Otwarcie wystawy "Dzieło roku", ogłoszenie wyników konkursu, kwiaty. Rzecz się rozgrywa w bydgoskim biurze wystaw artystycznych, bo to tu lokalny oddział Związku Polskich Artystów Plastyków postanowił pokazać swoje prace, a dyrektor Wacław Kuczma udostępnia salę. I nic by wielkiego pewnie się nie stało, gdyby dyrektor galerii nie powiedział: - Poziom tej wystawy jest słaby. Żenująco słaby.
Zawrzało.
Artyści są krytyką dyrektora dotknięci, urażeni, oburzeni.
Jolanta Chmara, prezes bydgoskiego ZPAP: - Trudno dyskutować z Wacławem Kuczmą i jego ocenami, które nie są oparte na jakichkolwiek merytorycznych argumentach. Wydaje się, że nie są to wypowiedzi dyrektora instytucji kultury, a niedocenionego artysty. Artysty, który korzystając z piastowanej funkcji publicznie deprecjonuje w mediach wartość twórczości środowiska, z którego się przecież wywodzi.
***
Galeria, gabinet dyrektora.
- Czuje się pan niedocenionym artystą?
Kuczma się śmieje.
***
Redakcja, spotkanie z bydgoskimi artystami: Aleksandrą Simińską, Stanisławem Stasiulewiczem, Jolantą Chmarą i wiceprezesem ZPAP - Zbigniewem Pankiewiczem.
- Jaki więc był poziom wystawy "Dzieło roku"?
Artyści odpowiadają, że "Dzieło roku", to przegląd nadesłanych na konkurs prac, więc to zupełnie zrozumiałe, że obok bardzo dobrych znalazły się też dzieła słabsze. Co wcale nie oznacza, że całość jest słaba. No, a przede wszystkim nie upoważnia nikogo, żeby biorących w wystawie artystów obrażać.
- Ale w sumie to dobrze, że zrobiło się takie zamieszanie - zauważa Aleksandra Simińska.
***
W sumie dobrze się stało, bo artyści mogą powylewać swoje żale, a tych uzbierało się sporo. W sumie dobrze się stało, bo kto wie, gdyby nie krytyka Kuczmy, artyści - być może - milczeliby nadal. A tak - proszę bardzo...
Bo chodzi o to, że kiedyś w bydgoskim bwa było fajnie. A od kiedy dyrektorem bwa został Kuczma, wszystko się pozmieniało i nie jest już fajnie.
Nie jest fajnie, bo dyrektor Kuczma "zniszczył tradycję Bydgoskiego Biennale", co oznacza, że na biennale się nie zgadza (ostatnie było w 2002 roku). A biennale jest dla środowiska ważne. I to bardzo.
Jolanta Chmara: - Biennale było przeglądem twórczości całego środowiska plastycznego regionu. Wymyślił je nieodżałowany dyrektor Kazimierz Jułga. Młodzi mieli tu swoje debiuty, artyści średniego i starszego pokolenia pokazywali to, co zrobili nowego. Wacław Kuczma brał udział we wszystkich sześciu edycjach, a w 1988 roku otrzymał nawet wyróżnienie. Wtedy, jako uczestnik, nie krytykował tych przeglądów.
No i biennale to była jedyna - raz na dwa lata - tak duża wystawa środowiskowa. Artyści nie rozumieją więc oporu dyrektora. Pytają: dlaczego Kuczma nie chce wystawy?
- A co niby mielibyśmy na tym biennale pokazać? - ripostuje Kuczma. - Dwa lata to za mało, żeby stworzyć coś nowego, oryginalnego, a ja nie chcę pokazywać ciągle tych samych prac, bo zależy mi na renomie. Dlatego zaproponowałem triennale.
Ale ten pomysł też pada.
- Bo później stwierdziłem, że trzy lata to też zbyt krótki okres. Najlepiej by było, gdybyśmy wydłużyli ten czas tworzenia do pięciu. Przegląd taki nazywałby się poligonum (wielokąt). Mnie zależy przecież na tym, żeby taka wystawa była ciekawa. Chciałbym też, żeby było z czego wybierać. Teraz - nie mam.
***
Ale nie tylko o biennale artystom chodzi. Prezes Chmara zastanawia się na przykład, czy podatnik woli wspierać "miernego lotu sztukę niemiecką i szwedzką", czy jednak lokalną. W Bydgoszczy są przecież artyści, których warto pokazywać i których twórczość może promować miasto.
Kuczma kwituje: - Kiedy pokazałem kilku dyrektorom galerii w Niemczech katalog z pracami naszych artystów, popatrzyli zdziwieni i zapytali, czy żartuję.
No i denerwuje się dyrektor na słowa prezes Chmary, która mówi o tej "miernego lotu sztuce niemieckiej i szwedzkiej".
