- W człowieka weszłoby jak w masło – jest przekonana pani Urszula, dzięki której odgrodzono taśmą zagrożony obszar cmentarza. - Bezmyślność ludzka nie zna granic.
Pani Urszula często odwiedza grób mamy. W piątek po południu, przechodząc alejką w okolicach kaplicy przed murem graniczącym z Empecem, ustczanka przeżyła chwile grozy.
- Zauważyłam coś na jednym z grobów. Najpierw myślałam, że to konar spadł. Jednak gdy podeszłam bliżej, aż mnie zatrwożyło – relacjonuje pani Urszula:
Zobaczyłam metalowy pręt o długości metra wbity w płytę nagrobną.
Przyczynę tego zdarzenia łatwo było odnaleźć. Wystarczyło spojrzeć w górę na komin Empecu, na którym pracowali "alpiniści". Bez jakiejkolwiek osłony komina.
- Prace na kominie Empecu trwały co najmniej od tygodnia – opowiada ustczanka. - Już wcześniej na teren cmentarza spadały jakieś plastikowe części i różne inne. Jednak to, co znalazłam w piątek, przekracza wszelkie granice wyobraźni. W okolicy była kobieta z dwójką dzieci. Od razu uprzedziłam ją, by nie podchodziła bliżej, bo jakaś spadająca z komina część może kogoś zabić. Ostrzegłam też innych ludzi.
Pani Urszula natychmiast powiadomiła Straż Miejską i zarządcę cmentarza, czyli UTBS.
- Gdy wróciłam na cmentarz, strażnicy już usunęli pręt – kontynuuje ustczanka. - Włożyłam palec w otwór w płycie. Okazało się, że była przebita na wylot. Dopiero po mojej interwencji część cmentarza odgrodzono taśmą i pojawiło się ostrzeżenie o robotach na górze. Dzięki Bogu, że nikomu nic się nie stało.
O sposób prowadzenia prac na kominie zapytaliśmy Ireneusza Zagrodzkiego, prezesa spółki Empec. Z jego informacji wynika, że zewnętrzna firma przeprowadza prace związane z przygotowaniem komina do remontu. Teraz trwa oczyszczanie obiektu przed malowaniem i wymianą podestów.
- Bardzo dobrze, że ta pani zgłosiła to zdarzenie Straży Miejskiej. Roboty zostały przerwane, a strefa zagrożenia powiększona. Zareagowaliśmy natychmiast. W piątek byłem na terenie kotłowni – mówi Ireneusz Zagrodzki. - To mogło stać się w czwartek po południu, choć w ogóle nie powinno mieć miejsca i nie ma wytłumaczenia, ale jednak się zdarzyło. To był wypadek. Pracownikowi wypadł z ręki metalowy element.
Prezes wyjaśnia, że pracownicy na kominie nie rzucają w dół odinstalowanych części, lecz spuszczają je w worku na linie. Tym razem jednak pracownik nie zapanował nad metalowym prętem. Jednak dlaczego w czasie robót komin nie został osłonięty siatką?
- Pracownicy nie mieli jeszcze siatek, ponieważ rozpoczęli od robót, które ich nie wymagały – wyjaśnia prezes i zapewnia: - My jesteśmy ubezpieczeni. Ubezpieczona jest także firma wykonująca prace. Wszelkiego rodzaju szkody zostaną pokryte. Załatwimy sprawę pozytywnie. Wysłaliśmy też zdjęcia do Straży Miejskiej i UTBS, jak wygląda ten teren już po zabezpieczeniu.
Ta część cmentarza jest niedostępna dla osób odwiedzających groby. Remont trójprzewodowego 65-metrowego komina w kotłowni KR-1 ma potrwać do końca lipca.
Zobacz także: Na Starym Cmentarzu w Słupsku pożegnaliśmy Arkadiusza Sipa.
