Liderka rankingu, pomimo ostatnich zawirowań, była zdecydowaną faworytką spotkania z Włoszką. Do tej pory panie grały ze sobą tylko raz, w 2018 roku w Pradze. Wówczas Polka wygrała w dwóch szybkich setach 6:2, 6:1.
Wtorkowy mecz był trochę chaotyczny w wykonaniu Świątek. Po dwóch przełamaniach Polka wyszła na prowadzenie 4:1 w pierwszym secie, ale miała problem z utrzymaniem własnego serwisu. Łącznie aż sześć razy obie tenisistki nie potrafiły obronić własnego podania, w tym Świątek 2-krotnie. W tej partii popełniła 13 niewymuszonych błędów do 10 Włoszki. Przy stanie 5:3 liderka rankingu WTA potrzebowała na szczęście jednej piłki setowej do wygrania go.
W drugim secie Polka wskoczyła już na wyższy poziom i ustabilizowała swoje podanie. Paolini nie wygrała ani jednego gema i przegrała seta do zera i mecz 6:3, 6:0.
Świątek przystąpiła do rywalizacji po dwóch porażkach w trzeciej rundzie w Toronto i w Cincinnati.
- Czuję, że ostatnie kilka tygodni w Toronto i Cincinnati były dla mnie bardzo gorączkowe. Byłam naprawdę zdenerwowana. Kiedy tu przyjechałam, było mi łatwiej się wyluzować, może dlatego, że przegrałem te turnieje, a teraz mogę obniżyć swoje oczekiwania i skupić się na poprawie gry w tenisa - powiedziała Świątek.
W całym meczu Świątek zanotowała 14 zagrań kończących, wobec pięciu Paolini. Obie popełniły po 18 niewymuszonych błędów.
W czwartek w 2. rundzie podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego zmierzy się albo z Amerykanką Sloane Stephens, albo z Belgijką Greet Minnen.
Świątek po raz czwarty gra w US Open. Jej najlepszym wynikiem jest 1/8 finału, do której dotarła rok temu.
Zwycięstwo Świątek było pierwszym odniesionym przez reprezentanta Polski w tegorocznej edycji US Open. W poniedziałek mecze pierwszej rundy przegrali Kamil Majchrzak i Magdalena Fręch.
