Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gnuśność nasza powszednia

Rozmawiał Roman Laudański
Dr Marcin Zdrenka, Zakład Aksjologii i Etyki Społecznej Instytutu Filozofii UMK w Toruniu. Książki: "Problem uniwersalizacji etosu mieszczańskiego", "Sześć cnót mniejszych" (współautor), "O gnuśności. Studium lenistwa i jego kontekstów".
Dr Marcin Zdrenka, Zakład Aksjologii i Etyki Społecznej Instytutu Filozofii UMK w Toruniu. Książki: "Problem uniwersalizacji etosu mieszczańskiego", "Sześć cnót mniejszych" (współautor), "O gnuśności. Studium lenistwa i jego kontekstów". Lech Kamiński
Rozmowa z doktorem Marcinem Zdrenką, autorem książki "O gnuśności. Studium lenistwa i jego kontekstów"

- Jest pan, a może bywa - leniwy, gnuśny?

- Jestem? Nie. Raczej bywam.

- Po 23 latach budowania kapitalizmu mamy prawo choć na chwilę zgnuśnieć?!

Lenistwo

to zwykłe nieróbstwo, niezdolność do pracy, ucieczka od wysiłku.
Gnuśność to skrajna forma lenistwa - całkowity paraliż działania; raczej tragiczny stan zrezygnowanego ducha niż krótka niedyspozycja czy drobna słabość. Używam tego słowa, by problemowi nieróbstwa nadać świeżość, bowiem lenistwo to wyświechtane hasło i wszyscy mają na jego temat wyrobione zdanie.

- Jeśli to rozumieć jako odpoczynek - to tak. Jeśli jako folgowanie sobie - niekoniecznie. Niedawno zapytał mnie jeden ze studentów: czy pan nie widzi, że gnuśność doprowadziła Grecją do upadku?

- A Rzym?

- Zgoda, ale on nie pytał mnie w kontekście antycznym, tylko współczesnym. Historia bezczynności zatoczyła koło. Od pozytywnej bezczynności starożytnych myślicieli, do tej złej, rozlanej na całe konsumpcyjne i roszczeniowe społeczeństwo.

- My, Polacy jesteśmy na najlepszej drodze do lenistwa?

- W sensie gospodarczym nie wolno nam zgnuśnieć. Tak tu sobie siedzimy w starej Europie - w miarę syci, dość wypoczęci, choć o to możemy się spierać, ale sytuacja na świecie może się zmienić. Bogata Północ gnuśnieje, a biedne Południe na nią pracuje. A przecież nie da się przeskoczyć oporu materii. Trzeba siać, żeby zjeść. A tymczasem my wykształciliśmy bardzo zwodnicze mechanizmy: przy pomocy armii, polityki i pieniędzy oszukujemy siebie i resztę świata, że możemy być jak Amerykanie - przepłacani, syci, bezpieczni, a to się wszystko nie zawali. Otóż może się zawalić. Ekonomia i ekologia już pokazują, że zachodzą zmiany. Biedni z Południa sięgają po terroryzm, przyroda zaczęła stawiać opór, a my wciąż wierzymy, że zasoby naturalne nigdy się nie skończą i już zawsze będziemy tą lepszą częścią świata.

- Konsumpcjonizm wabi nas z każdej strony, cała reklama nastawiona jest na posiadaj, a nie pracuj.

- To prawda, ale nie zrzucajmy wszystkiego na reklamę. Czy starożytni nie mieli podobnych pokus, żeby sobie pofolgować? Pokusy nieróbstwa, złego, ale łatwego uczynku? A wtedy nie było kampanii marketingowych we wszystkich mediach. Oni też czasem byli przekonani, że lepiej ukraść jabłko z sadu sąsiada niż samemu hodować jabłonie. Może to różnica skali, dziś wszyscy głaszczą nas po główkach: - jesteś tego warta - mówi reklama - weź kredyt, pofolguj sobie. Siła sygnału jest większa. Ale u podstaw etyczności leży chyba to samo napięcie: przecież łatwiej zabrać, napaść, zabić, podporządkować sobie bliźniego! To napięcie nie opuszcza nas od wieków. Łatwiej i efektywniej tak zrobić, niż pracować i się mozolić. Być może etyka przypomina o tej podstawowej gnuśności. Jakakolwiek zdolność do bycia wartościowym, działającym zacnie, a nie sprytnie, bywa pełna cierni.

- Może za mało w nas szacunku dla pracy, owego protestanckiego uporu w czynieniu sobie ziemi poddanej?

- Owszem, o tym się mówi, ale kłopot polega na czymś innym - po drodze zmieniła się gospodarka kapitalistyczna. Ekonomiści mówią, że w Polsce motorem postępu jest popyt wewnętrzny. Kiedy sam ulegam konsumpcji, tłumaczę sobie, że robię to dla dobra własnego kraju. Przecież płacę VAT za wszystkie dobra, które kupuję. Pierwsi amerykańscy kapitaliści mówili: pracuj! Co masz zjeść dziś - zjedz jutro. A myśmy zamienili to na zupełnie inną strategię, tylko jeden element się nie zmienił - efektywność. Kiedyś mieliśmy być efektywni w pracy, miała rosnąć wydajność produkcji, a teraz podnosimy wydajność, ale konsumpcji! Co mówi do nas reklama: jesteś kosmitą! Nie rozumiesz, o co chodzi w tym tanim ubezpieczeniu! Nie widzisz, że jak kupisz tę kawę, to dostaniesz srebrną łyżeczkę, punkty lojalnościowe, specjalne programy, żeby tylko związać nas z jakąś marką. A my cały czas jesteśmy jak ci pierwsi kupcy, tylko nie zauważyliśmy, że o czymś innym mówimy. Nie o efektywności pracy, twórczości, która jest przeciwieństwem gnuśności, marazmu. Twórca chce coś po sobie zostawić, zbudować z wysiłkiem, nawet rodzinę, to wszystko wymaga trudu.

