Jakub urodził się 9 lat temu w golubsko-dobrzyńskim szpitalu. Po przyjęciu na oddział jego matka - jeszcze w ciąży - zgłaszała lekarzom, że coraz słabiej czuje ruchy synka. Po badaniach okazało się, ze tętno płodu rzeczywiście jest niskie, lekarze zdecydowali się więc na cesarskie cięcie. Niestety - za późno.
Chłopiec przyszedł na świat niedotleniony, owinięty pępowiną, w stanie śmierci klinicznej. Do dziś nie chodzi, nie siedzi, nie mówi, żywiony jest przez sondę. Nie może żyć samodzielnie.
Matka chłopca wystąpiła przeciwko szpitalowi w 2008 roku, po tym, jak sąd lekarski ukarał jednego z ginekologów upomnieniem - za zaniechanie dodatkowych badań. Chodziło o tzw. test stresowy - proste badanie, które mogło wskazać lekarzom, że konieczne jest szybsze cesarskie cięcie. Lekarz zlecił je, ale dopiero na kolejny dzień.
Poczatkowo toruński sąd uznał, że sprawa się już przedawniła, ale sąd apelacyjny uchylił tę decyzję. Sprawa trafiła na wokandę i zapadł wyrok: 500 tys. zł zadośćuczynienia oraz miesięczna renta w wysokości 2 560 zł - tyle ma zapłacić golubsko-dobrzyński szpital.
Wyrok nie jest prawomocny. Szpital już go zaskarżył.