Do domu Andrzeja Leppera, przewodniczącego Samoobrony, byłego posła i wicepremiera, wiedzie piękna, zielona alejka. Wzdłuż niej, za szpalerem drzew i krzewów urządzone jest małe zoo. W klatkach: gołębie, strusie, perliczki, indyki, pawie, bażanty. Na końcu alejki stoi dom - niewielki, zadbany, urokliwy.
Jak twierdzi Andrzej Lepper, tylko tutaj potrafi naprawdę odpocząć. Tu przestaje być osobą publiczną, a staje się ojcem, mężem i dziadkiem. - Dobrze się czujemy w naszym domu i nie zamierzamy się nigdzie przeprowadzać - mówi.
W pokoju wisi dużo obrazów, jest kominek, kącik ze zdjęciami, wśród nich m.in. ślubne zdjęcie państwa Lepperów. Na kominku stoi kilka rzeźb, głównie są to figurki koni. Przewodniczący przywoził je ze swoich dalekich podróży - z Maroka, Chin, z Rosji.
Państwo Lepperowie przy domu mają hodowlę koni. Dziś w stajni jest ich sto. Pan Andrzej wszystkie zna po imieniu.
Andrzej Lepper lubi chodzić po swoim gospodarstwie. Codziennie wstaje o godzinie piątej, ćwiczy, o szóstej wychodzi na spacer, zagląda do zwierząt. Ma gdzie spacerować, wokół domu jest mnóstwo zieleni.
- Ja właściwie opuściłem dom osiemnaście lat temu - podkreśla Andrzej Lepper. - To, że tak wygląda i wszystko w nim funkcjonuje jak trzeba, to zasługa mojej żony Ireny. Mnie nie było, a ona dzieci wychowała. Wszystkie pokończyły szkoły i wyrosły na porządnych ludzi. Tomek jest magistrem rolnictwa, Małgosia skończyła prawo i robi aplikację, a Renatka jest na drugim roku psychologii. Gospodarstwo prowadzi syn razem z synową. Świetnie sobie radzą.
Więcej na temat domu Ireny i Andrzeja Lepperów przeczytasz w artykule "Zobacz jak mieszkają Irena i Andrzej Lepper".