https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gospodarstwo ekologiczne Anny Stępien w Kiełpnie najlepsze w kraju

(jw)
Anna Stępień podczas wręczenia nagród w zeszłym roku.
Anna Stępień podczas wręczenia nagród w zeszłym roku. Nadesłane
Rozmowa z Anną Stępień, właścicielką zwycięskiego gospodarstwa ekologicznego w Kiełpinie.

- Pani gospodarstwo zajęło pierwsze miejsce w Polsce wśród gospodarstw ekologicznych.

- Nagroda była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Krajowe osiągnięcie to jest prestiż dla naszego gospodarstwa.

- Ktoś panią namawiał, aby wziąć udział w konkursie?

- Dostałam informacje z ODR Minikowo, wypełniłam papiery razem z tatą i zapomniałem już o tym, a tu miła niespodzianka. Nagrodę za pierwsze miejsce odbieramy w sierpniu.

- Od ilu lat prowadzicie gospodarstwo ekologiczne?

- Już moi rodzice prowadzili je ekologicznie. Prawie od ćwierć wieku nasze gospodarstwo funkcjonuje zgodnie z naturą. Dwa i pół roku temu przejęłam je od rodziców i cały czas korzystam z ich wiedzy i doświadczenia.

- Co to znaczy ekologiczne?

- Żadnych sztucznych nawozów, oprysków. Korzystamy tylko z tego, co daje natura. Jeżeli nie używa się sztucznych środków, natura się odwdzięcza. Na naszych polach jest mnóstwo biedronek, które są głównym sprzymierzeńcem w walce z mszycami. Poza tym uprawiamy stare odmiany zbóż, które są odporne na choroby. Proszę sobie przypomnieć, że kiedyś rolnicy nie stosowali chemii i wszystko rosło. Jest tylko jedno "ale": uprawy rosną trochę wolniej i trzeba włożyć więcej pracy. Jednak za to są zdrowe i przyjazne. Rolnicy chcą, żeby wszystko było jak największe, jak najszybciej urosło, a niestety, to zaczyna chorować, obracać się przeciwko nim. Owady, które są naszymi sprzymierzeńcami, padają od sztucznych oprysków.

- Jak duże ma pani gospodarstwo?

- Mam czterdzieści trzy hektary, w tym dziesięć hektarów lasu. Są łąki, ziemniaki, warzywa, uprawiamy jęczmień, pszenicę, żyto i rośliny motylkowe. Hodujemy też siedemdziesiąt świń na sprzedaż, kilka na własny użytek, trzy krowy, króliki, kury. Jest pasieka z pszczołami.

- Jak pani daje radę z tym wszystkim?

- Cały czas dużo pomagają mi rodzice i mąż. Dzień zaczynam od godz. 5 rano, a kończę o godz. 23, a w żniwa jeszcze dłużej trzeba pracować. Od poniedziałku do piątku mam dwóch praktykantów ze szkoły rolniczej w Chojnicach. Uczniowie są zdziwieni, że u nas trzeba dużo prac wykonywać ręcznie. Narzekają, że jest ciężko, bo są przyzwyczajeni do mechanizacji, a w naszym gospodarstwie, niestety, nie wszystko da się tak zrobić. Jest dużo trudniej.

- Czy pani gospodarstwo ma szansę wygrać w Europie?

- Nie liczę na zwycięstwo. Jest duża konkurencja, wszystkie kraje zabiegają i popierają swoich kandydatów, ale ten sukces, który już mam, jest według mnie bardzo duży.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 13

