https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grać swoje życie czy żyć naprawdę? Sztuka z Poznania daje do myślenia

(marz)
Pomysłowa scenografia: lawina poduszek, z której aktorzy wyłaniali się lub w niej znikali, "morze" butelek i łóżko. Oszczędna, ale dająca artystom spore możliwości eskalowania akcji.
Pomysłowa scenografia: lawina poduszek, z której aktorzy wyłaniali się lub w niej znikali, "morze" butelek i łóżko. Oszczędna, ale dająca artystom spore możliwości eskalowania akcji. Maryla Rzeszut
Ciekawe, że w "Kotce na rozpalonym blaszanym dachu" seksu będzie więcej, niż w spektaklu "Sex nocy letniej", otwierającym festiwal "Made in America"! Dramat Williamsa w wykonaniu Teatru Polskiego z Poznania zyskał uznanie grudziądzkiej publiczności.

Grudziądzka Wiosna Teatralna "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu"

Życie to jedna wielka licytacja

Pomysłowa scenografia: lawina poduszek, z której aktorzy wyłaniali się lub w niej znikali, "morze" butelek i łóżko. Oszczędna, ale
Pomysłowa scenografia: lawina poduszek, z której aktorzy wyłaniali się lub w niej znikali, "morze" butelek i łóżko. Oszczędna, ale dająca artystom spore możliwości eskalowania akcji. Maryla Rzeszut

Pomysłowa scenografia: lawina poduszek, z której aktorzy wyłaniali się lub w niej znikali, "morze" butelek i łóżko. Oszczędna, ale dająca artystom spore możliwości eskalowania akcji.
(fot. Maryla Rzeszut)

Z ilu rodzin, na pozór szczęśliwych, wyjdzie ich życie pozorami, na pokaz? Jeśli się zdejmie tę fasadę sztuczności, wręcz zakłamania...

Dramat Tennessee Williamsa będzie chyba aktualny po wsze czasy, gdyż natura ludzka specjalnie się nie zmienia. Reżyser Kuba Kowalski stworzył spektakl o rozpadzie rodziny, dotyczący równie dobrze realiów amerykańskich, co współczesnych, polskich.

"Kotkę na rozpalonym blaszanym dachu" w wydaniu poznańskim zaliczamy na plus.
Pomysłowa, wielowarstwowa scenografia (lawina poduszek, "morze" butelek), dobra gra aktorów, ciekawa reżyseria, poruszająca treść - dramat sprzed pół wieku okazuje się na wskroś aktualny. Przystający do polskich realiów. Nie tylko dlatego, że ksiądz (Andrzej Szubski) w "przerywnikach" próbuje ustalić, czym jest prawda i przytacza m.in. słowa ojca Rydzyka. Ale też Jezusa Chrystusa, Antoniego Czechowa, Monteskiusza, Lenina... Każdy z nich inaczej ją pojmuje. A my?

Może chodzi po prostu o to, abyśmy byli wobec siebie szczerzy. W rodzinie miliardera, chorego na raka, szczerzy wobec siebie postanawiają być tylko Brick i jego żona.

Wyrazisty Tatulek (Wojciech Kalwat) i pożałowania godna jego żona - z trudem tolerowana przez męża (Teresa Kwiatkowska) zamiast scalać rodzinę, być ostoją i opoką, działają destrukcyjnie. Synowie nie spełniają ich oczekiwań, synowe nie są szczęśliwe w związkach z nimi. Nestor rodu obchodzi - jak się okazuje - ostatnie swoje urodziny. Mówi: "Świat to jest jedna wielka licytacja. Wszystko można kupić, jak w supermarkecie."
I dodaje: "Jednego tylko nie można kupić: życia".

Ewa Szumska (Margaret) gra w majtkach w pierwszej części spektaklu, a jej mąż-alkoholik Brick (Michał Kaleta) - cały czas. Nie jest tu przekroczona granica dobrego smaku. I nie to ich głównie wyróżnia, lecz przejmująco odegrane role. Bardzo wymowne.

Czytaj: "Kotka na rozpalonym, blaszanym dachu" w sobotę na festiwalu w Grudziądzu

Sztuka w prostocie

Spójrzmy na swój związek, swoją rodzinę: czy gramy życie czy naprawdę żyjemy? Nad tym zastanawiali się zapewne widzowie wychodząc z teatru.

Sytuacje, dialogi, konflikty - te ze sceny - na co dzień mamy w życiu.

A jak przyjął sztukę Beniamin Koralewski, człowiek teatru, laureat tegorocznej Nagrody Aleksandra? - Dobry spektakl. W prosty, ale nie prostacki sposób podaje dramat Williamsa. Grają w nim emocje i o to właśnie chodzi w teatrze, by nie katować widza jakimiś łamigłówkami, lecz przekazać klarowną treść, w artystycznej postaci - podkreśla Koralewski. -----------
Z dotychczasowych spektakli festiwalu "Made in America" najbardziej przypadł mi do gustu "Sex nocy letniej" Teatru Bagatela z Krakowa i właśnie "Kotka..." Teatru Polskiego z Poznania.

W ogóle, w kulisach festiwalu do faworytów zalicza się sztuki Teatru Bagatela i teatru Polskiego z Poznania, ale jeszcze nie koniec Grudziądzkiej Wiosny Teatralnej.

Pozostały jeszcze:
*20 kwietnia - "Zagraj to jeszcze raz.... sam!" Teatru Groteska z Krakowa
*26 kwietnia - "Księżyc i magnolie" Teatru STU z Krakowa

Posiadacze karnetów będą wybierać najlepszy spektakl. Któż wie, jak zagłosują. Który teatr wygra, otworzy sezon w Grudziądzu jesienią.

Czytaj: To była uczta dla naszych oczu - spektakl baletowy w Grudziądzu [zdjęcia]

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
melo
Chmmm...
Po wyjściu z teatru byłem pod wrażeniem...
Ale najbardziej scenografii - góra poduszek pozwalała pokazać nawet te wszystkie "kotki i koty na ... dachu". Oczywiście gra aktorów była "standard" (ostatnio ktoś obraził się na mnie za taką oceną obiadu - a chodziło mi tylko o to, że jedzenie poniżej "porządnej średniej" nie ma szans wśród konsumentów), ale oczywiście para grająca w lekkim negliżu miała najtrudniej.
Treść sztuki - tak akcja, jak i puenta bardzo "amerykańska". Myślę, że oczywiście i u nas znajdą się miłośnicy ( a właściwie w tej sztuce bardziej miłośniczki-wżeniaczki) spadków (choć oczywiście i rozmiar inny - podane w sztuce 28 tys. akrów to ponad 11 tys. hektarów, co daje majątek około 350 mln zł, co u nas bywa rzadkością).
Jak na razie mój faworyt - sztuka Allena była dla mnie jak guma do żucia...
Ale czekam na następne - obym był zaskoczony
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska