https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Historia przewoźnika ze Świecia, który rozkręcił biznes na podrabianych bluzkach z Turcji i magnetowidach "Gold Star"

Tekst i fot. Andrzej Bartniak
Autobusy lub busy z logiem firmy Czesława Kwiranta kursują do Niemiec dwa razy w tygodniu
Autobusy lub busy z logiem firmy Czesława Kwiranta kursują do Niemiec dwa razy w tygodniu
O silnej pozycji gospodarczej Świecia decydują nie tylko duże firmy takie, jak Mondi. Spory udział mają także miejscowi przedsiębiorcy, np. Czesław Kwirant.

Czesław Kwirant jako kierowca pracuje od 1963 roku. Szacuje, że

przejechał już trzy miliony kilometrów

Gmina Świecie ma opinię prężnej gospodarczo. Na jej terenie działa około dwóch tysięcy firm. Często są to podmioty jednoosobowe, niemniej w tej liczbie sporo jest też takich, które dają zatrudnienie kilku, a nawet kilkudziesięciu osobom. Najlepszym dowodem na to, że świecianie świetnie odnaleźli się w nowych realiach po upadku komunizmu, są przedsiębiorcy, którzy mogą pochwalić się 20-letnią działalnością.

 

- Sądzę, że dotyczy to około 1500 z 2000 podmiotów gospodarczych - szacuje Tadeusz Pogoda, burmistrza Świecia. To bardzo dobry wynik.

Jednym z tych, którzy nie bali się pracy na własny rachunek, był Czesław Kwirant ze Świecia. W przemianach, zapoczątkowanych przez rząd Mieczysława Rakowskiego, dostrzegł swoją szansę na rozwinięcie skrzydeł.

O kupno autobusu zabiegał już od 1986 roku. Udało mu się to dwa lata później. Kupił autosana, który wcześniej służył pracownikom bydgoskiej Telfy. Na możliwość zdobycia nowego musiał poczekać kolejny rok. Do dziś doskonale pamięta wyjazd do Sanoka, gdzie odebrał swojego autosana. - To było coś niezwykłego - wspomina. - Wielka radość.

Równolegle ubiegał się o zgodę na wyjazdy zagraniczne. - Byłem pierwszym prywatnym przewoźnikiem z Polski, który wjechał do Berlina Zachodniego - zapewnia. Stało się to 12 września 1989 r.

Tak zwane wycieczki handlowe były głównym kanałem zasilającym świeckie targowisko, które wyrosło na Dużym Rynku. Przywożone z Berlina towary wypełniały lukę, której nie była w stanie uzupełnić krajowa produkcja. Tam kupowało się: kawę, magnetowidy "Gold Star", czekoladę i podrabianą odzież z Turcji.

Czesław Kwirant: grunt to rodzina

Z czasem zainteresowanie wyjazdami po zaopatrzenie malało. W dalszym ciągu jednak autobusy lub busy z logiem firmy Czesława Kwiranta kursują do Niemiec dwa razy w tygodniu. Dziś zatrudnia 10 osób, w tym sześciu kierowców. Latem, gdy ruch turystyczny wzrasta, ich liczba rośnie. Jak podkreśla Kwirant, z pewnością by tyle nie osiągnął, gdyby nie wsparcie najbliższych.

Od początku w prowadzenie biura podróży zaangażowana jest żona Krystyna i dwaj synowie: Adam i Sebastian, którzy są kierowcami. - Dużo lepiej się pracuje, gdy można mieć do ludzi stuprocentowe zaufanie - zauważa. - Mam dobrych kierowców, ale pewność daje tylko rodzina.

Ufa ludziom, ale kupil alkomat

Taki układ sprawdza się również w czasach kryzysu, gdy czasami konieczne są tak niepopularne decyzje jak np. obcinanie pensji. Niezależnie od branży, bez zaangażowanych pracowników trudno osiągnąć sukces. Bywa jednak, że ten czynnik ludzki jest szczególnie istotny. Tak dzieje się na pewno w przypadku kierowców, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo, często ponad 40 osób. - Przez 20 lat działalności uniknęliśmy wypadku - cieszy się Kwirant. - Są jednak zasady, których przestrzegamy bezwzględnie. Jedną z nich są kontrole pojazdów i kierowców. Ufam swoim ludziom, ale kupiłem alkomat i sprawdzam, czy faktycznie są trzeźwi. 

