Do składu Rady Gminy Jerzy Pawelec, sołtys Małego Rudnika, wszedł z ramienia Stowarzyszenia Międzygminne Porozumienie Samorządowe. Podczas listopadowych wyborów swój głos oddały na niego 102 osoby. Szybko jednak okazało się, że nie miał on nawet prawa startu w wyborach. A nie miał go, bo był karany.
- Policjanci zatrzymali mnie do kontroli, kiedy kierowałem, choć byłem wczorajszy - wspomina Jerzy Pawelec. - Cóż mogę powiedzieć... Gdybym wiedział, że tak wyjdzie, że nie mam prawa startować w wyborach, to bym w nich przecież nie startował.
Oświadczenie o niekaralności podpisał, bo - jak sam mówi - nie doczytał jego treści do końca. Myślał, że chodzi o współpracę z SB...
- Mam tylko żal do osoby, która to zgłosiła, że zrobiła to dopiero po wyborach, a nie przed nimi. Sprawy wcale by dziś nie było - mówi Pawelec.
Wczoraj, na drugiej sesji gminnego samorządu, radny został z tej funkcji odwołany. Jednogłośnie. Sam w obradach nie uczestniczył.
- Na razie będziemy pracowali w pomniejszonym składzie - mówi Hanna Guzowska, przewodnicząca Rady Gminy Grudziądz.
Dla mieszkańców wsi Pieńki Królewskie i Mały Rudnik odwołanie "ich" radnego oznacza, że do urn pójdą jeszcze raz.
- Wybory uzupełniające powinny odbyć się w ciągu trzech miesięcy - mówi Sławomir Michalak, dyrektor biura Państwowej Komisji Wyborczej w Toruniu.
To pierwszy, po ostatnich wyborach, przypadek odwołania radnego z powodu "nieposiadania prawa wybieralności" w naszym województwie.