W rodzinie państwa Michałków motocyklowa pasja okazała się zaraźliwa. Jako pierwszy bakcyla złapał syn Maciej. W wieku 12 lat zrobił kartę motorowerową i stał się dumnym posiadaczem motorynki marki Stella. Dziś amatorsko ściga się na motocyklach i osiąga świetne wyniki. Jego hobby okazało się inspiracją także dla rodziców.
Pan Piotr miał motocyklowe prawo jazdy, pani Iwona - nie. W 2006 r. kupili sobie pierwszy wspólny motocykl. - Mogłam jeździć tylko jako pasażer, tzw. plecak i właśnie tak spędziłam swój pierwszy motocyklowy rajd - Rajd Katyński - opowiada Iwona Michałek.
Trasa wiodła m.in. przez Kijów, Lwów, Miński i Katyń - w sumie 8,5 tysiąca kilometrów w dwa tygodnie. - Wróciliśmy z ogromnymi wrażeniami, wtedy już wiedziałam, że chcę usiąść za kierownicą i sama spróbować - mówi torunianka.
Czy lubi prędkość? Naturalnie!
Od razu ruszyła na kurs prawa jazdy, egzamin zdała przy pierwszym podejściu, choć warunki były paskudne. Wkrótce potem została właścicielką yamahy drag star (pojemność 650 cm szesc., 45 koni mechanicznych) i wyruszyła w pierwszy samodzielny rajd - do Danii. Przejechała 3,5 tys. km.
Jak na niecodzienne hobby reagowali znajomi? - Po pierwszym zaskoczeniu stwierdzili, że w sumie można było się tego po mnie spodziewać - żartuje pani Iwona. - A teraz nawet trochę mi zazdroszczą.
W 2009 r. wraz z mężem zaliczyli dwie potężne wyprawy - do Monachium przez Pragę i do Lwowa. W tym ostatnim pani Iwonie udało się nawet ustanowić pewien rekord, ale jak zapewnia, nie zamierza go pobijać. - Przejechaliśmy "za jednym zamachem" 850 kilometrów, zajęło nam to dokładnie 12 godzin. Nie odważyłabym się jednak powtórzyć takiego wyczynu - bo zmęczenie było ogromne, w takim stanie łatwo popełnić błąd.
Motocyklistka z Torunia zapewnia, że jeździ ostrożnie. Jedyny poślizg zakończony upadkiem wspomina jako chrzest bojowy. Czy lubi prędkość? - Naturalnie! Choć nie ma u nas warunków, by poszaleć. Tylko na autostradzie, na pustym odcinku zdarza się rozpędzić do 200 km na godz., ale poza tym jestem bardzo zdyscyplinowana.
Teraz Rzym i Odessa
W tym roku wraz z mężem zostawią za sobą kolejne tysiące kilometrów. Cel pierwszy: Włochy. - Mamy już zgodę, by wjechać kolumną na Plac św. Piotra w Rzymie - cieszy się Iwona Michałek. Cel drugi: Odessa.
W oba rajdy wyruszy już na nowej maszynie, w zeszłym roku zamieniła swój pierwszy motocykl na yamahę fazer o mocy 100 koni mechanicznych. Jak sama przyznaje, motocyklowe wyprawy to dla niej doskonały odpoczynek. Porzuca codzienne obowiązki, nie musi dbać o makijaż i fryzurę, świetnie czuje się w męskim gronie (wśród setki motocyklistów zdarzają się 3-4 kierujące kobiety).
- Uwielbiam poczucie swobody, które daje jazda na motocyklu i atmosferę panującą na rajdach - mówi pani Iwona. - Można tam spotkać cudownych ludzi z całej Polski. Są prawnicy, lekarze, górnicy i biznesmeni - osoby o różnych życiorysach, w różnym wieku. Nijak ma się do nich stereotyp "dawcy nerek", który przylgnął do motocyklistów.
Czytaj e-wydanie »