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Andrzej

U nas z sąsiadem ekologia nie wypaliła bo 30 lat temu nie było na to mody, a całe gospodarstwo a praktycznie dwa trudno było wtedy w całości przestawić (taki był warunek). Gospodarstwa te utrzymywały się praktycznie wtedy z buraka cukrowego, którego produkowaliśmy razem z sąsiadem około 500 ton, oraz z uprawy rzepaku- 50 ton. Trudno było to opanować ekologicznie. Po prostu nikt za te produkty nie zapłaciłby ani grosza więcej. Natomiast uprawialiśmy praktycznie bez chemii kilka hektarów warzyw. Do ciekawostki dodam że na przykład 25 lat temu sprzedaliśmy około 100 ton marchwi po badaniach, które były grubo poniżej norm dla dzieci, praktycznie 10 gr za kilogram. Uprawa tej marchwi kosztowała kilkakrotnie ręcznego niszczenia chwastów. Takie wpadki zniechęcały rolnika i jego rodzinę do dalszego rozwoju w tym kierunku. Choć mieliśmy praktycznie Poznań w zasięgu ręki. Piszę to bo trudno przestawić gospodarstwo które jest praktycznie całe orne i uprawia tak jak wyżej buraki cukrowe, rzepak bo nikt wtedy za te produkty nie chciał zapłacić więcej a walka z chwastami w burakach na kilkunastu hektarach była trudna. By przestawić gospodarstwo należałoby zmienić praktycznie wszystko. Kończąc dodam że na pewno dużo zależy od wytrwałości i wiedzy ale potrzebna jest także odrobina szczęścia i trafienie w odpowiedni czas. Pozdrawiam Andrzej z kilkoma arami warzyw. 

e
eko eko

Szkoda Panie Andrzeju, że mieszkam prawie na drugim końcu Polski - byłabym Pańską klientką. Pozdrawiam :)

g
gość

Przede wszystkim gratulacje dla rodziców,bo to oni zaczeli i bardzo długo pracowali i pracują nadal, tworząc ciężką pracą produkty ekologiczne.Ja dopiero na drugim miejscu gratuluję Ani.

G
Gość

SUPER! Mega gratulacje! kto by pomyślał, że o takim małym Kiełpinie usłyszy cała Polska!!!! Powodzenia Pani Anno, proszę nie zwracać uwagi na nieprzyjazne komentarze, ludzie po prostu zazdroszczą i stąd złośliwości. Bo tak to już u nas jest, że kiedy ktoś odnosi sukces, inni go opluwają...

A
Andrzej

Podziwiam Panią za wytrwałość, wiem co to znaczy gospodarstwo ekologiczne. Próbowałem tego prawie 30 lat temu, byłem nawet z sąsiadem zwiedzić gospodarstwo Juliana Osetka, ale w tamtym czasie nikt nie przywiązywał specjalnej wagi do tych produktów i dlatego produkcja ta została zaniechana w moim gospodarstwie, jednak nawyki i doświadczenie zostały. Skonstruowane były nawet specjalne narzędzi, maszyny do uprawy bezorkowej. Po 20 latach małego zainteresowania powróciłem do uprawy warzyw, można powiedzieć "nieekologicznych"(gdyż nie miały atestu) ale wytwarzanych na prawdę z małą ilością chemii i nawozów, głownie organicznych. Wyniki były bardzo dobre gdyż poddawałem te warzywa wielokrotnym losowym badaniom, dla swojej orientacji i porównania, na substancje szkodliwe takie jak azotany, azotyny i metale ciężkie a wyniki były na prawdę dorównujące produktom ekologicznym. Z resztą mógłbym to przedstawić podając te wyniki. Nie jest to reklama moich produktów gdyż jak pisałem powyżej nie zajmuję się już praktycznie produkcją tych warzyw na sprzedaż, produkuje tylko na potrzeby własne, swojej rodziny i rozsądnych znajomych. Zajmując się 25 lat uprawom zgodną z naturą bez pługa, wierzcie mi mam duże doświadczenie w tej dziedzinie. Wykonałem kilkaset prób z uprawom, siewem i walką z chwastami. Zaorać, zasiać i opryskać każdy potrafi a w moim tunelu foliowym między pomidorami idzie nakopać dżdżownic na ryby. z resztą dżdżownicami i biohumusem zajmowaliśmy się z sąsiadem już 30 lat temu. Nawet dobrze że klienci poszli po tak zwane posolone produkty, przynajmniej produkuje dużo mniej i mam więcej czasu, a oni niech jedzą co chcą. Nie jest mi ich żal bo są bardzo "mądrzy", żal mi natomiast ich dzieci. Pani Annie gratuluję.Z poważaniem człowiek który dwa razy wchodził do tej samej rzeki.  

