gwałtownie przed nim hamują, również na zakrętach i wzniesieniach. Jadą blisko za ambulansem albo mu ustępują w ostatniej chwili, bo w aucie słuchają głośno muzyki, nie patrzą w lusterka i nie tworzą w porę bezkolizyjnego przejazdu dla karetki, czyli korytarza życia. Z kolei piesi usiłują przejść po pasach zakładając, że pędzące na sygnale pogotowie ich przepuści lub nie słyszą karetki, bo mają na uszach słuchawki z głośną muzyką... Z drugiej strony, kierujący ambulansem – mimo że jedzie szybko – musi zachować szczególną uwagę i ostrożność. Głównie wtedy, gdy zbliża się do sygnalizacji świetlnej, skrzyżowania, przejścia dla pieszych.

Kto najczęściej jest autorem tych fałszywych wezwań pogotowia?
Do dyspozytorów medycznych dzwonią często osoby młode - tak dla kawału, żartu. I żeby potem pochwalić się nagraniem oraz tym „wyczynem” przed znajomymi na imprezie lub w social mediach – tu, żeby się „klikało”. Ale nie tylko...To są też osoby pod wpływem alkoholu, środków odurzających. Niestety wszyscy, którzy wprowadzają nas w błąd, uświadamiają sobie ten fakt dopiero wtedy, gdy ustali oraz zlokalizuje ich policja i dojdzie do nich, że grozi im bolesna kara. Albo gdy wytrzeźwieją. I wtedy przychodzi refleksja: „A co by było, gdyby w tym czasie takiej pomocy potrzebowała moja mama, ktoś z rodziny albo nawet ja sam? Sama?”. Choć taka refleksja nie jest zawsze…

Przypomnijmy, jaka kara grozi za fałszywe wezwanie karetki.
Zgodnie z Kodeksem Karnym „kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia (…)" podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Jeśli sprawca takiego czynu zawiadamia o więcej niż jednym zdarzeniu, podlega karze pozbawienia wolności od 2 do lat 12. Ale nie kara jest tu, w mojej ocenie - najważniejsza. Tu bardziej chodzi o to, aby szanować numer alarmowy - 112 i numer pogotowia ratunkowego – 999, czyli aby wybierać je świadomie i tylko w stanach nagłego zagrożenia zdrowotnego. Pogotowie ratunkowe to nie taxi ani przychodnia na kółkach. Jak sama nazwa wskazuje – pogotowie jest ratunkowe, a to oznacza, że ratuje życie!

Jest jeszcze nieuzasadnione wezwanie ambulansu.
Nieuzasadnione to nie to samo, co fałszywe. Zacznę od tego, że – według Ministerstwa Zdrowia - tylko w 2022 roku zespoły ratownictwa medycznego wyjechały „niepotrzebnie” do pacjentów, ponad 2 mln razy. To stanowiło aż 40 proc. wszystkich wezwań. A nieuzasadnione zdarzenie to takie, które nie jest stanem zagrożenia zdrowotnego i nie jest nagłe. Mówiąc krótko: pacjenci dzwonią i wzywają nas w sytuacjach, w których mogą i powinni poradzić sobie sami. Czyli np. powinni wziąć tabletkę przeciwbólową lub rozkurczową, powinni sami udać się do POZ lub izby przyjęć, wezwać lekarza rodzinnego do domu, a nie zespół ratownictwa medycznego. Zauważamy, że w takim zachowaniu dominują mieszkańcy dużych miast, natomiast ci z mniejszych miejscowości, wiosek są bardziej zaradni i sami potrafią poradzić sobie w takich sytuacjach.

Dlaczego tak jest?
Bo – choć w dużych miastach jest większy dostęp do POZ i szpitali – to jednak w tych aglomeracjach obserwujemy większą niezaradność i roszczeniowość pacjentów. Często funkcjonują oni w myśl zasady: „Płacę, to żądam!”„Nie będę stał w kolejce.” „Nie mam czym dojechać do POZ”. A przypomnę, że w Polsce jeden ambulans przypada na 22 tys. mieszkańców. Co prawda średni czas dojazdu w skali miesiąca nie może być dłuższy niż 8 min., ale nigdy taki ambulans nie będzie natychmiast u pacjenta, więc wzywajmy pogotowie ratunkowe „z głową”.

To do jakich konkretnych sytuacji jest niezasadnie wzywane pogotowie?
Często po zaświadczenie o stanie zdrowia, o przedłużenie lub wypisanie recepty, o zmianę leków, opatrunku. Po to, aby przetransportować chorego do szpitala na planowe przyjęcie albo do sprawdzenia stanu zdrowia – tak profilaktycznie (!). Do wystawienia zwolnienia lekarskiego, skierowania do szpitala lub specjalisty POZ. To są też drobne skaleczenia, temperatury, bóle gardła, przeziębienia, bóle miesiączkowe, a nawet bezsenność. Niestety, często w tych przypadkach dyspozytor medyczny jest okłamywany - wezwanie brzmi bardziej dramatycznie, a na miejscu zastajemy diametralnie inną sytuację - jedną z tych, które wymieniłem.

Także w tych nieuzasadnionych przypadkach pogotowie wzywają często osoby po spożyciu alkoholu?
To prawda. Wtedy zazwyczaj nasza wizyta kończy się brakiem rozpoznania, bo nic takiemu pacjentowi nie jest – wypił zbyt dużo alkoholu i zdążył zasnąć, stąd nasze przybycie kończy się jego obudzeniem. Zdarza się też, że w miejscach publicznych ktoś nie podejdzie na przykład do leżącej na ławce osoby tylko z daleka na nią popatrzy, przejedzie obok autem i … wezwie pogotowie. W takiej sytuacji wskazane jest, aby do niej jednak podejść i sprawdzić, czy jest świadoma, prawidłowo oddycha, ma oznaki krążenia oraz - co najważniejsze – czy potrzebuje pomocy. Bo często – jak się okazuje po przybyciu medyków - taka osoba, będąc choćby pod wpływem alkoholu, tylko śpi i żadnego wsparcia medycznego nie potrzebuje. Pamiętam, jak kobieta wezwała pogotowie, bo jadąc autem po jednej z ulic Torunia zobaczyła kucającego mężczyznę pod blokiem. Okazało się, że w tej pozycji po prostu na kogoś czekał. Przypomnę, że kary za blokowanie numeru alarmowego 112 lub 999 są takie same, jak w przypadku wykroczenia związanego z niezasadnym wezwaniem pogotowia ratunkowego. Jest to areszt, ograniczenie wolności albo kara grzywny do 1,5 tys. zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zdrowie

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska