Zofia i Wiaczesław Puzinowscy to jego dziadkowie ze strony ojca. - Mieszkali na Kresach Wschodnich. Babcia zajmowała się wychowywaniem czwórki dzieci. Dziadek był architektem.
Tata w mundurze
Ich syn, a tata pana Jacka, Wacław, był oficerem Ludowego Wojska Polskiego. Swoją przyszłą żonę poznał w Malborku. On tam pracował. Ona tam pracowała. I tak to się zaczęło... Po ślubie młodzi mieszkali parę lat w Elblągu. Potem przeprowadzili się do Bydgoszczy, na ul. Kozietulskiego. - Miałem wtedy 7 lat - wspomina Puzinowski.
Mama pana Jacka ma na imię Daniela. Pracowała jako księgowa w różnych bydgoskich firmach, m.in. w zakładach piwowarskich, a później w wojsku. - Zajmowała się też wychowaniem dzieci - moją siostrą Marzeną i mną oraz prowadzeniem domu.
Dziadkowie z Dimitrówka
Dziadkowie ze strony ojca nazywali się Bronisława i Ludwik Chlebowiczowie. Pochodzili z Dimitrówka na Wołyniu.
6-letni Jacuś w towarzystwie małpki i zabawek
Byli rolnikami. Z ich związku urodziły się trzy córki i syn.
Puzinowski, prezes fundacji "Yakiza" od lat jest zaangażowany w remont synagogi w starym Fordonie.
- Trwa remont więźby dachowej. Planujemy tak zmienić ten budynek, żeby w przyszłości powstał tu swego rodzaju ośrodek kultury. Można by byłoby organizować tu wydarzenia kulturalne, nawet na międzynarodową skalę - mówi Jacek Puzinowski.