Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ignacy Głowiński nie tylko w "Dzienniku Bydgoskim"

Jolanta Zielazna [email protected]
Choć ocalała tylko część dorobku, pokazuje jednak pełen przekrój twórczości Głowińskiego
Choć ocalała tylko część dorobku, pokazuje jednak pełen przekrój twórczości Głowińskiego fot. Wojciech Wieszok
Parał się karykaturą, próbował sił w poezji, wydawał własną gazetę. Projektował, kolekcjonował, pracował w zakładach ortopedycznych.

Przede wszystkim jednak Ignacy Głowiński był rysownikiem, choć w różnych technikach i do różnych celów wykorzystywał swoje zdolności.

Wspomnieliśmy o nim w grudniu ubiegłego roku, pisząc o 100-leciu "Dziennika Bydgoskiego". Odzew był natychmiastowy. - Ignacy Głowiński był bratem mojej mamy - zadzwonił Krzysztof Motoczyński z Bydgoszczy.

Ocalało niewiele

Życie Ignacego Głowińskiego ma wiele luk, nie tylko dlatego, że był bardzo tajemniczą osobą. Trzeba składać je ze strzępów informacji, bo brakuje dokumentów. Zostały zniszczone po jego śmierci. Z ogromnej liczby prac zachowała się niewielka część, za to wiele zdjęć, brakuje natomiast dokumentów.

Krzysztof Motoczyński próbuje poskładać historię rodziny. Ignacy był najstarszym dzieckiem Ignacego (czyli otrzymał imię po ojcu) i Weroniki, z domu Brodowskiej. Urodził się 14 lipca 1896 roku w Kurkocinie, w powiecie wąbrzeskim. Miał siedmioro rodzeństwa, a najmłodsza Gertruda była matką Krzysztofa. Niestety, wszyscy już nie żyją.

Po śmierci Ignacego (zmarł w 20 kwietnia 1988 roku w Poznaniu, pochowany jest w Wielkich Radowiskach) rodzina odnalazła wiele prac sygnowanych jego nazwiskiem, szkiców, pomysłów.

Bydgoszcz na krótko

Wiadomo, że Ignacy studiował w Gdańsku. Na jakiej uczelni? Miał talent do rysowania, ale bardziej interesowało go przygotowywanie klisz. Czyli wytrawianie rysunków w metalowych (najczęściej cynkowych) płytkach, z których potem drukowano rysunek na papierze. Technikę tę pamiętają przede wszystkim osoby związane z tradycyjnym drukarstwem, sprzed epoki komputerów, ale i offsetu. Takie rysunki nazywano "kreską".

"Kreski" Ignacego zamieszczał "Dziennik Bydgoski".

Barbara Chojnacka z bydgoskiego muzeum, która przygotowała książkę "Humor 20-lecia międzywojennego" pisze, że Głowiński został zatrudniony w "Dzienniku Bydgoskim" w połowie 1924 roku przez Jana Teskę i Stanisława Brandowskiego. W książkach adresowych figurował raz jako artysta, później właściciel zakładu cynkograficznego, a w 1933 roku nawet był wpisany jako humorysta. Z "Dziennika" został zwolniony w 1926 roku.

Przez te kilka lat ukazały się setki rysunków: karykatury polityczne, satyra, dowcipne komentarze bieżących, wydarzeń miejskich, krajowych i światowych - to znali czytelnicy "Dziennika.

Wydawca i projektant

Czy praca w "Dzienniku Bydgoskim" była pierwszą po studiach? Nie wiemy. Wiadomo natomiast, że po okresie bydgoskim przeniósł się do Torunia. Przy ul. Szerokiej 11 był Zakład Graficzny Ignacego Głowińskiego. Zachował się plakat z ofertą okazyjnej sprzedaży gotowych klisz okolicznościowych elementów, które można wykorzystać w rozmaitych wydawnictwach.

W latach 30. projektował artystyczne przedmioty codziennego użytku z wykorzystaniem motywów kaszubskich. Jaki był finał tych pomysłów i dla kogo je robił? Kolejne pytanie bez odpowiedzi.

W 1934 roku wydawał w Toruniu "Dzwony Niedzielne" - zachowały się dwa egzemplarze. Czy na nich działalność wydawnicza Ignacego się skończyła?
Na pewno rysował też dla "Dnia Pomorskiego", dziennika wychodzącego w Toruniu.

Wolny człowiek

Po wojnie - zaskakujący zwrot. Jeszcze w l. 40 rysował dla "Expressu Poznańskiego" cykl historyjek obrazkowych "Magda Plenc i jej Duda". Jednak jego miejscem pracy stała się protezowania Zakładu Ortopedycznego w Poznaniu. Pracował tam do emerytury (prawdopodobnie w 1966 roku). Jeden z byłych pracowników wspomina, że Ignacego stale ciągnęło, żeby wrócić do zawodu, do wytrawiania klisz.
Był tak tajemniczy, że tylko najbliżsi wiedzieli, że był żonaty.

W latach 50. sięgnął po pastele. Pojawił się cykl delikatnych rysunków kobiet oraz bardzo kolorowych prac żniwnych. Próbował swoich sił projektując dyplomy, na kalce technicznej zachowały się projekty laurek. Pisał wiersze, a na odwrocie wielu zachowanych oryginałów "kresek" zamieścił ołówkiem napisany podpis-komentarz.
Pan Michał, który pracował z Ignacym Głowińskim w Poznaniu pamięta go jako bardzo dobrego człowieka, życzliwego, uprzejmego. - Zawsze w garniturze, zawsze elegancki - wspomina z kolei siostrzeniec, Krzysztof Motoczyński. - To był wolny człowiek, artysta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska