
A ta panorama za jedną z najbardziej kontrowersyjnych...
I czy w Toruniu można zrealizować marzenia?
Torunianie chcą się rozwijać. Mówią o tym w restauracjach, w pracy, której często nie lubią, w rodzinie, która niejednokrotnie żyje od pierwszego do pierwszego.
Torunianie chcą więcej możliwości, perspektyw sprzyjających bogaceniu się. Chcą poznawać i zapraszać do naszego miasta więcej ludzi, którzy mogą coś załatwić i coś zmienić, aby żyło nam się łatwiej i przyjemniej. Dlaczego twierdzimy, że jest gorzej, skoro coraz więcej z nas zarabia ponad 2 tys. zł na rękę?
- Bo chcemy zarabiać co najmniej 4 tys. - mówi Halina Mariańska, która przepracowała już 20 lat i martwi się, że emerytura nie wystarczy jej na leki. - Moją jedyną perspektywą jest emerytura w wysokości 1200 zł, bo taką dostanę, jak wynika z wyliczeń. Ciekawe, jak przeżyję za takie pieniądze, gdy wejdziemy za kilka lat do strefy euro?
Co nas ogranicza
w rozwoju? Mamy przecież potencjał, aby być jednym z najbogatszych miast w kraju. Nasza Starówka uchodzi za jedną z najpiękniejszych w Polsce. Torunianie zakładają coraz więcej firm, władze jeżdżą do innych krajów podglądać, jak to się robi u sąsiadów i co można przenieść na nasz grunt.
Tylko, że grunty nie są zagospodarowywane z taką intensywnością, jakiej byśmy sobie życzyli. Miejsc pracy gwałtownie nie przybywa, a jeśli się pojawiają, nie zachęcają pracowników zarobkami.
Dlatego wielu torunian postanowiło szukać szczęścia za granicą albo w stolicy. Tak jak Jarek Spychała, któremu nie udawało się przez lata przekonać ani uniwersytetu, ani wpływowych torunian do zainwestowania w jego pomysł z klockami Lego. Jarek chciał uczyć dzieci za pomocą tych klocków.
W Warszawie się spodobało, a nawet Unia zastanawia się nad wprowadzeniem pomysłu Jarka do szkół.
- Realizacja moich marzeń w Toruniu byłaby trudna - przyznaje Jarek Spychała. - W Toruniu brakuje otwartych ludzi i wsparcia dla dobrych pomysłów. W nowatorstwie ludzie widzą coś złego, są podejrzliwi. Moim zdaniem Toruń to taki kurort, w którym można odpocząć od zgiełku. W dodatku kurort znany z tego, że mieszka tu i działa ojciec Rydzyk.
Kurort? Dziwią się torunianie, którzy kurort mają przecież w pobliskim Ciechocinku. Chcielibyśmy być stolicą zabytków, festiwali, na który przyjeżdżać będą znani i podziwiani. Chcielibyśmy chodzić do pracy do firm, które nagradzane będą w konkursach ogólnopolskich, a jeszcze lepiej europejskich w kategorii najlepiej rozwijających się przedsiębiorstw. Jednak podobne zdanie do Jarka Spychały ma znany publicysta, Rafał Ziemkiewicz.
- To, że mieszka tu i działa ojciec Rydzyk, nie szkodzi Toruniowi, ale z pewnością formatuje to miasto - mówi. - To ironia dziejów, że niegdyś protestancki Toruń stał się współcześnie miastem kojarzonym z silnym, katolickim księdzem. I z piernikami (śmiech). Mnie jednak Toruń kojarzy się przede wszystkim z miastem, w którym wspaniale jest sobie usiąść i odpocząć kilka dni. Gdybym miał tu inwestować, to zainwestowałbym w jakąś dobrą knajpę.
Bogdan Hołownia, uwielbiany przez torunian muzyk, na Toruń nie narzeka, ale przyznaje, że gdyby miał zajmować się czymś innym niż muzyką, założyłby partię ludzi bezradnych, którzy by chodzili za sprawami na co dzień nie do ruszenia.
- Myślę, że naszym problemem jest brak społeczeństwa obywatelskiego - przekonuje artysta. - Toruniowi wiele zawdzięczam i nie chcę pluć na moje miasto, jednak przyznaję, że brakuje u nas wzajemnego wsparcia w sytuacjach, gdy ludzie mają dobre pomysły na zmiany. W moim przypadku jest może trochę inaczej, bo nigdy nie zależało mi na zrobieniu jakiejś wielkiej kariery, a bardziej na zrozumieniu czegoś w muzyce. Wystarczyło mi, że zagrałem z Krzesimirem Dębskim i byłem szczęśliwy. Takiego podejścia do życia wszystkim życzę (śmiech).
Nie każdy z nas jest jednak artystą, który dzięki muzyce może żyć w każdym mieście. Aby dobrze żyło się w Toruniu, trzeba polubić pewne osobliwości tego miasta. - Trzeba mieć zaufane grono przyjaciół i nie myśleć za dużo o zawiści ludzkiej - przekonuje Kamila Sękowska, która po pracy w biznesie ucieka w świat spotkań towarzyskich. - Co by nie powiedzieć o Toruniu, jest to miasto towarzyskie. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Niestety, nie na długo. Mieszkam tu pięć lat i już mnie kusi Poznań albo Wrocław.
Jak w Toruniu
znaleźć przystań na dłużej? Co musiałoby się wydarzyć, aby nasze miasto, położone w niewdzięcznej nizinie, bez atrakcji typu morze, góry czy teren blisko Wschodu, mocno wspierany przez Unię, stało się magnesem dla gości, inwestorów, nowych mieszkańców?
- Fundamentem rozwojowym będzie autostrada A1 - mówi entuzjastycznie Artur Janas, wicedyrektor ds. rynku pracy w Wojewódzkim Urzędzie Pracy. - Na lotnisko w Bydgoszczy powinniśmy chuchać i dmuchać, ale też starać się o swoje w Toruniu. A przede wszystkim musimy postawić na zbudowanie silniejszych związków UMK z regionalną gospodarką, dzięki czemu powstaną małe, innowacyjne firmy, w których studenci będą mieli praktyki, a naukowcy wykorzystywać będą swoje odkrycia.
I wtedy zbudujemy prawdziwy Toruńland, któremu nie zaszkodzi zła sława pod żadną postacią.
