https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak kanadyjscy Ojibway uczcili wybór Karola Wojtyły na papieża

Mateusz Kończal
W Anama Bay do dziś wspomina się dzień, w którym Karol Wojtyła został papieżem
W Anama Bay do dziś wspomina się dzień, w którym Karol Wojtyła został papieżem Fot. Mateusz Kończal
Wybór Karola Wojtyły na papieża był dla wszystkich Polaków wielkim wydarzeniem. Ale nie tylko.

O wyborze nowego papieża dowiedziano się także... w rezerwacie indiańskim Anama Bay nad jeziorem Winnipeg w Kanadzie.

Wydarzenie to stało się przyczyną zdarzeń, które wspomina się tam aż do dziś. Jurek Romańczuk wraz ze swoim przyjacielem Helgi z plemienia Ojibway polowali na łosie daleko na północ od zatoki gdzie mieszkali Indianie. Żeby wyżywić zimą plemię trzeba było ustrzelić 15 łosi. Minęła już połowa października 1978 r. a myśliwi upolowali zaledwie trzy łosie.

Popa z Rzymu
17 października na horyzoncie ukazały się motorówki pędzące od strony rezerwatu. Dopiero gdy dobiły do brzegu jeziora Winnipeg zobaczyli, że w motorówkach znajduję się cała rada starszych z Anama Bay. Jurek zwrócił się do Henriego, wodza szczepu - Nie mamy jeszcze dość mięsa.

- Nie o to chodzi, nie przypłynęliśmy po mięso. Z twojego szczepu wybrano popa!

- Popa? Jakiego popa?

- Jak to jakiego? W Rzymie!

- W Rzymie? Jak się nazywa?- odparł zdezorientowany Polak.

- Nie wiem. Ale na pewno Polak. Mówili w radiu- odparł Henry

- Wyszyński?

- Nie.

- To nie Polak.

- Polak! Wsiadajcie z nami do łódek. Wracamy do Anama Bay.

Za kilka godzin motorówki dopływały już do wioski indiańskiej.

Indiańska tradycja
Wszystko wyjaśniło się dopiero po wysłuchaniu w radiu wiadomości.

W rezerwacie zapanowało poruszenie. Męska część społeczności zaczęła zbierać się w jednym miejscu. Pojawiły się dwa szkolne autobusy. Indianie postanowili uczcić tak wielkie wydarzenie. Henry spytał się tylko Jurka czy ma wystarczająco pieniędzy na alkohol dla wszystkich i dwa wypełnione po brzegi Indianami autobusy ruszyły. Kierowały się do oddalonej o 80 km wioski Gipsonville, gdzie zamierzali zgodnie z indiańską tradycją upić się do nieprzytomności. W całej tej spontanicznej wyprawie zapomniano tylko o jednym - był to dzień Indian ze szczepu Narrow.

Restauracja, w której można było kupić alkohol to jedyna taka instytucja w okolicy dwóch indiańskich rezerwatów, zamieszkiwanych przez dwa, zwaśnione szczepy. Co chwila wybuchały strzelaniny w Gipsonville. Właściciel restauracji miał tego dosyć i jednego dnia wpuszczał do swojego lokalu tylko gości z Anama Bay drugiego zaś z St. Martin.

Porządek panowałby tam być może po dziś dzień, gdyby nie wielka miłość jaką zapałali do "naszego papieża" Indianie Ojibway. Rozsiedli się na placu przed restauracją, a swojego przyjaciela Polaka, jako białego, wysłali do środka w celu zakupienia niezbędnych trunków. Świętowali hucznie opróżniając coraz to nowe butelki whisky. Nie było by w tym może nic nadzwyczajnego gdyby nie usposobienie tego zacnego szczepu. Wraz z ilością opróżnionych butelek proporcjonalnie rosła liczba zaczepianych Narrow, którzy spokojnie wychodzili z restauracji.

Za zdrowie dwóch Polaków!
Gdy Ojibway czekali na kolejnego gościa lokalu na drodze ukazały się trzy autobusy. Przyjechały z St. Martin na konfrontację z niepokornymi sąsiadami. Rozpoczęła się regularna bitwa. Z boku siedzieli tylko Henry - ze względu na podeszły wiek i nie chcący mieszać się w sprawy Indian Jurek. Dopiero gdy zobaczył w jak poważne tarapaty wpadł Helgi, przyjaciel postanowił go ratować. I w ten sposób Polak znalazł się w środku ogromnej bójki, a że był chyba jedyną trzeźwą w tym towarzystwie osobą, bez problemu radził sobie z przeciwnikami.

Tego dnia wyrósł wśród zwycięskich Ojibway na bohatera równego "popowi". Indianie z Anama Bay jeszcze długo świętowali zwycięstwo i pili zdrowie dwóch Polaków.

Wszystko zdarzyło się aż, a może tylko, 30 lat temu. Gdy przyjechaliśmy do Anama Bay pamiętali to już tylko dziadkowie, w Gipsonville po restauracji został pusty budynek, a spory pomiędzy Ojibway i Narrow się wyciszyły.

* Historia spisana w rezerwacie Anama Bay na podstawie wspomnień Jerzego Romańczuka.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska