Dodatki mieszkaniowe wymyślono, żeby ubogim osobom pomóc w utrzymaniu mieszkania. W naszym mieście z tej zapomogi korzystają tysiące osób. Mimo wysokiej stopy bezrobocia i postępującej biedy ich ilość zaczęła jednak spadać.
Nasze portfele wciąż nie są grube
Do czerwca, pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie przyjęli 4.236 wniosków, czyli o około 300 mniej, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Czyżby mieszkańcy nagle zaczęli lepiej zarabiać i nie potrzebowali już zasiłków?
- To za daleko idący wniosek - mówi Jolanta Zarębska, zastępczyni dyrektora MOPR. - Niektórym się poprawiło, niektórym nie. Ilość podań o dodatki rzeczywiście spada, ale przyczyny tego mogą być różne. Przy dopłatach bierzemy pod uwagę dochód osoby za ostatnie trzy miesiące. Ktoś może dostać premię lub zaliczkę i już się nie "łapie". Są też osoby, które bez powodu przestają ubiegać się o dodatek.
Od początku roku, z racji mniejszego zainteresowania dodatkami ze strony mieszkańców, MOPR zaoszczędził 700 tysięcy złotych.
Oszczędności się nie zmarnują
Pieniądze te zostaną przeznaczone na wypłatę zasiłków na zakup opału. Mieszkańcy podania o te zapomogi rozpoczęli składać już w sierpniu. Obecnie na pieniądze czeka ponad 680 osób.
Wśród nich Hanna, mieszkanka Grudziądza, która nie wyobraża sobie przeżycia zimy bez pomocy miasta.
- Co prawda nie wiem dokładnie ile kosztuje tona węgla, ale na pewno jest to kwota oszałamiająca. Wniosek o zasiłek składam co roku, sama nie dam sobie rady - mówi kobieta, którą spotkaliśmy wczoraj w siedzibie opieki społecznej.
W tym roku, dlatego że ceny węgla poszły w górę, podniesiono też wysokość zapomogi. Ale tylko o 30 złotych. Obecnie mieszkańcy spełniający kryteria dochodowe otrzymają 650 złotych, co powinno wystarczyć na zakup tony węgla.
Osoby, które kryteriów nie spełniają otrzymują o 200 zł niższe zasiłki specjalne. Rodzinom wielodzietnym i alkoholikom pracownicy socjalni wypłacają pieniądze na zakup chociaż 500 kg opału.
