Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia. Groby prezydentów Rzeczpospolitej są rozproszone nie tylko po różnych miastach. Znajdują się też daleko od ojczyzny

Oprac. (wal)
fot. poznan.lasy.gov.pl
Gdzie spoczywa najliczniejsze grono polskich prezydentów? Okazuje się, że w Newark, w angielskim hrabstwie Nottinghamshire.

Poplątane były losy polskiej demokracji, rozpoczętej raptem 90 lat temu, a już po 20 latach przetrąconej przez dwa totalitaryzmy. Nie inne były zatem losy tych, którzy pełnili najwyższy demokratyczny urząd w państwie polskim.

Pamiętać wypada o tych, którzy pełnili swój urząd na obczyźnie. Zarówno w latach II wojny światowej, jak i między rokiem 1947 a 1990. Na naszą współczesną ocenę rangi urzędu Prezydenta na Uchodźstwie powinien wpływać nie tylko fakt, że w owych latach władz londyńskich nie uznawało już żadne państwo.

Musimy pamiętać, że w 1990 roku demokratycznie wybrany prezydent Lech Wałęsa przyjął z rąk Ryszarda Kaczorowskiego - dokumenty rządu na Uchodźstwie, a ten formalnie się rozwiązał.

Wśród swojego wojska
Zacznijmy od niedużego, zabytkowego Newark w środkowej Anglii. Tamtejszy cmentarz wojskowy to dla Polaków miejsce szczególne. Tu, wśród swoich żołnierzy do 1993 roku leżał tu gen. Władysław Sikorski (później jego szczątki trafiły na Wawel), a później dołączyli do nich trzej prezydenci. Pierwszy był Władysław Raczkiewicz (zaczął pełnić urząd w 1939 roku, po klęsce wrześniowej, do śmierci w 1947).

To szczególna postać dla naszego regionu: pełnił urząd wojewody pomorskiego przez ostatnie cztery lata przed wojną. Kolejnym był August Zaleski, którego mianowanie, niestety, bezpośrednio łączyło się z rozbiciem środowiska emigracyjnego na skłócone frakcje. Jego niekonstytucyjnie przedłużana kadencja potrwała aż do śmierci w 1972 roku. Także jego następca, Stanisław Ostrowski, znalazł swe miejsce ostatniego spoczynku w Newark. Jego kadencja zamknęła się w 1979 roku, po konstytucyjnych 7 latach (wg tzw. Konstytucji Kwietniowej z 1935 r.), a sam prezydent zmarł w roku 1982.

Zastąpił go - na kolejną pojedynczą kadencję - Edward Raczyński. To pierwszy z szeregu emigracyjnych prezydentów, który dożył odzyskania przez Polskę suwerenności, wrócił do ojczyzny i w niej spoczął po śmierci. Leży w Rogalinie - podpoznańskiej siedzibie swego rodu.

Kadencja Kazimierza Sabbata, który przejął urząd od Raczyńskiego w roku 1986, została nagle przerwana śmiercią prezydenta trzy lata później. Na tym zdarzeniu też ciąży swego rodzaju mistyczny zbieg okoliczności: Kazimierz Sabbat zmarł dokładnie w dniu, gdy w Polsce Sejm wybierał na prezydenta generała Wojciecha Jaruzelskiego. Sabbat nie dołączył do swych poprzedników w Newark. Pozostał wprawdzie poza ojczyzną, ale w Londynie - na cmentarzu Gunnersbury.

Sukcesorem Kazimierza Sabbata był Ryszard Kaczorowski. Jego urzędowanie trwało równolegle do polskiego urzędowania gen. Jaruzelskiego. Dopiero po wyborze Lecha Wałęsy nastąpiło wspomniane już połączenie obu tradycji rządu polskiego i zakończenie istnienia władz polskich na uchodźstwie. Ryszard Kaczorowski - o rok tylko młodszy od odrodzonej Rzeczpospolitej - przeżył po złożeniu funkcji jeszcze 20 lat, aż do sobotniej katastrofy w Smoleńsku. To pierwszy prezydent pochowany w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.