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Ważne Sprostowanie
Ktokolwiek kiedykolwiek zetknął się z firmą Pana Czesława wie, że artykuł to stek kolorowanych bzdur. Nie wiem czy ta nieżetelność dziennikarska wynika z współpracy z "bohaterem" artykułu czy poprostu z konieczności zapełnienia wydania za wszelką cenę. Prawdziwa historia nadawałaby się na pierwszą stronę, a co lepsze na książkę - wielostronnicową farsę jak to cham i prostak na plecach innych udaje "biznesmena"  i uważa się za poważną figurę będąc pośmiewiskiem całej lokalnej społeczności. Oszust i krętacz jakiego mało, który przed innymi gra obtońcę uczciwości i najuczciwszego. Żenada. Ktokolwiek kiedykolwiek otarł się o współpracę z Panem K. czuje się zażenowany czytając ten stek bzdur. "Czesław Kwirant: grunt to rodzina" - to dopiero farsa.... - jeden z synów prowadzący konkurencyjną firmę, a drugi nie mając pomysłu na siebie i życie ma w firmie prowadzonej przez ojca więcej umów, świadectw pracy i wypowiedzeń niż którykolwiek ze wszystkich pracownikow w historii :)

 

 

Tak więc droga Pani redaktor, droga Gazeto - może po kilku latach po publikacji, moze po latach poważnych oszustw, poniżania ludzi, drwienia z władzy lokalnej jak i Państwowej jak i rządu Niemieckiego, moze po latach tajemnicy poliszynela czas na prawdę?

 

Sobie, Państwu oraz wszystkim którzy ciężko pracowali na sukces Pana K., będąc w cieniu, a niejednokrotnie poniżani i pomawiani doczekają się chociażby minimum prawdy na temat "przedsiębiorcy" o którym mowa w owym artykule. 
W
Ważne Sprostowanie
Ktokolwiek kiedykolwiek zetknął się z firmą Pana Czesława wie, że artykuł to stek kolorowanych bzdur. Nie wiem czy ta nieżetelność dziennikarska wynika z współpracy z "bohaterem" artykułu czy poprostu z konieczności zapełnienia wydania za wszelką cenę. Prawdziwa historia nadawałaby się na pierwszą stronę, a co lepsze na książkę - wielostronnicową farsę jak to cham i prostak na plecach innych udaje "biznesmena"  i uważa się za poważną figurę będąc pośmiewiskiem całej lokalnej społeczności. Oszust i krętacz jakiego mało, który przed innymi gra obtońcę uczciwości i najuczciwszego. Żenada. Ktokolwiek kiedykolwiek otarł się o współpracę z Panem K. czuje się zażenowany czytając ten stek bzdur. "Czesław Kwirant: grunt to rodzina" - to dopiero farsa.... - jeden z synów prowadzący konkurencyjną firmę, a drugi nie mając pomysłu na siebie i życie ma w firmie prowadzonej przez ojca więcej umów, świadectw pracy i wypowiedzeń niż którykolwiek ze wszystkich pracownikow w historii :)

 

 

Tak więc droga Pani redaktor, droga Gazeto - może po kilku latach po publikacji, moze po latach poważnych oszustw, poniżania ludzi, drwienia z władzy lokalnej jak i Państwowej jak i rządu Niemieckiego, moze po latach tajemnicy poliszynela czas na prawdę?

 

Sobie, Państwu oraz wszystkim którzy ciężko pracowali na sukces Pana K., będąc w cieniu, a niejednokrotnie poniżani i pomawiani doczekają się chociażby minimum prawdy na temat "przedsiębiorcy" o którym mowa w owym artykule. 
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska