Bydgoszczanie po raz 55. spalili "zagłuszarkę"
Miało być: przypomnienie bydgoskiego buntu, którego finałem było zniszczenie znienawidzonej "zagłuszaczki". A było: palenie współczesnych gazet. Do ognia poszła też "Pomorska".
18 listopada 1956 roku bydgoszczanie spalili na Wzgórzu Dąbrowskiego urządzenia zagłuszające audycje radiowe, w tym programy Radia Wolna Europa i innych stacji wolnego świata. W manifestacji przeciwko władzy komunistycznej wzięły udział setki osób.
Przeczytaj także: Bydgoski Marsz Niepodległości za nami [zdjęcia, wideo]
Do dziś zagadką pozostaje, w jaki sposób milicja, w bardzo krótkim czasie ustaliła nazwiska przywódców rewolty. Kilkunastu stanęło przed sądem (proces w trybie przyspieszonym odbył się w styczniu 1957 r.). Zapadły wyroki, stosowne do zalecenia Władysława Gomułki, który na wieść o bydgoskich wydarzeniach powiedział: "Przykładnie ukarać!"
Kilkanaście osób skazano na kary więzienia (najwyższy wyrok - 6 lat - otrzymał Tadeusz Gulcz). Sądy III RP odmówiły skazanym rehabilitacji.
O wydarzeniach sprzed 55 lat przypomniano w piątek (18 listopada), na uroczystej sesji, podczas której wręczono Medale Prezydenta Bydgoszczy trzem uczestnikom (dwóm pośmiertnie). Otwarto też wystawę, przygotowaną przez dr. Marka Szymaniaka z bydgoskiej Delegatury IPN.
W sobotę, na Wzgórzu Dąbrowskiego, tam, gdzie 55 lat temu bydgoszczanie spalili zagłuszarkę miała się odbyć - wedle oficjalnych zapowiedzi - rekonstrukcja wydarzeń Bydgoskiego Listopada 1956. Przy fundamencie, na którym stał maszt spotkało się kilkadziesiąt osób, w tym również naoczni świadkowie wydarzeń. - Miałem wtedy 14 lat - wspominał jeden z uczestników. - Pamiętam jak ktoś rzucił hasło, aby przewrócić wysoki płot z drutem kolczastym. Jak go pchnęli, to się położył, następnie zaczęto podpalać ten maszt.
Maciej Różycki i Piotr Zaporowicz, autorzy scenariusza rekonstrukcji, który od początku zawierał elementy happeningu, rozsyłając zaproszenia poprosili widzów, by przynieśli ze sobą rekwizyty, symbolizujące ich zniewolenie w różnych wymiarach - społecznym, rodzinnym, indywidualnym.
- Ludzie przynieśli gazety. Nie mogliśmy im tego zabronić - mówi Maciej Różycki. Przygotowana na tę okoliczność instalacja (kukła) spłonęła wraz z egzemplarzami gazet ogólnopolskich i lokalnych ("Gazeta Wyborcza","Pomorska"), kartkami zawierającymi nazwy jednej ze stacji telewizyjnych i gazetkami reklamowymi.
Maciej Różycki: - Kiedy instalacja płonęła śpiewaliśmy m.in. "Rotę" i "Hymn". Ludzie mówili, że to co zobaczyli, oddało ducha i atmosferę sprzed 55 lat. Podkreślali, że ogień ma wartość oczyszczającą. Dla mnie te słowa były najlepszą recenzją. Też uważam, że w sferze emocji ta rekonstrukcja była udana.
Komentarz autora:
Pomysł, by przy okazji obchodów rocznicy jednego z najważniejszych wydarzeń w powojennej historii miasta umożliwić widzom udział w swoistym katharsis, wydaje się chybiony. Stworzono okazję, która została wykorzystana nie do oczyszczenia sumienia, tylko publicznej, politycznej manifestacji. Również do załatwienia osobistych porachunków.