14 lutego młody aktor rodem z Inowrocławia, śpiewając piosenkę "Legenda" wygrał polskie eliminacje do tegorocznego konkursu Eurowizji. Otworzył sobie tym samym drzwi do półfinału i finału imprezy, który odbędzie się pod koniec maja w Oslo.
W miejsce Golców
Inowrocławianin musiał walczyć o udział w polskich preselekcjach Eurowizji. Pomogli fani konkursu, którzy na forach internatowych domagali się zaprezentowania szerokiej publiczności "Legendy".
Mimo to, Marcin przyznaje, że: - Na początku nie zakładano mojego udziału w tym konkursie. Miała wystąpić Golec uOrkiestra. Nie wiem co wpłynęło na zmianę decyzji przez Telewizję Polską.
Na przygotowanie się do eliminacyjnego występu aktor miał zaledwie dwa tygodnie. Żył, jak w przysłowiowym ukropie. - Trzy godziny snu na dobę i do pracy. Trzeba było zorganizować promocję piosenki, przygotować teledysk, a najgorsze było to, że nie miałem za wiele oszczędności, ani sponsorów - opowiada.
Z pomocą przyszli przyjaciele. Wspólnymi siłami i przy odrobinie szczęścia przygotowania wypaliły, a nakręcenie teledysku, które normalnie kosztuje od 20 do 30 tys. zł, pochłonęło zaledwie półtora tysiąca.
- Do końca nie liczyłem, że się uda. Teraz ważne jest to, że jedziemy do Oslo - zapewnia Mroziński.
To będzie show
Występ w Norwegii ma różnić się od tego w TVP. Będzie przedstawienie, którego celem jest wzbudzenie jak największych emocji. Nie zabraknie więc żywych instrumentów i rozbudowanego baletu.
- Finał Eurowizji to nie tylko dobre chęci, ale przede wszystkim profesjonalizm. Nie ukrywam, że chcemy uczynić tę Eurowizję LEGENDArną dla Polski - twierdzi z przekonaniem inowrocławianian.
Mnożenie kosztów
Budowanie legendy jest jednak bardzo kosztowne i co gorsza, polski uczestnik konkursu może liczyć tylko na siebie i przyjaciół. TVP pokrywa jedynie koszty przelotu i zakwaterowania uczestników w Oslo. - Spojrzeniem na mój występ, jak na promocję Polski nie jest też zainteresowany nasz rząd - zauważa Mroziński.
Tymczasem występ na scenie norweskiego półfinału i finału, to zaledwie niewielki ułamek kosztów. Teraz trzeba wyprodukować singiel. Przygotować podkład muzyczny i remix materiału. Konieczna jest też promocja "Legendy" w krajach Europy. Marcin musi zdobyć pieniądze na uszycie strojów, opłacenie ekipy, która pojedzie z nim do Oslo, czyli dla stylistów, fryzjera, specjalisty od make up.
Sporo pieniędzy potrzeba będzie na pobyt w Norwegii, który trwać ma aż dwa tygodnie, bo konkurs to również konferencje prasowe, wiele prób, udział w sesjach zdjęciowych i spotkaniach towarzyskich oraz organizacja polskiego wieczoru. - Bez sponsorów sobie nie poradzę. Wstępnie szacuję, że potrzebuję 150 tysięcy złotych - dodaje aktor.
Świadomy wybór
Dwa i pół miesiąca na przygotowanie się do norweskiego konkursu to dużo, ale też niewiele. Inowrocławianin musi przecież wywiązywać się ze swych zawodowych obowiązków. A tych jest dużo. Wieczorami gra w warszawskich teatrach, popołudnia spędza na planie serialu "Na dobre i na złe". Uczestniczy w programie "Wieczór kawalerski" w TVN Turbo oraz pracuje przy dubbingach.
- Wiedziałem w co się pakuję i wpakowałem się w to z pełną świadomością - podsumowuje aktor.