Decyzją wojewody Ewy Mes od poniedziałku w gminach położonych wzdłuż Drwęcy obowiązuje alarm powodziowy. Ogłoszenie takiego stanu zobowiązuje lokalne samorządy do wzmożonej gotowości - całodobowe dyżury, dyspozycyjność magazynów i osób, informowanie ludności o zagrożeniach.
Dziś w punkcie pomiarowym Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Elgiszewie woda sięgała 225 cm, stan alarmowy jest tu określony na 210 cm.
Drwęca zaczęła przybierać przed miesiącem. Dwa, trzy tygodnie temu sięgała prawie 250 cm.
Jesteśmy przygotowani
- Wcześniej mieliśmy zalanych ok. 350 hektarów pół i łąk, dziś są to już pojedyncze miejsca, głównie tam, gdzie jest znaczne nachylenie terenu - mówi Wiesław Wałaszewski, inspektor ds. zarządzania kryzysowego golubsko-dobrzyńskiego starostwa. - Wprawdzie wody znów przybywa, ale niewiele, a roztopy już za nami. Nie ma w tej chwili żadnego zagrożenia dla gospodarstw i domów.
Zgodnie z wymogami stanu alarmowego został zwiększony monitoring niżej położonych terenów nadrzecznych.
W pogotowiu jest niezbędny sprzęt, w magazynie w Golubiu-Dobrzyniu: 10 tys. worków, piach, łopaty, sznurki.
- U nas mamy 1700 worków, ale nie pamiętam sytuacji, żebyśmy musieli po nie sięgnąć - mówi Marcin Szynkiewicz, kierownik referatu technicznego w urzędzie gminy w Ciechocinie. - By woda sięgnęła korony naszego mostu brakuje jeszcze grubo ponad 2 m. Od kilku dni rzeka wraca już do koryta, decyzja o alarmie jest trochę niezrozumiała.
Rozlewiska dobrze nas chronią
Gorszą sytuację mają w Brodnicy. Tam rzeka przekraczała wczoraj stan alarmowy o prawie 40 cm.
- W powiecie golubsko-dobrzyńskim są duże naturalne rozlewiska - uspokaja Szynkiewicz. - Efekty widać nawet na krótkich odcinkach, woda opada szybciej w Ciechocinie niż w Golubiu-Dobrzyniu, a podnosi się wolniej. Nie ma u nas powodów do obaw.
W pogotowiu są też strażacy.
- Zgłoszenia podtopień wciąż się trafiają, ale jest ich zdecydowanie mniej niż w styczniu - mówi Karol Cachnij, rzecznik miejscowej straży pożarnej.