Jury XXIX BIM przyznało dwie równorzędne nagrody główne. Nagrodę ministra edukacji narodowej zdobył zespół z Białorusi. Gruzini wracają do domu z nagrodą ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Radość z sukcesu była ogromna.
- Najpierw - ogromne nerwy, bo już wszystkie nagrody zostały rozdane, a nas nie wymieniono - _wspomina czwartkową galę Maya Tsintsadze, kierownik zespołu. - _I nagle słyszymy, że mamy Grand Prix!
**_Trzy pokolenia
Gruziński zespół istnieje 15 lat. Działa przy filharmonii w Tbilisi, a na jego koncerty publiczność zawsze chętnie przychodzi. "Iberia" liczy 60 osób. Są to muzycy w różnym wieku. Najmłodsi soliści mają cztery lata, najstarsi artyści - instrumentaliści - są po pięćdziesiątce.
- Zawsze zgłasza się bardzo dużo chętnych - mówi Maja Tsintsadze.
Przygotowanie do występów to nie tylko przyjemność, ale i ciężka praca. Artyści codziennie ćwiczą po cztery-pięć godzin. Uwagę publiczności zawsze zwracają ich stroje. Mężczyźni noszą zapięte pod szyję czarne koszule - po gruzińsku akhalukhi. Na wierzch zakładają chokhę, czyli rodzaj krótkiego płaszcza. Na nim na wysokości klatki piersiowej jest kilebi - kieszonki z krótkimi pałeczkami (dawniej noszono w ten sposób naboje).
W tradycyjnym gruzińskim stroju nie może zabraknąć kindżału (kinsali). Wreszcie - długie, czarne buty z cielęcej skóry, czyli aziuri.
Wzrok przyciągają także stroje kobiet. Inga Komisiani, solistka, która w "Iberii" występuje wraz z Irmą, siostrą bliźniaczką, nosi narodowy strój z okolic góry Kazbek na Kaukazie. Strój ma charakterystyczne krzyże.
Jesteśmy tacy sami
Do Bydgoszczy przyjechała 15-osobowa reprezentacja zespołu. Są to głównie studenci. - _Jestem tutaj po raz drugi i Polska bardzo mi się podoba - mówi Iga Komisiani.
Gruzini mówią, że ujęła ich serdeczność Polaków. - Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci - podkreślają. Bez trudu nawiązali kontakt z polskimi rówieśnikami, bo Polacy tak samo jak Gruzini lubią się bawić, tańczyć, mają podobne zainteresowania.
Długa droga do domu
- Byliśmy już w wielu krajach, na przykład we Francji, Włoszech, w Grecji, ale nigdzie nie spotkaliśmy się z taką serdecznością - mówią. Dzięki uprzejmości Jolanty Kraszkiewicz, dyrektora Zespołu Szkół Drzewnych, mogli zostać dłużej.
Dziś wracają już do Gruzji. Sama podróż do Tbilisi potrwa sześć dni. W domu będą dopiero w przyszłą niedzielę. **
