Oskarżoną w tej sprawie jest Beata P., naczelnik Wydziału Spraw Społecznych, która miała polecić swojej podwładnej wpisanie do legitymacji "znacznego" zamiast "umiarkowanego" stopnia niepełnosprawności.
Pracownica sporządziła notatkę służbową, w której zapisała, że działała na wyraźne polecenie szefowej.
Na początku wczorajszej rozprawy w sądzie pojawił się prezydent Robert Malinowski, który przyniósł swój terminarz z ubiegłego roku i potwierdził, na prośbę sędziego, że w marcu 2008 roku przyszedł do niego jeden z pracowników Ratusza, informując go o nieprawidłowościach wykrytych w dokumentacji Wydziału Spraw Społecznych. Robert Malinowski jednak nie uwierzył mężczyźnie i zwolnił go z pracy.
Świadkowie, którzy wczoraj zeznawali w sądzie potwierdzili, że "znaczny" stopień niepełnosprawności upoważnia do tańszych przejazdów komunikacją miejską i międzymiastową. Przyznał to między innymi sam Janusz K., który posługiwał się nielegalną legitymacją.
- Dzięki legitymacji miałem 75 proc. zniżki na przejazdy autobusami PKS-u do Bydgoszczy, gdzie się leczyłem. Korzystałem z tego jednak rzadko. Przysługiwały mi także bezpłatne przejazdy MZK - mówił były szef wydziału dróg w Ratuszu, znajomy Beaty P. - Nigdy jednak nie zwróciłem się z prośbą do oskarżonej o wpisanie znacznego stopnia niepełnosprawności. Błędu w dokumencie nie zauważyłem.
Po rozprawie zapytaliśmy Beatę P. czym jej zdaniem kierowała się urzędniczka, która sporządziła notatkę, zapisując w niej, że działa na polecenie szefowej.
- Popełniła błąd - odpowiedziała Beata P., a jej adwokat odmówił szerszego komentarza do całej sprawy. Kolejna rozprawa w sierpniu.