W grudniu emerytowany wojskowy z osiedla Lotnisko dostał zawału serca. Do przyjazdu karetki był reanimowany przez żonę i syna. Miał wyczuwalny puls, jednak masaż serca i sztuczne oddychanie podjęte przez rodzinę, zostało przerwane przez przybyłego na miejsce doktora Wieczorka. Lekarz nie badając pacjenta, "po wyglądzie" od razu stwierdził zgon. Gdyby nie dramatyczny apel żony i syna o podjęcie ratunku, Edward być może dzisiaj już by nie żył. Dzięki nim zespół podjął reanimację, a karetka zabrała chorego do szpitala.
Wśród medyków zawrzało
Historię Edwarda opisaliśmy w minionym tygodniu, w artykule "Tak nie wolno ratować ludzi!". Na publikację zareagowała dyrekcja grudziądzkiego szpitala.
- W tej chwili doktor Jakub Wieczorek jest odsunięty od pełnienia dyżurów na oddziale ratunkowym - mówi Marek Nowak, dyrektor lecznicy. - Jeżeli informacje podane przez "Gazetę Pomorską" potwierdzą się, lekarz nie będzie już ratował ludzi jeżdżąc karetką reanimacyjną pogotowia.