- I co powiedziałem o Arabii Saudyjskiej? To nie są frajerzy. Sprawni, szybcy, wysocy i świetnie grający głową! Jak przegramy z Meksykiem, to... och, szkoda gadać - rozpoczął rozmowę z nami Grzegorz Lato.
Właśnie, jaki wynik pan typuje z Meksykiem?
- Jestem za swoimi, oczywiście. Będzie 2:1 dla Polaków, choć bardzo boję się tego meczu. Będzie bardzo ciężko, Meksykanie są bardzo ruchliwi i świetnie wyszkoleni technicznie.
Ale na mistrzostwach świata w Argentynie w 1978 z panem w składzie udało nam się ich pokonać.
- Zgadza się, ale to było też dla nas niezwykle trudne spotkanie. Musieliśmy się nieźle napocić, żeby za nimi nadążyć. I nawet udało się ich przegonić. Wynik 3:1 nie oddaje męczarni, jaką z nimi przeszliśmy.
Może teraz w Katarze także po mękach uda nam się ich ograć?
- Obawiam się o naszą obronę. Kamil Glik i Jan Bednarek nie grają w swoich klubach. Nie są w rytmie meczowym. Jak więc będą mogli sprostać takim urwisom? Za moich czasów to było nie do pomyślenia, że zawodnicy nie występujący w klubach, mieliby miejsce w reprezentacji. Albo grasz, albo nie! Innego wyjścia nie widzę. Glik odpoczywa w Serie B i ma sprostać żywym jak srebro Meksykanom. Jakoś tego nie czuję.
Strasznie pan ostrożny, a przecież ten Meksyk niedawno przegrał 1:2 z rezerwami Szwecji.
Owszem, ale ja myślałem, że nasz selekcjoner przećwiczy przynajmniej przez pierwszą połowę grę podstawowym składem w spotkaniu z Chile. A tego nie zrobił. Jakimś dziwnym składem zagrał. W jedynym poważnym sprawdzianie nie spórbował optymalnego zestawienia. Dlatego mam pewne obawy, jak to będzie wyglądało.
Sytuacja w grupie skomplikowała się po wygranej Arabii Saudyjskiej.
I to nawet bardzo! Teraz remis z Meksykiem nie otworzy nam drogi do drugiego miejsca. Trzeba będzie wygrać z Arabią Saudyjską i grać o wszystko z Argentyną. Ale najpierw przed nami Meksyk. Przejdźmy tę przeszkodę i dopiero potem martwmy się o to, co nas będzie czekać dalej.
Rozmawiał Jacek Kmiecik