Denerwuje się, bo zdaniem dyrektora sztuka mierna nie była, a wręcz przeciwnie. No, a jeśli była, to dlaczego obejrzało ją - niemiecką i szwedzką razem - ponad dwa i pół tysiąca osób? A inne niebydgoskie wystawy? Na Kantora przyszło 8 tysięcy ludzi, Socrealizm - 7, China Art - ponad 10, a Malczewskiego około 12 tysięcy. A ubiegłoroczne "Dzieło roku"? Proszę bardzo - niecałe 200 osób. Tegoroczne? Jeszcze mniej. No i kogo - pyta dyrektor Kuczma - chce oglądać społeczeństwo?
Artyści na to: - Liczby nie mają znaczenia.
Artyści mówią, że nie mają znaczenia, bo frekwencję zawyżają szkoły. Nauczyciel każe, uczniowie idą. I tyle to z tej oglądalności mamy.
Dyrektor Kuczma: - Dlaczego więc nauczyciele wybierają te wystawy, a nie inne? Poza tym, szkoły robią tylko połowę frekwencji.
Pankiewicz: - Może i bydgoszczanie chcą to oglądać. Może warto pokazać trochę Europy i świata, ale nie w tych proporcjach! Czy nie można ściągnąć zagranicznej wystawy i jednocześnie robić naszych? Bo to nie chodzi przecież o to, żeby mieć na bwa wyłączność, nam chodzi o to, żeby w ogóle wystawiać.
- A próbowaliście państwo, czy czekacie na specjalne zaproszenie?
Stasiulewicz: - Proponowaliśmy, ale nigdy nie ma dla nas miejsca, a bo to socrealizm, a bo to sztuka szwedzka albo remont. Kuczma nie chce nas wystawiać i tyle.
- Dlaczego?
Simińska: - Bo Kuczma bydgoskim środowiskiem gardzi.
***
- Gardzi pan bydgoskim artystami?
- Nie gardzę.
- Robi pan wystawy plastyków ze środowiska?
- Robię.
- Na przykład?
- Tylko w 2005 roku Doroty Jajko-Sankowskiej, Ewy Gordon, Małgosi Maciejewskiej, Wojtka Woźniaka, Violki Kuś. I wystawę Szczęsnego zrobiliśmy, choć ZPAP twierdzi, że nie.
- A inni?
- Przez ostatnie 36 miesięcy artyści bydgoscy brali udział w 20 wystawach w bwa i w 11 poza. Chcą się wystawiać więcej? Niech stworzą własną galerię.
***
Wacław Kuczma mówi, że dyrektor Galerii Miejskiej nie ma obowiązku robić wystaw każdemu artyście tylko dlatego, że jest z Bydgoszczy. Ważny jest poziom, wartość prezentowanej ekspozycji (niematerialna, rzecz jasna). Poza tym, Galeria Miejska nie jest jedynym miejscem, w którym artysta może się prezentować. Są jeszcze puby, szkoły, prywatne galerie. Na całym świecie artyści w takich miejscach swoje prace pokazują, więcej - zależy im na tym. Dlaczego? Po pierwsze - sztuka ma większą widownię, po drugiej - szybciej się jakiś kupiec znajdzie.
A Galeria Miejska?
Galeria Miejska jest dla wybranych, dla tych z wyższej półki. Żeby się do niej dostać, artyści czekają latami.
Tak jest wszędzie - w Polsce i w Europie.
I jeśli rozumieją to artyści z Niemiec, ze Szwecji, Anglii, Danii, Norwegii, dlaczego nie mogą artyści z Bydgoszczy?
***
- Czasy się zmieniły, niestety. Problem w tym, że nie wszyscy chcą to zauważyć - podkreśla dyrektor Kuczma. - Kiedyś artysta dostawał wszystko na tacy, teraz sam o wszystko musi zabiegać. Nasi twórcy nie rozumieją tego, żyją przeszłością. Kazimierz Jułga, poprzedni dyrektor? Po pierwsze - to była inna rzeczywistość, dwa - Kaziu Jułga nie potrafił środowisku odmówić. Robił wystawy, drukował katalogi, kiedy tylko artysta sobie zażyczył. A to kosztuje...
- Ile galeria miała długu, kiedy został pan dyrektorem?
- 97 tysięcy. A teraz mamy 5 tysięcy na plusie. Ja rozumiem, trudno się przyzwyczaić do zmian, ale - jako dyrektor - muszę dbać o interesy galerii, a nie artystów, tylko dlatego, że są moimi kolegami. I jeszcze jedno. Niektórzy mówią, że nie chcę ich promować. A prawda jest taka, że to oni sami nie chcą. Dostaliśmy zaproszenie do Niemiec, mogliśmy pokazać kilku autorów. Zaproponowałem to Stasiulewiczowi. I co? Odmówił.
***
- Dlaczego nie chciał pan wystawiać się w Niemczech?
- W takich warunkach? - dziwi się Stasiulewicz.
- Jakich?
- Obrazy miały wisieć w jakimś korytarzu. Nie mogłem się na to zgodzić, bo...
- Bo?
- Bo trzeba się szanować.
I już nie jest fajnie
Joanna Grzegorzewska

Była wystawa. I to nie byle jaka, bo dzięki niej - albo jak kto woli "przez nią" - wszyscy dowiedzieli się, jak bardzo skłóceni są twórcy bydgoscy z dyrektorem biura wystaw artystycznych.