Ian Paice w Bydgoszczy, relacja z koncertu [FILM]

https://www.youtube.com/watch?v==jeqA0ZVm2tY
I chociaż Paice był jedynym muzykiem Purpli, który wystąpił na bydgoskich Drums Fuzjach, to jednak jego osobowość i wirtuozeria sprawiły, że wszyscy goście klubu Lizard King poczuli się jak na koncercie brytyjskiej legendy w komplecie. Ogromna w tym zasługa polskiej ekipy, towarzyszącej Ianowi - zespołu Free Blues Band. Szczecinianie pod wodzą gitarzysty i wokalisty Andrzeja Malcherka dobrze przygotowali się do zajęć.Malcherek doskonale radził sobie z utworami DP, choć musiał pracować za dwóch. Drużyna Paice'a wykonała kilkanaście piosenek Deep Purple - większość z nich to żelazny repertuar, rodem ze składanek "The best of". Było oczywiście "Smoke on the water", "Black Nights" i "Perfect stranger". Nie zabrakło, jak przystało na festiwal perkusyjny, pokazu gry - oszałamiających solówek Iana. Oprócz kawałków Purpli zespół wykonał też dwa utwory Free Blues Bandu oraz perełkę - "Hey Joe" Jimi'ego Hendrixa.

Podziwiałem formę Paice'a, który przecież gra na instrumencie od ponad czterdziestu lat. Po półtorej godziny ostrego bębnienia mistrz nie wyglądał na wyczerpanego. Nie ma się co dziwić. Podczas konferencji prasowej w Węgliszku Ian powiedział m.in., że na granie poświęca prawie cały swój czas, także podczas przerw w pracy z Deep Purple.

Kilka słów o publiczności. Na koncercie mogło być dwieście osób i myślę, że o dwieście za mało. Być może trochę przestraszyła cena biletu, choć wiadomo - jakość jest w cenie. Publika bawiła się doskonale, choć czasami reakcje nie były adekwatne do poziomu wykonawców. Jak to często bywa, wszyscy zaczęli się budzić dopiero pod koniec koncertu. Średnia wieku - około trzydziestki, niewielu było na występie młodych fanów, widziałem też kilku "chłopaków" w wieku Iana Paice'a. I to chyba oni bawili się najlepiej. Czapki z głów, panowie.