"Pomorska" jako pierwsza napisała o praktykach stosowanych w przychodni. Przypomnijmy, że poszkodowanych jest 350 osób z Grudziądza i okolic. W większości są to bezdomni, którzy dostawali niewielkie sumy pieniędzy za udział w badaniach.
Byli przekonani, że test dotyczy szczepionki przeciw "ludzkiej" grypie. Nikt im nie powiedział, że chodzi o szczepionkę przeciwko wirusowi ptasiej grypy H5N1.
Sprawa wyszła na jaw, gdy bezdomni ze Schroniska Brata Alberta w Grudziądzu pokłócili się o zapłatę za poddanie się szczepieniu. Nieoficjalnie wiemy, że mieli dostawać od 5 do 30 zł. - Zdecydowałem się na szczepionkę, bo potrzebowałem pieniędzy - przyznaje jeden z pacjentów, który wczoraj przyszedł do sądu. - Nie wiedziałem jednak, że to szczepionka przeciw ptasiej grypie. Po zabiegu pracowałem jako dekarz i pamiętam, że nie czułem się dobrze.
Prokuratura postawiła oskarżonym zarzuty wykonywania zabiegów leczniczych bez zgody pacjentów, poświadczenia nieprawdy w dokumentach i niekorzystnego rozporządzenia mieniem sponsora badania klinicznego. Co ciekawe, w akcie oskarżenia nie ma mowy o narażeniu zdrowia i życia bezdomnych. - Opinie biegłych wykluczyły możliwość postawienia tego zarzutu - mówi Elżbieta Lipińska z Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu.
Tymczasem wśród podopiecznych Schroniska Brata Alberta zanotowano po szczepieniach kilka zgonów. Zdaniem śledczych nie ma jednak dowodów, że to skutek działań medyków.
Lekarze i pielęgniarki bojąc się ujawnienia wizerunku przyszli wczoraj do sądu w perukach i czarnych okularach. Z dziennikarzami nie chcieli rozmawiać.
Proces jednak nie ruszył, bo adwokat oskarżonego Cezarego S. zrezygnował z jego obrony. W związku z tym sąd zdecydował się odroczyć rozprawę do 25 maja. Dopiero wtedy prokuratura odczyta akt oskarżenia.