Na drzwiach w podwórzu przy ulicy Gdańskiej w Bydgoszczy wisi kartka z informacją: "Sklep przeniesiono na ulicę Śniadeckich. Czynny od poniedziałku 15 października".
Przeczytaj także:Dopalacze. Znów wrze wokół podejrzanych używek
Odświeżacz na zabawę
- Przepraszam, gdzie tu można kupić dopalacze? - pytam napotkanego chwilę później na ulicy nastolatka. Bez zastanowienia wskazuje kierunek. I rzeczywiście, pół kilometra dalej, we wskazanym miejscu działa nowy-stary sklep. Identyczne, takie jak w dawnej lokalizacji żółte witryny oklejone napisami "Śmieszne rzeczy". W środku miła pani za ladą.
- Już czynne?
- Oczywiście - pada odpowiedź. - Proszę się rozejrzeć.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Pustawo. Pod ścianami stoją tylko dwie szklane gabloty. A w nich imprezowe gadżety. Wybór niewielki - parę śmiesznot: sztuczne wąsy, gumowa pierś, poliestrowy penis, falliczne słomki do drinków na wieczór panieński, dwie maski na Halloween, nieco farbowanego różowego puchu.
- Są jakieś rzeczy ze starego sklepu? Tego przy Gdańskiej? - pytam ekspedientkę.
- Mamy wszystko to samo. Co pana interesuje? - pyta. Mówię, że się nie znam. Proszę, żeby sama coś zaproponowała. Na przykład na spokojne sobotnie spotkanie ze znajomymi. Wyjmuje zza lady paczuszkę owiniętą czarną folią. W środku można dostrzec coś, co przypomina pokruszony susz roślinny. Napis: "Produkt nie do spożycia!" Poniżej adres producenta w Pabianicach.
- To taki zielony ogień - wyjaśnia ekspedientka. - Daje ładny, efektowny płomień. Mamy też zapach do łazienki - robi przy tym palcami symboliczny "cudzysłów". - To tak się rozsypuje i wszyscy potem wdychają ładny zapach. Oczywiście to nie jest do spożycia - uśmiecha się i mruga znacząco.
Badania trwają
W sierpniu do "Śmiesznych rzeczy" przy ulicy Gdańskiej weszli inspektorzy sanepidu. Zabezpieczyli pięć próbek substancji, co do których istniało podejrzenie, że to dopalacze.
- Próbki przekazaliśmy do badań wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej - wyjaśnia Renata Dobosz, rzecznik bydgoskiego sanepidu.
Badania trwają, a inspektorzy mają 18 miesięcy na to, by sprawdzić, czy zabezpieczony asortyment to dopalacze.
- Sprawdzimy też, co jest sprzedawane w nowym sklepie przy ul. Śniadeckich - dodaje Dobosz.
Co się czai w dopalaczu?
Według ekspertów dopalacze są groźne przede wszystkim dlatego, że nie wiadomo dokładnie, co w nich jest.
- Oczywiście istnieje lista substancji zakazanych w Polsce, ale w ich miejsce powstają coraz to nowsze "wynalazki" - tłumaczy Robert Rejniak, szef Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii w Bydgoszczy - Ostatnio modne są tak zwane "maczanki", czyli liście konopi indyjskich nasączane różnymi chemikaliami.
Za sprzedawanie dopalaczy w Polsce grozi grzywna nawet w wysokości miliona zł.
Czytaj e-wydanie »