Pod wrażeniem zamachu
Przed wojną Rzeczpospolita nie zdążyła wymyślić żadnego wspólnego modelu godnego grzebania osób, które miały uosabiać kraj, jego suwerenność i majestat. Nic dziwnego - pierwszy tej rangi pogrzeb państwowy nastąpił dramatycznie szybko. Pierwszy prezydent RP Gabriel Narutowicz został zastrzelony przez zamachowca w szóstym dniu urzędowania (16 grudnia 1922 r.). Zapadła decyzja o złożeniu jego ciała w warszawskiej archikatedrze, jako miejscu gdzie koronowano ostatniego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego, i gdzie spoczywali m.in. prymasi Polski. Dopiero 70 lat później nawiązały do tego pochówku władze III RP, decydując się (w 1993 roku) na przenosiny do archikatedry ciała Ignacego Mościckiego, w 1946 roku pogrzebanego w Szwajcarii.

Jeśli uznać to za próbę stworzenia panteonu demokratycznych przywódców Polski, to była ona niekonsekwentna. Trzeci z prezydentów XX-lecia międzywojennego, obalony w zamachu majowym Stanisław Wojciechowski (po przeżyciu okupacji, zmarł w 1953 roku) po dziś dzień spoczywa w rodzinnym grobowcu na Starych Powązkach warszawskich.

W innej wreszcie części Powązek - na Cmentarzu Wojskowym - znajduje się grób Bolesława Bieruta. Jego funkcja przywódcy kraju z ramienia nowych, powojennych władz, przez pierwsze dwa lata (do 1947 roku) nazywała się "Prezydent Krajowej Rady Narodowej". Od 1947 do uchwalenia w 1952 roku konstytucji (zmieniła także nazwę kraju z RP na PRL) był prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej. Na bezwyznaniowym cmentarzu wojskowym pochowano go po zagadkowej śmierci, do której doszło w 1956 roku w Związku Radzieckim.

Nie prezydenci, ale…
W gronie nieżyjących głów państwa polskiego, możemy wspomnieć też o marszałku Sejmu Macieju Rataju. Dwa razy przyszło mu (jak obecnie marszałkowi Komorowskiemu) pełnić tę funkcję pomiędzy cudzymi prezydenturami. Maciej Rataj nie przeżył okupacji: zamordowany przez hitlerowców w Palmirach w 1940 r. tam też ma skromny grobowiec.

Ale nie da się w tym gronie nie wymienić marszałka Józefa Piłsudskiego. Po zamachu majowym w 1926 roku Zgromadzenie Narodowe wybrało go na nowego prezydenta. Nie przyjął on jednak urzędu, a głową państwa wybrano Ignacego Mościckiego.

To jeden z dwóch XX-wiecznych przywódców Polski, który spoczywa na Wawelu. O ile jednak gen. Sikorski trafił tam 50 lat po śmierci, to pogrzeb Marszałka w krypcie św. Leonarda odbył się niezwłocznie. Nie zabrakło jednak publicznych sporów o ocenę życia i dzieła Piłsudskiego. Jednym z ich skutków była decyzja abpa Adama Sapiechy o tym, by dwa lata po pogrzebie przenieść trumnę Komendanta do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. To w przedsionku tej krypty przygotowano miejsce dla małżonków Lecha i Marii Kaczyńskich.

Panteony nie w demokracji
Nawet prezydenci tych krajów, w których na głowie państwa spoczywa największa część odpowiedzialności za rządzenie, nie bywają grzebani po śmierci w specjalnie wyznaczonych miejscach. Miejsca takie jak Narodowy Cmentarz w Arlington pod Waszyngtonem, czy paryski Panteon, przeznaczone są dla honorowania innych dokonań dla ojczyzny niż pełnienie demokratycznego urzędu w imieniu równych sobie obywateli. Francuzi zatem w Panteonie upamiętniają artystów i naukowców. Amerykanie w Arlington grzebią zaś przede wszystkim bohaterów wojennych (tylko prezydenci William Taft i John Kennedy trafili na ten cmentarz, pozostali spoczywają zazwyczaj w rodzinnych stronach).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska