Pchli targ w Inowrocławiu jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, na co trafisz. - Dzisiejsze zakupy mogę zaliczyć do udanych. Wpadł mi w ręce piękny zegar, na który od dawna polowałam. Podobny stał w salonie moich rodziców, więc bardzo chciałam taki mieć - mówi pani Małgorzata, inowrocławianka.
Andrzej Konieczka jest organizatorem cotygodniowego Pchlego Targu u Jędruli w Inowrocławiu.
- Minął rok, odkąd tata zaczął swoją przygodę ze starociami w naszym rodzinnym mieście. W tym czasie przez plac na Niepodległości 3 przewinęli się sprzedawcy z Kujaw i nie tylko. Padały co raz to nowsze rekordy stoisk - a w najlepszą niedzielę swoje skarby sprzedawało 60 niezależnych osób - co cieszy i jest powodem do wielkiej dumy. Wszystkie dobre dusze nam przyjazne, które towarzyszą nam w niedzielę, tworzą jedną wielką rodzinę, na której czele stoi mój tata - mówi Dominika, córka Jędruli.
Wikingowie i piwniczne skarby
Jędrula to Andrzej Konieczka, facet z warkoczykiem.
- Supermąż Moniki i supertata Dominiki i Mikołaja. To zwariowany człowiek pełen pasji. Z zawodu piekarz. Od dzieciństwa miłośnik akwarystyki, książek i filmów. Fan wikingów, „Władcy Pierścieni” i „Gry o Tron”. Od kilku lat pasjonat staroci i skarbów piwnicznych. Swoje zamiłowanie do handlowania przedmiotami z drugiej ręki postanowił podzielić z inowrocławianami. Stąd pomysł stworzenia pchlego targu tutaj, w mieście na soli - opowiada Dominika.
Ten zwykły plac to może dla kogoś tylko miejsce, ale dla Jędruli i jego bliskich to serce, to dusza, to kawał zieleni tętniący życiem i emanujący przyjaźnią. Na targu można poznać innych sprzedających, kupić coś z drugiej ręki, pooglądać starocie i poznać ich historie lub sprzedać swoje przedmioty, które przydadzą się komuś innemu. Nie brakuje tu odzieży, ceramiki, zabawek, sprzętu AGD, narzędzi... Za grosze można znaleźć prawdziwe skarby.