- Są jakieś szczególnie gnuśne zawody? O politykach mówi się, że są leniwi i biorą za to kupę kasy.

- Nie wiem, czy są szczególnie gnuśne zawody, czy też zjawiska sprzyjające gnuśności. Ale na przykład stereotyp to rodzaj gnuśnego myślenia: nie chcę sam myśleć, żeby poznać problem, przyjmuję to, o czym mówią na ten temat inni. Albo przykład z komputerem - działa? Działa, ale jak? A po co mam to wiedzieć, jak się zepsuje, to magik od komputera go naprawi. Gorzej, kiedy to się przekłada na kwestie wartościowania. Wtedy mamy negatywne stereotypy, które powielają wszyscy. Proszę zauważyć, jak bardzo zdradza nas ojczysty język w sprawie opinii o innych nacjach, jak jesteśmy podszyci wrogim myśleniem: zaiwanić, podjudzić, oszwabić, ocyganić. Już nam się nie chce myśleć, który z polityków ma rację np. w sprawie in vitro. Nie rozumiemy tego, przyjmujemy gotową formułę, bo nasz autorytet polityczny mówi, że to jest złe albo dobre. Co więcej, wygoda w życiu codziennym popycha nas do takiego myślenia. To świetnie widać w powieści: "Obłomow". Zawaliła im się weranda w gospodarstwie, cała rodzina siedzi przy samowarze i mówi: cholera, że też nikt z tym nic nie zrobi!

- A dzisiaj?

- Pytamy, kiedy napotykamy problem: a gdzie były służby?! Gdzie jest policja, pomoc społeczna?! Panie premierze, jak żyć?! - bo do tego to się sprowadza. Ponadto żyjemy dziś w świecie praw, a nie powinności. Mamy Powszechną Deklarację Praw Człowieka. W 2000 roku intelektualiści chrześcijańscy podczas gdańskiego "Aeropagu" chcieli stworzyć Powszechną Deklarację Powinności. Zostali zakrzyczani. Wszyscy twierdzili, że powinności obronią się same. Tylko kiedy myślę tylko w kategoriach praw, to jestem jak siedzący w fotelu facet, który pyta: kto mi zgubił pilota?! To rodzina powinna dbać, żeby był pod moją ręką. A dlaczego to piwo jest ciepłe?! Ktoś musi za to odpowiedzieć! Mamy wyłącznie roszczenia wobec świata, a to również przejaw gnuśności.

- Dlatego ulubionym bohaterem serialowym Polaków jest Ferdek Kiepski?

- On doskonale się wpisał w nasze myślenie. Jeden z profesorów opowiadał, że rano zapukał do niego kloszard z piwkiem. Powiedział: panie profesorze, bardzo panu dziękuję za te puszeczki, które pan dla mnie odkłada na bok, a ja nie muszę grzebać w śmieciach, żeby je znaleźć. Dlatego mam dla pana piwko gratis. Profesor pyta, dlaczego pan tak żyje? Dlaczego tych puszek pan więcej nie nazbiera, zacznie żyć inaczej? - Po co? - pyta kloszard. - Zbieram dokładnie na dwa piwka.
Być może to wolny i szczęśliwy człowiek.

- Nie ma w gnuśności nic pozytywnego?

- Odczarowuje ją, pokazuję w książce pozytywy, ale z tym trzeba być bardzo ostrożnym, bo to świetna wymówka do folgowania sobie. A folgowanie, jako przedsionek gnuśności, jest znamieniem naszych czasów. Nawet nie chodzi o to, że my chcemy wszystko osiągnąć bez wysiłku, ale że w ogóle odpuszczamy sobie na wszystkich polach.

- Namawia pan do twórczej gnuśności, o ile taka może być?

- Profesor Tadeusz Czeżowski (filozof, etyk i logik z Torunia) mówił: na życie ludzkie składają się: działanie, myślenie i refleksyjność. A my zapomnieliśmy chyba o refleksyjności. Działają ci, którzy muszą chodzić do pracy. Myślenie - powiedzmy, że odbywa się na uniwersytecie, ale jest jeszcze estetyczne obcowanie ze światem, kontemplowanie go. Na to trzeba czasu, niespieszności, do tego nie można być zarobionym. Bycie "niezarobionym" jest koniecznością, ale czy wszyscy musimy tak robić? Nie wiem.

- Gdzie optymistyczne zakończenie?

- Żyjemy w kulturze sprytu. Odyseusz był pierwszy. Wysłuchał syren, ale przywiązany do masztu i nic mu się nie stało. Ta strategia "mieć ciasto i zjeść ciastko" na krótką metę może się udać. Poleżę, sprawa przyschnie. Ktoś w firmie zrobi za mnie raport, a jak mnie wyrzucą, to znajdę inną robotę. Jak nie idzie mi na tych studiach, to popływam gdzie indziej. Złożoność naszego życia społecznego na to pozwala. Biznesmeni powiedzą, że jak w firmach będą sobie folgowali, to nic nie osiągną. Zgoda. Jednak przy pisaniu książek o lenistwie też trzeba się trochę potrudzić.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska