Dom Złotej Jesieni to tak zwany budynek o specjalnym przeznaczeniu należący do KSM. Stoi przy ul. Szarych Szeregów 2. Został wybudowany w latach 80. z myślą o ludziach starszych i schorowanych. Na początku lokatorzy mogli liczyć na całodobową opiekę medyczną i szereg innych udogodnień. Z czasem zaczęli tracić przywileje.
Szerokie korytarze
- Niektórzy członkowie spółdzielni myślą, że nasz dom niczym nie różni się od domów pomocy społecznej. A to nieprawda. Żyjemy w normalnym budynku lokatorskim. Płacimy normalny czynsz - tłumaczy jedna z mieszkanek.
Z oburzeniem przyjęła list ze spółdzielni, z którego dowiedziała się między innymi, że jej dom ciągle ma wiele udogodnień, które nie mają inne: między innymi "długie korytarze dające możliwość szybkiego przemieszczania się, wzajemnej pomocy i prowadzenia życia towarzyskiego".
Jest też winda, jest i restauracja, które może nawet dostarczyć posiłki do mieszkania. - To jest zwykły komercyjny punkt, który na tym zarabia. Cóż to więc za udogodnienie? - pyta oburzona mieszkanka.
Lokatorzy utrzymują więc, że "specjalne przeznaczenie" ich budynku istnieje tylko na papierze, w statucie spółdzielni. I przez to, że tam widnieje, oni nie mogą stać się właścicielami mieszkań. Zmiany w statucie może wprowadzić tylko walne zgromadzenie. Mieszkańcy DZJ zebrali podpisy i złożyli w spółdzielni swój projekt uchwały zmieniającej niekorzystne dla nich punkty w statucie.
Stracona szansa
Walne zgromadzenie aktualnie się odbywa (ze względu na wielkość spółdzielnie, zostało podzielone na osiem części). Punkt zaproponowany przez lokatorów budynku z ul. Szarych Szeregów 2 nie znalazł się jednak w porządku obrad. Dlaczego?
- Swoje propozycje powinni złożyć najpóźniej 15 dni przed pierwszą częścią walnego zgromadzenia. Nie dotrzymali terminów statutowych. Spóźnili się jeden dzień - tłumaczy Włodzimierz Miklas, prezes KSM.
Zapewnia, że musi twardo trzymać się przepisów.
- Nie ma mowy o żadnych ustępstwach - dodaje.
I tak mieszkańcy z Domu Złotej Jesieni stracili szansę, by z lokatorów móc "przeistoczyć się" w właścicieli. Pozostaje im liczyć na to, że na kolejnym walnym zebraniu uda im się swój projekt przeforsować.
- Może dożyjemy do następnego walnego - wyznaje ze smutkiem jedna z mieszkanek.