pomorska.pl/grudziadz
więcej informacji z Grudziądza na www.pomorska.pl/grudziadz
Urodziły, ale dzieci nie chciały
- W tym roku już siedem kobiet nie odebrało swoich dzieci po porodzie - informuje ordynator oddziału neonatologii i intensywnej terapii noworodków grudziądzkiego szpitala Lech Cesarz - połowa z nich już przed porodem nas o tym uprzedziła. Pozostałe dopiero wtedy, gdy ich dzieci już przyszły na świat. W dwóch ostatnich przypadkach: 30 października i 1 listopada matki już w dwie godziny po porodzie, na własne żądanie, opuściły szpital. Nie chciały widzieć swoich dzieci, ich twarzy...
Niemowlę w korytarzu

Noworodki smacznie spały, gdy zajmowała się nimi pielęgniarka, Bożena Moskwa
Bywa jeszcze inaczej. We wrześniu tego roku położna oddziałowa Krystyna Wojciechowska, wychodząc z pracy zauważyła... nosidełko z niemowlakiem w korytarzu, tuż przy drzwiach szpitalnego pawilonu. W pierwszym odruchu szukała matki sądząc, że zostawiła dziecko na chwilę.
- Myślałam, że może się coś kobiecie stało, np. miała krwotok i udzielają jej pomocy - wspomina Krystyna Wojciechowska - Ale nie. Matka zniknęła! To dziecko miało dwa miesiące. Było zdrowe, zadbane. Ubrane skromnie, ale czysto. W nosidełku znaleźliśmy jego książeczkę zdrowia. Przeszło wymagane szczepienia. Z jakiegoś powodu, zdesperowana matka, zostawiła je w szpitalu...
Pracownikom lecznicy krają się serca na widok zdrowych, donoszonych dzieci, porzuconych w szpitalu. Nie wypytują rodzących kobiet, dlaczego nie chcą swoich dzieci. Powodem często jest bieda. Brak mieszkania, pracy i warunków, by dziecko wychować bezpiecznie i zdrowo. Bywa też, że matki są zbyt młode i dzieciak im przeszkadza...
Swoje nowo narodzone dzieci zostawiły w tym roku w szpitalu kobiety w wieku od 19 do 25 lat.
- Jeśli widzimy, że kobieta się waha i jest cień szansy na zaakceptowanie przez nią dziecka, podejmujemy taką próbę - objaśnia ordynator Lech Cesarz. - Zdarzyło się, że jedną z takich matek namówiliśmy do karmienia. Gdy przystawiła noworodka do piersi, już nie było mowy o pozostawieniu go w szpitalu.
To rzadkie przypadki, ale warto próbować. Pracownicy oddziału nie piętnują takich kobiet. Nie powinny one bać się rodzenia w szpitalu, kontaktu z personelem, gdyż mogłyby ze strachu przed presją, urodzić gdziekolwiek. I zostawić dziecko na pastwę losu.
Szansa na nowe życie
Matki tych dzieci nie chciały. Trafią więc do domu dziecka. Dyrektorka Maria Janowska będzie im szukać rodziny zastępczej.
W lecznicy zaś taki noworodek ma od razu opiekę medyczną i dostaje szansę na nowe życie.
Dziewczynka, która urodziła się 1 listopada, jest zdrowa. Ważyła 3,550 kg. Już wczoraj była przygotowana do przewiezienia do domu dziecka przy ul. Mikołaja z Ryńska.
- Noworodki powinny jak najszybciej opuścić szpital - tłumaczy ordynator Cesarz - najlepiej po 2-3 dniach. Sąd Rodzinny w Grudziądzu ma dwa tygodnie na uregulowanie sytuacji prawnej noworodka, ale załatwia to w kilka dni.
Dyrektorka domu dziecka Maria Janowska ma już z sądu potwierdzenie, że wszystkie formalności są dopięte.
- Matka ma jeszcze sześć tygodni na przemyślenie decyzji, czy naprawdę nie chce dziecka. Później jest pozbawiana władzy rodzicielskiej i szukamy rodziny zastępczej - objaśnia - trwa to przynajmniej pół roku. To i tak krótko, jeśli nagle matce się o dziecku nie przypomni, bo potrzebuje zasiłku czy becikowego.
Chciała wybrać dla dziecka lepszy los
Pewna młoda, ciężarna kobieta szukała w domu dziecka pomocy. Chciała urodzić, ale nie mogła dziecka wychować. Rodzina (patologiczna) dała jej wybór: albo ty, albo dziecko. Partner, ojciec dziecka, ją porzucił. Pozostanie z rodziną (a mieszkania nie miała), oznaczało dalsze życie z ojcem, który bił i molestował. Postanowiła oddać dziecko do adopcji.
- Szanowałam tę decyzję - wyznaje dyrektor Janowska - pomogłam jej, zapewniłam wsparcie psychologa. Gdy na Wigilię jej dziecko miało już nową rodzinę, ta dziewczyna odetchnęła.
W grudziądzkim domu dziecka jest dziś 14 małych dzieci czekających na adopcję. Część porzucona przez matki. Pozostałe odebrane rodzicom przez sąd.