- Powiedział pan: "wystarczy". To musiała być piekielnie trudna decyzja.
- Właśnie taka była. Bardzo długo myślałem nad tym, czy to jest właściwy moment. Kiedyś jednak trzeba było ustąpić miejsca innym. Nie ukrywam jednak, że żal odchodzić.
Przeczytaj także:31-latek z Grudziądza wyszedł na przepustkę i brutalnie poblił przechodnia
- Po 26 latach służby to chyba można już podziękować. I to z podniesionym czołem.
- Pracę w policji zawsze traktowałem jak misję i powołanie. To było moje credo. Na każdym szczeblu kariery. A było ich wiele. Zaczynałem jako patrolowy. Później byłem m.in. dzielnicowym. Pracowałem też w wydziale kryminalnym i w Łasinie. Nigdy się nie oszczędzałem. Bo wie pan, w policji na zegarek się nie patrzy. Dlatego zdarzało się, że pracowałem po 30 godzin bez przerwy.
- Jak przez te lata zmieniło się nasze miasto. Co przestało być zagrożeniem, a co zaczęło?
- Ogólnie: Grudziądz stał się bezpieczniejszym miastem. Zmalała bowiem ilość najcięższych przestępstw. Zmieniły się także "zainteresowania" kryminalistów. W pewnym momencie zauważyliśmy , że notujemy mniej włamań do mieszkań. Złodzieje widocznie uznali, że takie skoki są dla nich zbyt niebezpieczne, a oczekiwany łup wyjątkowo niepewny. Nigdy bowiem niewiadomo, czy w mieszkaniu znajdzie się coś cennego.
- Czyli złodzieje po prostu sobie odpuścili?
- Niekoniecznie. Wielu policjantów twierdzi, że złodzieje z mieszkań przerzucili się na samochody.
- A jak zmieniła się policja?
- Niestety, dla wielu młodych funkcjonariuszy, ta praca przestała być powołaniem. Przychodzą jak do każdej innej - osiem godzin i do domu. To się później jednak odbija na efektywności. Brakuje zaangażowania i zacięcia.
- Może to wina szkolenia?
- Na pewno trwa ono zbyt krótko. Poza tym, bycia policjantem uczą w dużej mierze teoretycy. A w tej pracy liczy się jedno: doświadczenie. Jeśli ktoś go nie posiada, to mu żadna wiedza książkowa nie pomoże. Dlatego sądzę, że nauczycielami powinni być przede wszystkim funkcjonariusze-praktycy.
- Jest taka sprawa, która szczególnie utkwiła panu w pamięci?
- Jest ich wiele. Choćby ta z 2010 roku, kiedy na stacji benzynowej przy ulicy Dworcowej brutalnie zamordowano pracownika obsługi. Byłem wtedy na miejscu. Śnieg sypał, a policjanci niemal zasypiali ze zmęczenia. Wiedzieliśmy jednak, że musimy dać z siebie wszystko i jak najszybciej złapać mordercę. Dzięki temu po kilku godzinach mogliśmy powiedzieć: "mamy go".
- A sprawy, których nie udało się rozwikłać.
- Do dziś nie udało się np. złapać zabójcy nastolatki ze Świerkocina. Cały czas mamy jednak nadzieję, że i tę zagadkę uda się rozwikłać.