- Pani gospodarstwo zajęło pierwsze miejsce w Polsce wśród gospodarstw ekologicznych.
- Nagroda była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Krajowe osiągnięcie to jest prestiż dla naszego gospodarstwa.
- Ktoś panią namawiał, aby wziąć udział w konkursie?
- Dostałam informacje z ODR Minikowo, wypełniłam papiery razem z tatą i zapomniałem już o tym, a tu miła niespodzianka. Nagrodę za pierwsze miejsce odbieramy w sierpniu.
- Od ilu lat prowadzicie gospodarstwo ekologiczne?
- Już moi rodzice prowadzili je ekologicznie. Prawie od ćwierć wieku nasze gospodarstwo funkcjonuje zgodnie z naturą. Dwa i pół roku temu przejęłam je od rodziców i cały czas korzystam z ich wiedzy i doświadczenia.
- Co to znaczy ekologiczne?
- Żadnych sztucznych nawozów, oprysków. Korzystamy tylko z tego, co daje natura. Jeżeli nie używa się sztucznych środków, natura się odwdzięcza. Na naszych polach jest mnóstwo biedronek, które są głównym sprzymierzeńcem w walce z mszycami. Poza tym uprawiamy stare odmiany zbóż, które są odporne na choroby. Proszę sobie przypomnieć, że kiedyś rolnicy nie stosowali chemii i wszystko rosło. Jest tylko jedno "ale": uprawy rosną trochę wolniej i trzeba włożyć więcej pracy. Jednak za to są zdrowe i przyjazne. Rolnicy chcą, żeby wszystko było jak największe, jak najszybciej urosło, a niestety, to zaczyna chorować, obracać się przeciwko nim. Owady, które są naszymi sprzymierzeńcami, padają od sztucznych oprysków.
- Jak duże ma pani gospodarstwo?
- Mam czterdzieści trzy hektary, w tym dziesięć hektarów lasu. Są łąki, ziemniaki, warzywa, uprawiamy jęczmień, pszenicę, żyto i rośliny motylkowe. Hodujemy też siedemdziesiąt świń na sprzedaż, kilka na własny użytek, trzy krowy, króliki, kury. Jest pasieka z pszczołami.
- Jak pani daje radę z tym wszystkim?
- Cały czas dużo pomagają mi rodzice i mąż. Dzień zaczynam od godz. 5 rano, a kończę o godz. 23, a w żniwa jeszcze dłużej trzeba pracować. Od poniedziałku do piątku mam dwóch praktykantów ze szkoły rolniczej w Chojnicach. Uczniowie są zdziwieni, że u nas trzeba dużo prac wykonywać ręcznie. Narzekają, że jest ciężko, bo są przyzwyczajeni do mechanizacji, a w naszym gospodarstwie, niestety, nie wszystko da się tak zrobić. Jest dużo trudniej.
- Czy pani gospodarstwo ma szansę wygrać w Europie?
- Nie liczę na zwycięstwo. Jest duża konkurencja, wszystkie kraje zabiegają i popierają swoich kandydatów, ale ten sukces, który już mam, jest według mnie bardzo duży.
Czytaj e-wydanie »