O tragicznej sytuacji mieszkanek podrypińskiego Kwiatkowa pisaliśmy już na łamach "Pomorskiej". Na dramatyczny apel pani Ani, która boryka się ubóstwem
zareagował Wally Wójcicki, bydgoszczanin mieszkający przez lata w Kanadzie.
Przeczytaj także:"Sytuacja kobiet w powiecie rypińskim jest tragiczna!"
Pan Wally zebrał wśród swoich znajomych rzeczy, które - wraz ze swoją przyjaciółką - zawiózł pod Rypin. W aucie znalazły się choćby ubrania, zapasy jedzenia, a nawet laptop i komórka.
Utknęli w rowie
- Ba, pan Wally i pani Marta znów nas odwiedzili! - opowiada z przejęciem Ania Suska. - Prawie zemdlałam na widok kuchenki gazowej z butlą, garnków. To było moje marzenie! W końcu mogę gotować Patrysi porządne obiady. Mamy też pościele, koce, środki chemiczne, słodycze. Pomogło wiele osób, za każdą się modlimy. Ale zyskałyśmy coś jeszcze - nową przyjaźń i poczucie, że komuś na nas zależy.
- W drodze powrotnej było trochę nerwów, bo utknęliśmy w rowie - relacjonuje wizytę Wally Wójcicki. - Na całe szczęście pomogli nam jacyś panowie. Pomyśleliśmy o kuchence i garnkach, bo Patrycja musi znacznie lepiej jeść. Często choruje, jest dość słabym dzieckiem, więc łatwo łapie przeziębienia. Pomagamy jak tylko możemy, ale dom, w którym mieszka pani Ania jest niemal ruiną. Szczeliny w suficie, elektryka w strasznym stanie - boję się, że w końcu zdarzy się tam jakaś tragedia. Trzeba coś wymyślić.
To był szok
Zanim pani Marta i pan Wally odwiedzili Kwiatkowo, nie spodziewali się, że tamtejsze warunki są tak ciężkie.
- Byliśmy zszokowani. Dosłownie - podkreśla ze smutkiem bydgoszczanin. - Cóż, możemy pomoc, ale nie zmienimy życia pani Ani i Patrycji. To tragedia, że mieszkają tak daleko w lesie. Zresztą, podejrzewam, że i w Rypinie jest ciężko o pracę. W ten sposób koło się zamyka.
- Gdybym tylko miała pracę, wszystko wyglądałoby inaczej - mówi rozmarzona pani Ania. - Mam dwie ręce, głowę na karku, a nawet nie mogę z nich zrobić pożytku, bo nadal nikt nie chce mnie zatrudnić. Doceniam wsparcie, na jakie możemy liczyć, ale chciałabym zawdzięczać też coś sobie. Boję się, że już zawsze będziemy z córcią tkwić w tym lesie.
Potrzebującym mieszkankom Kwiatkowa pomagają także pracownicy bydgoskiego szpitala uniwersyteckiego. Zebrali bowiem gotówkę, która za pośrednictwem gości z Bydgoszczy trafiła do rąk pani Ani.
Czytaj e-wydanie »