W stolicy Hiszpanii (turniej rangi WTA 1000) oglądaliśmy jednostronne spotkanie, w którym Polka oddała rywalce zaledwie dwa gemy (6:1, 6:1), a jej wyższość nad wracającą po kontuzji stopy (nie grała od Australian Open) rywalką nie podlegała dyskusji nawet przez chwilę. Trwało w sumie tylko 68 minut.
W poniedziałek w Rzymie (WTA 1000) obie tenisistki spędziły na korcie niespełna godzinę (dokładnie 54 minuty), ale tym razem Riske była w stanie postawić się ubiegłorocznej mistrzyni Roland Garros. Amerykanka świetnie zaczęła spotkanie. W przeciwieństwie do naszej tenisistki, która wyraźnie nie potrafiła odnaleźć właściwego rytmu i seriami popełniała proste błędy.
W efekcie przegrywała już w pewnym momencie 1:4 (za pierwszym razem zepsuła przy break poincie bekhend, za drugim nie trafiła z forhendu) i zanosiło się na niespodziankę. Świątek w końcu jednak zaczęła grać lepiej i odrobiła straty, a prowadząc 5:4 miała nawet piłkę setową. Zmarnowała ją nieudanym skrótem, ale w trakcie wymiany Amerykanka doznała urazu stopy i poprosiła o przerwę medyczną. Okazało się, że nie jest w stanie kontynuować gry.
Sporo o przebiegu spotkania mówią statystyki. Świątek zagrał siedem kończących uderzeń i popełniła 18 niewymuszonych błędów. Bilans Riske to pięć winnerów i 12 pomyłek. Polka zdobyła w sumie o dwa punkty więcej (32-30), ale w poniedziałek znów zaliczyła kiepski początek. W kolejnych meczach to się może zemścić.
W drugiej rundzie jej rywalką będzie Madison Keys albo Karoliną Muchovą. Amerykanka zmierzy się z Czeszką we wtorek (11 maja), co oznacza, że nasza tenisistka ponownie na kort wyjdzie dopiero w środę.
Świątek dała się w ostatnim czasie poznać również jako całkiem niezła... bramkarka. Taka od piłki nożnej, w którą zagrała dla relaksu ze swoim sztabem, na jednym z trawników wokół kortów Foro Italico.. Efekty można podziwiać na twitterowym profilu WTA. „To albo się ma, albo się tego nie ma! „ - skomentował popisy tenisistki, wywołany do tablicy portal „Łączy Nas Piłka”.
Dzięki 120 punktom zdobytym w Madrycie (trzecia runda) Polka awansowała w poniedziałek w rankingu WTA z 17. na 15. lokatę. Powróciła tym samym na najwyższe w karierze miejsce, które zajmowała już raz na początku marca.
O dwie pozycje, mimo szybkiej porażki w stolicy Hiszpanii (pierwsza runda), awansowała również w rankingu Magda Linette. 46. obecnie rakieta świata przegrała niestety w poniedziałek 6:1, 0:6, 2:6 z inną Czeszką - Petrą Kvitovą i zakończyła swój udział w turnieju Internazionali BNL d’Italia już po pierwszym meczu. Poznanianka nie ma się czego wstydzić. Na początku grała odważnie i pierwszego, zwycięskiego seta, zakończyła nawet asem serwisowym. Później jednak dwukrotna mistrzyni Wimbledonu wygrała dziewięć gemów z rzędu.
Linette przerwała serię rywalki dopiero w trzecim secie, ale było już za późno na odrobienie strat. Kvitova (która w Rzymie nigdy nie zaszła dalej, niż do ćwierćfinału) zagra w drugiej rundzie z Rosjanką Wierą Zwonariową, albo Amerykanką Christiną McHale.
