Jak opowiada dyrektor Parku Narodowego "Bory Tucholskie" Janusz Kochanowski, zanim powstało przejście, w ciągu roku ginęło w tym miejscu ze trzy tysiące żab i traszek. - Tam było torfowisko - mówi. - Stamtąd trwała wędrówka nad jezioro. A ruch jest tutaj spory i kierowcy, mimo apeli, ani myślą zwalniać.
Przeczytaj także: VIII Międzynarodowy Jarmark Ekologiczny w Brodnicy. W roli głównej: kurczak i prosię
Przyrodnicy chwytali się różnych sposobów, by uchronić zwierzęta przed zagładą na szosie - sami lub przy pomocy wolontariuszy z gimnazjów przenosili płazy na drugą stronę jezdni. Były to półśrodki, a okazja do zmiany sytuacji nadarzyła się, gdy doszło do skonkretyzowania planów budowy ścieżek rowerowych w ramach tzw. "Kaszubskiej marszruty".
- Postanowiliśmy zabiegać i o modernizację jezdni, która była w okropnym stanie, zbudowana na podbudowie ze starych opon i Bóg wie czego jeszcze, a także o zbudowanie profesjonalnego przejścia - mówi Kochanowski. - No i udało się.
Twierdzi, że od czasu, gdy przejście jest, giną tylko pojedyncze sztuki.
Park zamierza przez cały czas monitorować sytuację. A całość tego zadania kosztowała 300 tys. zł.
Patrząc na to, jak Park dba o równowagę biologiczną na swoim terytorium, warto zaapelować również do mieszczuchów za kółkiem, którzy za nic mają znaki o jeżach przebiegających im drogę. Może wzięliby je pod uwagę i zdjęli nogę z gazu?
A jeśli nie wiedzą, dlaczego mają to robić, niech się zapiszą na czwartkowe spotkania z przyrodą w Parku Narodowym "Bory Tucholskie". Ta wiedza na pewno się przyda.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje