- To jest coś niesamowitego - przyznaje Wiesław Dąbek, który na co dzień uczy młodych szachistów z Golubia-Dobrzynia. Tym razem postanowił sam zmierzyć się z najlepszymi. - Tą nocą szachową chcę rozpocząć swoją ponowną edukację. Kilka lat nie grałem, a przecież uczę młodzież. Postanowiłem więc podjąć wyzwanie - warto!
To szalony pomysł
Golubska noc szachowa jest jedną z niewielu takich imprez w Polsce. Wszystko zaczęło się 18 lat temu w domu kultury. Przy wieczornej partyjce szachiści wpadli na pomysł nocnego turnieju. - W nocy? To jakiś szalony pomysł, nikt tu nie przyjedzie - Wiesław Dąbek wspomina pierwsze reakcje kolegów. Na pierwszych zawodach było tylko kilkunastu szachistów. Na kolejnych - kilkudziesięciu, a po kilku latach ponad stu. Także w tym roku zmierzyła się ze sobą prawie setka szachistów.
Zawodnicy walczą ze sobą nawzajem - ale i z własnym zmęczeniem. Sposobów jest wiele. - Red Bull i czekolada - śmieje się Natalia Oszmian, która przyjechał do Golubia-Dobrzynia z Samborowa. - Myślę, że to pomoże. Emocje są duże - szachy tylko z zewnątrz wydają się nudne. Ten turniej jest niezwykły, bo nieprzewidywalny. W dzień każdy potrafi się skupić, w nocy - niekoniecznie. Dlatego można tu wygrać nawet z zawodnikami, z którymi normalnie nie miałoby się szans. To dodatkowa frajda.
Kawa, biegi i sen
Najbardziej popularna jest kawa. Ala są i inne metody. - Żeby wytrzymać tę noc, biegam - przyznaje Wiesław dąbek. - Chodzi o kondycję - fizyczną i psychiczną. Chcę wytrzymać do końca.
Jeremiasz Figurski, jeden z młodych podopiecznych Wiesława Dąbka, żeby wytrzymać w nocy - spał cały dzien. - Nie mam żadnych wątpliwości, że mu się uda - mówi Beata Figurska, mama Jeremiasza. - Jest wytrzymały, a to nie pierwsza jego noc szachowa.
Ale zdarzają się też kryzysy. Mój przyszedł ostatnio między trzecią a czwartą nad ranem - przyznaje Przemysław Wiśniewski z Bydgoszczy. - Po dziesięciu partiach byłem w czołówce, ale 3 ostatnie partie przegrałem właśnie z powodu zmęczenia.
- Dla mnie najtrudniej jest między północą a pierwszą - mówi Wiesław Dąbek. - Zdarza się wtedy przegapić dobrą kombinację, nie zauważyć, że przeciwnik podstawił figurę, że można dać mata w kilku ruchach. To właśnie oznaki zmęczenia.
Tu wszystko jest możliwe
Mimo tych niedogodności szachiści z całej Polski od 18 lat przyjeżdżają do Golubia-Dobrzynia. Dlaczego? - Bo tu są emocje - przyznaje Daniel Maliszewski, szachista z Kowalewa Pomorskiego. Pierwszy raz w szachy zagrał za karę - miał 6 lat i nie chciał zjeść kolacji. Dziś nie żałuje. - Taki turniej jak ten, to prawdziwa frajda, tu wszystko może się zdarzyć. Kiedy czasu na partię jest niewiele, trzeba myśleć o tym, co jest w danej chwili na szachownicy. Można wyprzedzić przeciwnika tylko o kilka posunięć, nie ma czasu na analizę.
Przyjechali tu zawodnicy z górnej półki, móc z nimi zagrać to duża satysfakcja.
Artur Niklewicz, dyrektor domu kultury nie boi się, że formuła turnieju się wyczerpie. - Tu przyjeżdżają pasjonaci - przyznaje. - Co roku mamy tu prawie setkę szachistów. Nie sądzę, by w przyszłym roku miało być nas mniej.
Najlepszym szachistą tej nocy okazał się Krzysztof Żołnierowicz, urodzony w Bydgoszczy międzynarodowy mistrz szachowy. Zzdobył 10 punktów -wygrał 8 partii i zremisował 4. Drugi był Karol Jaroch z Bydgoszczy, a trzeci - Paweł Kukuła z Grudziądza. Tuż za podium znalazł się Adam Stolarczyk ze Świecia. Najlepszym zawodnikiem z Golubia-Dobrzynia okazał się Józef Klugiewicz, który zdobył 8 punktów i zajął 21. miejsce.