Likwidowali stanowisko
9 lutego br. nowy marszałek województwa poinformował przewodniczącego inowrocławskiej rady o zamiarze wypowiedzenia umowy o pracę z Rosińskim. Radny w kadencji 2002-2006 piastował tam urząd zastępcy dyrektora gabinetu marszałka. Powodem zwolnienia była reorganizacja urzędu marszałkowskiego i likwidacja stanowiska, które pełnił inowrocławianin.
Powiedzieli tak
Podczas ostatniej sesji 13 radnych wyraziło zgodę na rozwiązanie umowy o pracę z Rosińskim, 6 było przeciw, a 2 wstrzymało się od głosowania. - Jak przyjąłem tę decyzję? Oczywiście źle. Nasze prawo, a dokładniej wyrok NSA w Warszawie z 15 grudnia 2005 roku mówi, że motywy planowanego rozwiązania umowy z radnym powinny być badane przez radę gminy, bo od tego zależy jej decyzja. W moim przypadku nikt nie próbował nic wyjaśniać - komentuje Rosiński.
Radny podkreśla, że nie jest pierwszą osobą, w stosunku do której samorząd musiał decydować o zezwoleniu na zwolnienie z pracy. Wcześniej jednak, bez względu na opcję polityczną zainteresowanej osoby, zwoływano komisję badającą sprawę. Ta na ogół wydawała werdykt w obronie radnego. - W moim przypadku zaniechano jakiejkolwiek pracy. Nie wiem dlaczego? Może z niewiedzy - zastanawia się Rosiński.
Tarczewskiemu nie pomogli
Dwie kadencje temu radni pozbawili pracy Jacka Tarczewskiego, wydając podobny werdykt, jak w sprawie Rosińskiego. Wtedy rządziła lewica, a Tarczewski był z prawicy. Obecnie rządzi prawica, a Rosiński jest z lewicy. - Na pewno nie zamierzam oceniać tej sprawy pod kątem politycznych rozgrywek, czy próby odbicia sobie. Pan Tarczewski był w innej sytuacji. Jego stanowisko było likwidowane i na żadne inne nie mógł liczyć. Natomiast ja mogłem nadal pracować w urzędzie marszałkowskim w wydziale obsługi sejmiku. Radni podejmując uchwałę pozbawili mnie i tej pracy - zauważa radny.
************
Rosiński ma 58 lat. Nie wierzy, że uda mu się w tym wieku zdobyć pracę, w której doczeka emerytury. Z kolei baczni obserwatorzy życia politycznego w Inowrocławiu podkreślają, że radny, jako wieloletni samorządowiec musiał zdawać sobie sprawę, że stanowisko w urzędzie marszałkowskim nie jest na zawsze. Takie fotele dzielą bowiem między swoich zwycięzcy wyborów.