Żaden z handlarzy nie rozłożył towaru na swoim straganie. Wymachując biało-czerwonymi flagami kupcy dawali wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu podniesienia opłat targowych. Protestowali, bo boją się, że miejsca pracy, które sami sobie zorganizowali zabiorą im urzędnicy.
Kłody pod nogi
- Byłam na bezrobociu. Zadłużyłam się, żeby kupić towar i zacząć prowadzić stragan z odzieżą. Do wszystkiego doszłam sama, urzędnicy mi nie pomogli. Teraz chcą mnie posłać na bezrobocie - mówiła z żalem Ewa Jędraszek.
Poirytowania nie kryła też Maria Angowska, która sprzedaje odzież. - Miasto wcale o nas nie dba. Stoimy w błocie, sami odśnieżamy targowisko. Do tego taka podwyżka. To skandal! - mówiła kobieta.
Czekali na włodarzy
Kupcy skarżyli się, że żaden urzędnik nie przyszedł ich wysłuchać. Poirytowani sami udali się do Ratusza. Marek Sikora, wiceprezydent Grudziądza zaprosił ich na spotkanie na godz. 13.00. W wyniku rozmów okazało się, że kupcy mają rację.
- Uchwała rady miejskiej z 2004 roku wprowadziła za wysokie stawki. Problem wyniknął dopiero teraz, gdyż inkasenci do tej pory w sposób wadliwy naliczali opłatę targową - mówi Anna Patyk, rzecznik UM.
Urzędnicy zapowiedzieli, że jak najszybciej napiszą nowy, korzystny dla handlarzy projekt uchwały. Do tego czasu kupcy mają płacić za handel na starych zasadach. Czyli kilkanaście złotych za dzień. Na nowych, oprotestowanych zasadach niektórzy handlowcy mieli płacić 100 złotych i więcej.
Więcej informacji na ten temat na stronie www.pomorska.pl
Zdjęcia z protestów w galerii na stronie www.strefabiznesu.pomorska.