https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jadą wózki kolorowe

Małgorzata Wąsacz
W wiklinowym wózku Jan Teresiński na spacery zabierał córeczkę Hanię. - Potem wózek służył jeszcze synkowi - opowiada nasz Czytelnik.  Zdjęcie wykonano w 1956 roku.
W wiklinowym wózku Jan Teresiński na spacery zabierał córeczkę Hanię. - Potem wózek służył jeszcze synkowi - opowiada nasz Czytelnik. Zdjęcie wykonano w 1956 roku.
W latach 50. królowały wózki z wiklinowymi koszami. Potem wyparły je wózki ze skaju. Nasi Czytelnicy doskonale je pamiętają i chętnie opowiadają ich historie.

Z solidnym uchwytem

Romulad Pilaczyński ma w swoim rodzinnym albumie prawdziwą perełkę.. To fotografia z 1928 roku, przedstawiająca go z siostrą Ulą i bratem Władkiem. - Proszę spojrzeć na ten wspaniały wózek, w którym siedzę. Jestem ciekaw, czy któryś z Czytelników nadeśle starsze zdjęcie, bo jeśli nie, to będę "rekordzistą" - mówi z uśmiechem Romulad Pilaczyński.

Leszka Majewskiego i jego brata Jasia mama Stanisława na spacery woziła w wózku z wiklinowym koszem (patrz u góry). Miał ogromne, metalowe koła i solidny uchwyt do pchania. Dziecko, siedzące w środku, doskonale widziało otaczający świat. Taki wózek był najmodniejszy w latach 30. ubiegłego wieku. Wiem, że kosz jeszcze podczas okupacji służył mamie - wspomina pan Leszek.

Spacer w koszu

Stanisława Majewska na spacerze z synami Leszkiem i Janem - 1933 rok
Stanisława Majewska na spacerze z synami Leszkiem i Janem - 1933 rok

Te sympatyczne maluchy to rodzeństwo Pilaczyńskich: Urszula, Władysław oraz Romulad (w wózku). To najstarsze zdjęcie wózka, jakie dostarczyli nam Czytelnicy - pochodzi z czerwca 1928 roku.

Jan Teresiński pamięta wózek z dużym, wiklinowym koszem. Na bydgoskich ulicach ten model królował w latach 50. - Wychowała się w nim moja córka i syn. Był bardzo wygodny i obszerny. Ówcześnie był to jeden z najmodniejszych modeli wózków. Mało nie kosztował, ale mogło sobie na niego pozwolić wiele rodzin - wspomina nasz Czytelnik.

Kolejka w "Pedecie"

W 1956 roku do "Pedetu" (dom towarowy, który później bydgoszczanie nazwali "Jedynakiem") sprowadzono tylko pięć, niebieskich, węgierskich wózków ze skaju (górny rząd w środku). - To był wyjątkowy model, dotąd niespotykany. Miał nawet ochronną szybkę przeciwsłoneczną. Służył mojemu siostrzeńcowi Mirkowi. Potem siostra i szwagier komuś go sprezentowali - opowiada Genowefa Pałucka. Po chwili dodaje: - Od znajomej - sprzedawczyni z "Pedetu" - wiedziałam, kiedy będzie dostawa tych wózków. Rano ustawiłam się w kolejce. Byłam pierwsza.

Dwa w jednym

Stanisława Majewska na spacerze z synami Leszkiem i Janem - 1933 rok

Zapewne każdy doskonale pamięta wózki ze skaju, które pojawiły się w drugiej połowie lat 60. (na dole z prawej). - Ten, w którym wychowywała się córka Lucynka, był niebiesko-biały. Gdy była starsza, to zdejmowaliśmy "budę" i wózek stawał się spacerówką. Był bardzo wygodny - przyznaje Zenon Müller.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska