Wiktorek urodził się 8 miesięcy temu z wrodzoną wadą słuchu. Pół roku żył w świecie ciszy. Żeby szybko mógł się rozwijać, potrzebował specjalistycznych aparatów słuchowych. Są one bardzo drogie. Na dotacje z Narodowego Funduszu Zdrowia i Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych czeka się bardzo długo. Kilka miesięcy temu jego mamie udało się wypożyczyć dwa aparaty z poradni audiologicznej w Bydgoszczy.
- Jak dostał aparat, zaczął wreszcie gaworzyć - opowiada wzruszona mama Wiktorka.
Szukała z przyjaciółmi
Chłopiec często wyciągał sobie aparat z ucha.
- Czasami nawet kilkaset razy dziennie - mówi jego mama. Bawił się nim lub wyrzucał z wózeczka. Mama zawsze w porę reagowała, znajdywała zgubę i wkładała synkowi do ucha. Aż do czasu. W czwartkowe popołudnie była z Wiktorkiem w Solankach.
Najpierw bawiła się z nim na placu zabawach przy tężniach. Potem na dłużej zatrzymała się przy stawku. W pewnym momencie zorientowała się, że w lewym uchu jej synka brakuje aparatu słuchowego.
Najpierw szukała go sama. Później pomagali jej przyjaciele. Bez skutku. Aparat przepadł. - Pewnie leży gdzieś przy kępie trawy, a my krążymy wokół i nie możemy go znaleźć - opowiada zrozpaczona.
Patrzmy po nogi
- Czas jest na wagę złota. Chcę, by Wiktorek dalej rozwijał się tak, jak do tej pory - wyznaje. Problem dotyczy również pieniędzy. Poradnia audiologiczna podpisała z mamą Wiktorka umowę użyczenia. Jest w niej zapis mówiący o tym, że w przypadku zagubienia aparatu, w ciągu 14 dni od zgłoszenia należy zapłacić równowartość urządzenia, czyli prawie 4 tysiące złotych.
Matka Wiktorka jest zrozpaczona. Od niedawna samotnie go wychowuje. Potrzebuje wsparcia. Dlatego też za naszym pośrednictwem prosi mieszkańców Inowrocławia i kuracjuszy, by podczas swoich weekendowych spacerów po Parku Solankowym, patrzyli pod nogi. Może ktoś zauważy niewielki aparat słuchowy. Znalazcę prosi o kontakt telefoniczny: 728 944 687.