Na antenie ogólnopolskiej i regionalnej

Wojciech Korda zszedł ze sceny do publiczności
(fot. Fot. MARYLA RZESZUT)
O koncercie tym mówił już w poniedziałek po południu, w radiowej "Jedynce" Marek Gaszyński. Fenomen grudziądzkich "dinozaurów" big-beatu wciąż go zajmuje. Chwali to zjawisko na antenie ogólnopolskiej - To już siódmy rok, gdy w Grudziądzu wraca muzyka lat 60. i 70. oraz częściowo 80. - nie kryje uznania - to wyróżnia muzycznie wasze miasto.
- To coś fantastycznego, jaka u was panuje atmosfera wokół muzyki z tamtych lat - wtóruje Wojciech Korda - nie zaprzepaśćcie tego.
W poniedziałek od godz. 00.00 do 0.30 w Radiu PiK rozpoczął temat muzycznego ruchu "dinozaurów" Ryszard Lewandowski i przygotowuje na ten temat kolejną, specjalną audycję. Też w radiu PiK, w sobotę o 8.10 warto posłuchać dziennikarza muzycznego Zdzisława Pająka (audycja "Były to piękne dni"), który puszcza od czasu do czasu słuchaczom przeboje grudziądzkich "dinozaurów".
Największą furorę na sobotnim koncercie zrobił grudziądzki bluesman, Andrzej Dzieja-Mądzielewski, śpiewając "Modlitwę" Nalepy. Wolimy ją od oryginału. Niektórzy widzowie mieli łzy w oczach. Także Dominik Żbikowski (z głosem jak Cugowski), pierwszym wykonaniem nowej pieśni Marka Gaszyńskiego "Kocham Grudziądz".
Usłyszymy ją znów podczas koncertu 2 maja w Grudziądzu. Muzykę napisał Stanisław Nowacki, który przez kilka miesięcy przygotowywał solistów i zespół do tego występu. Rozpisał nuty każdej z piosenek na wszystkie instrumenty, a było ich w zespole 9: Andrzej Mendyk (klawisze, wokal), Krzysztof Borowiec (saksofon)
Błażej Stogowski (saksofon), Piotr Lemański (gitara), Tadeusz Linowski (gitara), Krzysztof Szuca (perkusja), Andrzej Dzieja-Mądzielewski (gitara, wokal) i sam szef zespołu, grający na key-boardzie. Po licznych próbach, zaprezentowali w niedzielę w teatrze program "50 lat polskiego rock and rolla".
Stawali na głowie i... kolanach
Grudziądzcy wykonawcy dawali z siebie wszystko i stawali na głowie, by się udało np. Piotr Więcek padł na kolana, śpiewając rytmiczną "Lucille" Michaja Burano, a Edmund Otremba bezbłędnie i czysto hity Macieja Kossowskiego. Publiczność zaskoczył... finał koncertu. Forma zawiodła gwiazdę wieczoru Wojciecha Kordę, legendarnego lidera Niebiesko-Czarnych. Przed koncertem musiał udać się do laryngologa, gdyż miał kłopoty z głosem. Lekarz dał mu zastrzyk, ale i tak Korda śpiewał z play-backu, dopiero pod koniec swojego recitalu odzyskując stopniowo głos.
Jak na 64-letniego artystę prezentował się nieźle, ale śpiewał "podpierając się" play-backiem. Widzowie spodziewali się akompaniamentu zespołu Nowackiego, który był do grania hitów Kordy idealnie przygotowany. Niestety, muzycy tylko przewracali nuty przebojów, które śpiewał Korda. Liczyli, że w każdej chwili da znak, by mu grali. Nie dał takiego hasła, jedynie ostatni hit "Niedziela będzie dla nas" odśpiewali wraz z nim wszyscy wykonawcy, już z zespołem. Brawa w finale zebrał Korda za wszystko, co zrobił dla polskiej muzyki rozrywkowej, za piękne piosenki, żyjące do dziś, jak "Powiedzcie jej" czy "Skończyły się wakacje", a także za całkiem nową: "Są takie łzy", poświęconą Niemenowi.
Widzowie chwalili grudziądzkie "dinozaury" za postęp z koncertu na koncert. Rozwijają się muzycznie. Budujące przykłady miejscowych, młodych wokalistów to, oprócz Żbikowskiego, także Piotr Więcek, Damian Cyrulik, Adrian Woźniak. Z wokalistek - Anna Stempień. Niezwykła barwa głosu Brygidy Adamowicz tylko ją predestynuje do wykonywania piosenek Ady Rusowicz czy Miry Kubasińskiej. Jest w tym niezrównana. Coraz lepsze występy notuje Teresa Chodyna, nowa twarz wśród "dinozaurów". Ma głos rokujący duże możliwości.