Mieszkańcy nie mogą zrozumieć, dlaczego drogę poszerzono kosztem chodnika, który po przebudowie ulicy stał się węższy o ponad pół metra.
- Tędy chodzi mnóstwo ludzi. Nasz chodnik ma teraz tylko półtora metra. Po drugiej stronie jezdni, gdzie ruch pieszy jest dużo mniejszy, chodnik ma ponad dwa metry. Na dodatek to po naszej stronie jest parking. Gdy samochody podjeżdżają kołami pod sam krawężnik, ich masywne przody ograniczają przejście o kolejne pół metra - opowiada starszy mężczyzna.
Ma rozwiązanie tej sytuacji. - Wystarczy dogadać się ze spółdzielnią i poszerzyć chodnik.
Dziś rzeczywiście jest tu ciasno. Dwie kobiety pchające wózek tutaj się nie miną. - Zawsze ktoś musi kogoś przepuścić lub wjechać na trawnik - zauważa Justyna Majewska. Jest jeszcze gorzej, gdy chodnikiem jedzie niepełnosprawny.
- W takich sytuacjach albo pieszy czeka, albo ja na wózku. Inaczej minąć się nie da - opowiada jadąca skuterem Elżbieta Podworska.
Monika Dąbrowska, rzecznik prasowy prezydenta, tłumaczy, że chodnik został wykonany zgodnie z projektem. Przebudowa tej ulicy miała umożliwić bezkolizyjny przejazd mijających się samochodów. Tak też się stało.
- Poprzednio, na co uwagę zwracali mieszkańcy, zbyt płytkie zatoki parkingowe powodowały, iż zaparkowane auta "wystawały" na jezdnię, powodując jej zwężenie i trudności bezproblemowego przejazdu jadących w przeciwnych kierunkach pojazdów - tłumaczy.
Jezdnię poszerzono kosztem chodnika.
- Wybudowano go w miejsce starego, na gruntach, których właścicielem jest miasto. Sąsiadujące tereny należą do spółdzielni i ewentualne poszerzenie chodnika musiałoby się wiązać ze skomplikowanymi procedurami zmiany własności i wycinką tamtejszych, zdrowych drzew, co zapewne nie zostałoby pozytywnie odebrane przez mieszkańców - informuje pani rzecznik.
Dodaje, że strażnicy miejscy będą zwracać uwagę kierowcom, którzy parkują zbyt blisko krawężnika. - Kierowcy mają dostateczne miejsce do zaparkowania pojazdu bez ograniczania możliwości przejścia pieszym - komentuje.