https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

„Grafomanem” i „kałasznikowem liryki” nazywa publicznie Krzysztofa Sz., toruńskiego poetę

MO
Prezes Związku Literatów Polskich w regionie Dariusz Tomasz Lebioda za zniesławienie będzie się domagał nie tylko przeprosin.
Prezes Związku Literatów Polskich w regionie Dariusz Tomasz Lebioda za zniesławienie będzie się domagał nie tylko przeprosin.
„Grafomanem” i „kałasznikowem liryki” nazywa publicznie Krzysztofa Sz., toruńskiego poetę, Dariusz Tomasz Lebioda, poeta bydgoski.

- Powiedziałem „dość”, kiedy wpisy w internecie pana Sz. zaczęły dotyczyć seksualności. A już teksty o tym, że zostałem wyrzucony z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy za nieobyczajne czyny wobec studentek, przelały czarę goryczy. Uczelnię opuściłem, bo nie zrobiłem habilitacji w wymaganym okresie 8 lat. Dlatego wkroczyłem na drogę sądową - mówi Dariusz Tomasz Lebioda, poeta, krytyk i prezes oddziału bydgosko-toruńskiego Związku Literatów Polskich, autor bloga Dziennik Ornitologa.

Dokładnie 19 grudnia 2015 roku literat wziął tu na warsztat tomik toruńskiego poety Krzysztofa Sz. Recenzję zatytułował „Uwaga, grafomania!!”. Poruszył go do żywego fakt, że toruńskie wydawnictwo Algo wydało tomik pana Sz. w tej samej serii co utwory najwybitniejszych: Norwida, Leśmiana, Baczyńskiego...

„Jestem zbulwersowany zachowaniem toruńskiego wydawnictwa i samego Sz., który bez żenady ustawił się w ciągu najwybitniejszych polskich poetów dla określonych korzyści. Spotkałem go w Inowrocławiu, gdzie przyjechał na niewielki zlot autorów emigracyjnych, wraz ze swoją partnerką życiową, malującą obrazki na poziomie amatorskim, zachody słońca, maki na polach i naśladowania słoneczników Van Gogha. Sz. najczęściej występuje na scenie placówek, gdzie wystawia swoje malowanki jego przyjaciółka i mamy wtedy do czynienia z duetem typu dwa w jednym” - pisze w recenzji Dariusz Tomasz Lebioda.

Jak widać, nie stroni od wątków prywatnych. Dalej rozprawia się też z działalnością pozapoetycką Krzysztofa Sz. Pisze: „Sz. używa książki wydanej przez toruńskie wydawnictwo, by wkradać się do różnych gremiów, brać udział w imprezach, szczególnie emigracyjnych, gdzie też intryguje na potęgę (sam tego zaznałem). Jakie to robi wrażenie, gdy do Belgii albo Holandii przyjeżdża poeta, którego liryki wydano w tej samej serii co Norwida, Krasińskiego i Leśmiana...”.

Zobacz: Znasz gwarę naszego regionu? Rozwiąż quiz

Pod tą recenzją Krzysztof Sz., poeta toruński mogący czuć się wyjątkowo dotkniętym, umieścił komentarze. Widnieją na blogu do dziś, „w celach procesowych”, jak to określa Dariusz Lebioda.

Jeden z komentarzy brzmi tak: „DARIUSZ LEBIODA - znany od dawna cyniczny oszust, molestant seksualny, handlarz statuetkami napisał o mnie tyradę pseudo literacką. Nie jestem odosobnionym przypadkiem, bo robi to od zawsze z innymi i przegrywa sprawy w sądach! Pisze jak umie. Czy z zazdrości czy z innych powodów, nie wiem. Ale to jego zbójeckie prawo… i tylko dlatego, że odmówiłem - jak jeszcze cztery osoby w Toruniu i trzy w Brukseli - KUPNA jednej z trzech jego statuetek za 350 euro i… wstąpienia do tzw. ZLP - inni płacą nawet więcej. Proponował mi to w październiku 2015 (mam korespondencję i świadków) pod warunkiem, że wydrukuje mi tomik, za który miałbym mu zapłacić !” (pisownia oryginalna).

- Nie wstydzę się tego, co napisałem. Kobiety obiecały mi, że w razie potrzeby będą zeznawać w sądzie. Zresztą wzięły już prawników. Proceder polegał na wyszukiwaniu przez pana Lebiodę poetek w Belgii i Holandii, oferowaniu im (odpłatnie) statuetek, goszczeniu się u nich i nie tylko - twierdzi Krzysztof Sz.

- To obrzydliwe insynuacje - odpowiada Dariusz Tomasz Lebioda! - ZLP jest po prostu niezamożną instytucją i na statuetki szuka sponsorów. Czasem laureat sam deklarował, że koszty opłaci.

Co ciekawe, obaj poeci jeszcze niedawno się kolegowali. Na zdjęciach z sierpnia 2015 r., dostępnych na portalu społecznościowym, pozują razem. Uśmiechnięci, z kieliszkami w rękach, w towarzystwie pięknych pań...

Sprawa o zniesławienie (art. 212 k.k.) trafiła do Sądu Rejonowego w Toruniu. Termin pierwszej rozprawy, ugodowej, wyznaczono na 26 kwietnia. - Ale ja ugody nie chcę - zapowiada z góry Dariusz Tomasz Lebioda.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska