Główny Instytut Górnictwa z Katowic przekazał już pełną dokumentację badań Osiedla Leśnego w Pile. W trakcie badań wykonano 12 odwiertów na głębokość do 20 m, przeprowadzono pomiary na obecność metanu i dwutlenku węgla oraz wykonano badania georadarowe terenu.
- Jesteśmy w trakcie analizy szczegółowej przekazanego materiału - mówi Wojciech Weyna, szef stowarzyszenia "Buko".
Żaden dom nie jest zagrożony
Jakie są najważniejsze wnioski? Wygląda na to, że budynki są bezpieczne - odwierty nie potwierdziły wcześniejszych obaw ekspertów GIG o zagrożeniu niektórych z domów. Z tego, co mówią geotechnicy, żaden dom zlokalizowany na tej powierzchni nie jest zagrożony katastrofą budowlaną - mówi wójt Jacek Czerwiński.
Korytarze do głębokości 20 m zawaliły się w ciągu ostatnich lat, a znajdujące się poniżej są zalane wodą. Nie stanowią więc zagrożenia. - Właściciele budynków mogą zatem spać spokojnie, z czego jesteśmy niezmiernie zadowoleni i do czego od ponad trzech lat dążyliśmy - mówi Weyna.
Gmina nie da na kolejne odwierty
Gorzej z niezabudowanymi działkami w południowej części osiedla oraz terenami przyległymi. - One wymagają, zdaniem ekspertów, dokładnego sprawdzenia najpierw metodami georadarowymi, a następnie dokładnymi odwiertami do głębokości 30 m przed budową domów - wyjaśnia Wojciech Weyna.
Informacje o tym prawdopodobnie znajdą się w warunkach zabudowy, wydawanych przyszłym inwestorom przez wójta. W rejonie mogą bowiem utrzymywać się niezapadnięte chodniki i sztolnie górnicze. Jak mówi szef "Buko", na jednej z działek potwierdzono badaniami występowanie szybu górniczego o szerokości ok. 2,5 m, który zawalił się w 2002 r.
- Wywołało to wtedy konsternację wśród części mieszkańców osiedla. Zgodnie z ich relacją dowiedzieliśmy się, że na działce przeznaczonej pod zabudowę powstało zapadlisko o głębokości około 3 m, na którego dnie widoczne były drewniane elementy konstrukcji górniczej - opowiada Weyna.
Relacje te potwierdziły tegoroczne badania, przeprowadzone przez ekspertów z GIG. Niestety, dla właścicieli działek to oznacza dodatkowe koszty, w dodatku całkiem spore. I nie pokryje ich gmina, bo wójt zaznacza, że pieniędzy na kolejne wiercenia nie ma.
Były teorie...
Za swój sukces mieszkańcy mogą uznać jednoznaczne stwierdzenie w dokumentach, że osiedle jest usytuowane na terenie pogórniczym i że funkcjonowały tu kopalnie głębinowe.
- Jeszcze niedawno, ku ogólnemu zdziwieniu mieszkańców osiedla, nie potwierdzał tego ani wójt, ani radni z jego klubu, wymyślając teorie związane ze żwirownią, odkrywkową metodą wydobywania węgla, wydobywaniem gliny bądź też istnieniem w tym miejscu wysypiska śmieci - zauważa z przekąsem Weyna.