G
Gość

Mega SZACUN i wytrwałości w zaplanowanych działaniach! Jak widać, opłaca się.

J
Joanna

Gratuluję wyróżnienia!

To wielkie osiagnięcie dla naszego krajowego rolnictwa.

Miło patrzeć, że istnieją osoby, którym zależy na ochronie przyrody w naszym kraju. W całej Unii jesteśmy jednym z niewielu krajów gdzie ta przyroda jest zachowana jeszcze w miarę w naturalnej postaci. Powinniśmy to chronić. Popieram takie osoby jak Pani!

Pozdrawiam,

Joanna

B
B. Włocławianin
W dniu 01.07.2013 o 23:54, Andrzej napisał:

A ja uprawiam już 25 lat bezorkowo całe 20 hektarowe gospodarstwo, otarłem się także o ekologię, produkowałem na prawdę bardzo dobre produkty a w szczególności warzywa a wyniki laboratoryjne na azotany i metale ciężkie były 10-krotnie poniżej normy. I co z tego? Klienci i tak mnie zostawili i poszli do marketu. Pani życzę powodzenia, sukcesów  i wytrwałości.  Z poważaniem Andrzej.

należało dodać ( Drogi panie Andrzeju) -poszli po "posolone produkty" -solą ( tą...) co zamiast na drogi w okresie przymrozków, trafiała do " ????".

   To są Polacy- właśnie!

A
Andrzej

A ja uprawiam już 25 lat bezorkowo całe 20 hektarowe gospodarstwo, otarłem się także o ekologię, produkowałem na prawdę bardzo dobre produkty a w szczególności warzywa a wyniki laboratoryjne na azotany i metale ciężkie były 10-krotnie poniżej normy. I co z tego? Klienci i tak mnie zostawili i poszli do marketu. Pani życzę powodzenia, sukcesów  i wytrwałości.  Z poważaniem Andrzej.

G
Gość

znowu kryptoreklama. Gospodarstwa agroturystyczne w borach to farsa, turyści mają to gdzieś

G
Gość

:)  :D  :lol:  Ja też życzę wszystkiego naaaj i rozważyłbym poniższą propozycję!

W dniu 01.07.2013 o 08:29, Gość napisał:

Hm.............. a nie zastanawiała się pani żeby, zaproponować pracę urzędnikom po ATR, szkołach średnich rolniczych. Kto jak kto, ale oni znają czynniki wpływające na plenność trzody chlewnej. Na praktykach ręcznie uczono jak przeprowadzić inseminacje nawet kury. Tylko może wystąpić problem z oczekiwaniami względem wynagrodzenia,tu trzeba zaproponować im tak, jak widełki urzędnicze przewidują żeby "owca była cała". Rodziców i męża trzeba odciążyć i postawić na rozszerzenie działalności, a to zapewnią pani wyspecjalizowani pracownicy warto zainwestować. 

 

g
gość
nie znam osobiście gospodarstwa ale żeby osiągnąć takie wyróżnienie to długie lata pracy fizycznej cierpliwości i zaangażowania całej rodziny Czytałem artykuły gratuluje i życzę wytrwałości następczyni i dalszych sukcesów
G
Gość

Hm.............. a nie zastanawiała się pani żeby, zaproponować pracę urzędnikom po ATR, szkołach średnich rolniczych. Kto jak kto, ale oni znają czynniki wpływające na plenność trzody chlewnej. Na praktykach ręcznie uczono jak przeprowadzić inseminacje nawet kury. Tylko może wystąpić problem z oczekiwaniami względem wynagrodzenia,tu trzeba zaproponować im tak, jak widełki urzędnicze przewidują żeby "owca była cała". Rodziców i męża trzeba odciążyć i postawić na rozszerzenie działalności, a to zapewnią pani wyspecjalizowani pracownicy warto zainwestować. 

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska